sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdział 7 - Ucieczka

   Niebieskooka upadła na kolana przed kamiennym posągiem Dwójki. Nawet na chwilę nie spuściła wzroku z uśmiechniętej twarzy mężczyzny, który nagle kogoś jej przypomniał. Te czarne, wiecznie poczochrane włosy, oczy o kolorze świeżej trawy, kształt czaszki... Nie, nie. To niemożliwe. On powinien dawno umrzeć. Przecież go zabiła.
   To nie może być mój brat. 
   Zacisnęła mocno zęby. Pokręciła głową, odpędzając od siebie te myśli. Teraz nie to było ważne. Liczyła się tylko ucieczka.
   Gdy spróbowała wstać, zakręciło jej się w głowie. Złapała się za nią. Kiedy trochę zrobiło jej się lepiej, podniosła sztylet, który wcześniej upuściła, po czym wstała.
  Wpatrując się w Jedynkę, zmarszczyła brwi. Podeszła do niego i zdjęła z jego głowy hełm. Przed sobą ujrzała niebieskookiego szatyna z lekko rozczochraną czupryną. Podniósł jedną brew, zdziwiony tym, co ona robi.
   - Oddaj mi swoje ubrania. - odezwała się wreszcie, na co Jedynka delikatnie się zarumienił i wykrzywił usta w grymasie. Zmarszczył brwi, patrząc na nią.
   - P-po co ci one? - wymamrotał, jąkając się. Dziewczyna zamknęła na chwilę powieki, wzdychając. Minęły dwie sekundy, gdy je otworzyła. Uklęknęła przy Jedynce i spojrzała mu prosto w oczy. Na twarzy szatyna pojawiła się drobna kropla potu.
   - Myślisz, że ucieknę w tych ubraniach? - wskazała na siebie. Mężczyzna popatrzył się na nią. Musiał przyznać, że w tych ubraniach na pewno nie uda jej się uciec. - Najlepszym sposobem jest odebranie tobie ubrań... - Nastało chwilowe milczenie. Jedynka spojrzał w prawą stronę. Byle nie patrzeć w twarz brunetki. Dlaczego ona mówiła to z takim stoickim spokojem...? Przecież prosiła MĘŻCZYZNĘ o pożyczenie ubrań!
  - Nigdy... - wykrztusił po dłuższej chwili. Dziewczyna jedynie uśmiechnęła się sadystycznie. Zrobiła krok ku Jedynce. Szatyn rozdziawił usta i otworzył szerzej powieki. - Nie podchodź! - zawołał zaniepokojony tym, że ona chce mu coś zrobić.
  Uklęknęła przy nim i spojrzała mu prosto w oczy. Jej kąciki ust delikatnie uniosły się.

  Po jakiś dziesięciu minutach stała już ubrana w biały kombinezon. Hełm na razie trzymała w rękach. Spojrzała na leżącego na ziemi Jedynkę, który miał na sobie jedynie zielony, brudny podkoszulek i białe bokserski w różowe serca. Uśmiechnęła się chytrze.
  - Pasują ci... - parsknęła śmiechem. W jej kącikach oczu pojawiły się maleńkie łezki.
  - ZAMKNIJ SIĘ! - zawołał. Rozpoczęła się chwilowa cisza. Brunetka cały czas się w niego wpatrywała z poważnym wyrazem twarzy. Mężczyzna lekko już się uspokoił, po czym spytał: - Co zamierzasz ze mną zrobić...?
  - Jeśli obiecasz, że nie powiesz nikomu o mojej ucieczce... - założyła hełm na głowę, przez co jej głos stał się trochę stłumiony. - zostawię cię przy życiu. - dokończyła.
  - A skąd wiesz, że dotrzymam jej?
  - Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Ale mam nadzieję, że jej dotrzymasz, bo jak nie: to cię zabiję. A wiesz mi, nie chcę nikogo pozbawiać życia... - westchnęła.
  - Dobrze. - powiedział po jakimś czasie. - Jednakże! Mam dwa warunki. - oznajmił. - Pierwszy: Mogłabyś mnie w końcu odwiązać...?
  - A skąd mam wiedzieć, że nie zaatakujesz mnie? - prychnęła, przypominając sobie, że gdy go już rozebrała (dop. aut. If you know what I mean), znowu go związała linią. - Potem cię odwiążę.
  - Mhm... - mruknął cicho. - Drugi: Powiedz mi, dlaczego tak zareagowałaś, kiedy mój towarzysz... - wskazał głową Dwójkę. - zmienił się w kamienny posąg?
  - Hm? Jak zareagowałam? - udała, że nic nie rozumie. Nie chciała rozmawiać o nim. Nie chciała wracać wspomnieniami do tamtego dnia.
  - Nawet nie udawaj, że nie wiesz, o co mi chodzi... - pokręcił głową. - Zareagowałaś tak, jakby był on dla ciebie kimś ważnym, lub sobie coś o nim przypomniała, czy coś... - wymamrotał, wbijając wzrok w podłogę. Brunetka zacisnęła usta w wąską linię, czego oczywiście Jedynka nie widział. Musiała mu o tym powiedzieć, bo inaczej powie swojemu dowódcy, że uciekła.
  - Był moim bratem. - usiadła na podłodze po turecku przed niebieskookim. Szatyn przekrzywił nieco głowę w prawą stronę, podnosząc jedną brew. - Nie spodziewałam się go tu spotkać, bo... - spuściła głowę. Ścisnęła biały materiał spodni. - byłam pewna, że go zabiłam... - wyszeptała, po czym powiedziała głośniej: - Jako jedyny z mojej rodziny nie mógł używać magii, więc wydawał się nieszkodliwy. Po kilkunastu latach zabił rodziców... - ledwo powstrzymując się od płaczu, pociągnęła nosem, przypominając sobie martwe ciała rodzicieli i poplamionych krwią rąk swoich i brata. - Czemu zabił mamę i tatę? Wtedy powiedział jedynie: " Jak byś się czuła, gdybyś była poniżana przez to, że nie możesz używać magii...?" - wypowiadając ostatnie słowa, włożyła rękę pod hełm wycierając łzy niewidoczne dla Jedynki. - Użyłam magii, żeby go trochę poturbować... Jednakże... ja... - spuściła głowę.
  - Dobrze, już rozumiem... - wymamrotał, po czym dodał: - To rozwiążesz mnie już? - Szatynka pokiwała głową. Podeszła do niego z sztyletem w ręku. Przecięła linę, dzięki czemu Jedynka się oswobodził. Spojrzał na nią miłym wzrokiem.
   Dziewczyna nie spodziewała się jednak takiego obrotu akcji: Kiedy myślała, że nic jej nie zrobi, uśmiechnął się szyderczo, zwinnie przewracając "obiekt" na ziemię. W tej chwili siedział na jej brzuchu z nogami na jej rękach, by ta nie mogła go zaatakować. Swoje dłonie zaciskał na szyi przeciwniczki. Niebieskooka zauważyła, że hełm spadł jej z głowy.
   Przymknęła jedno oko. Z całej siły próbowała się wyswobodzić. Wiedziała, że miała marne szanse na wygraną.
   - Ty... - odezwała się ochrypniętym głosem. - Obiecałeś! - z jej gardła wydobyło się ciche jęknięcie.
   - Nie jestem jak Roy. - wycedził. Dziewczyna otworzyła szeroko powieki, gdy usłyszała imię swojego brata. Zorientowała się, że chodziło mu o Dwójkę.
   A więc jednak..., pomyślała. Spoglądnęła na rękę, w której nadal trzymała broń, po czym wbiła swój wzrok w twarz Jedynki. Zmarszczyła brwi. Spróbowała wydostać swoją dłoń spod uda szatyna. Pierwsze próby okazały się być daremne, ponieważ on bardzo mocno przyciskał jej ręce swoim ciężarem ciała. Za piątym razem, gdy już myślała, że straci przytomność, mocniej szarpnęła ręką, dzięki czemu wreszcie mogła go zranić. Z wściekłą miną na twarzy, zaatakowała go prosto w serce. Parę sekund trzymała sztylet w jego ciele, po czym pozwoliła ostrzu opuścić ciało członka organizacji Tanga. Poczuła, jak ucisk na szyi się zluźnił. Zepchnęła z siebie jeszcze przy życiu Jedynkę. Niepewnie wstała z chłodnej podłogi. Rozglądnęła się po pomieszczeniu, by następnie spojrzeć na ciężko oddychającego mężczyznę z otwartymi szeroko powiekami.
   - Wystarczyło... - szepnęła, dotykając opuszkami palców skóry swojej szyi, która, jak przypuszczała dziewczyna, była czerwona. - Wystarczyło tylko dotrzymać obietnicy! - warknęła w jego stronę.
   - Ha... ha... - wysapał ciężko z uśmiechem na ustach. - Jesteś strasznie naiwna, skoro tak po prostu... wierzysz ludziom... Zapomniałaś... - Jego oczy zaczęły się powoli zamykać. - ... że jestem członkiem organizacji Tanga... - słysząc jego słowa, przegryzła wargę. Doskonale wiedziała, że jest trochę zbyt naiwna. - Na przyszłość... dam ci radę... - chrząknął. - Nigdy nie ufaj ludziom... Oni nawet nie dotrzymają obietnicy... Tak jak ja to... - nie dokończył, ponieważ jego oczy zamknęły się na dobre...
  Nie żyje., pomyślała, Już nigdy nie otworzy oczu... 
 Westchnęła. Podniosła hełm z podłogi. Gdy już miała go założył na głowę, otworzyła szeroko powieki i z przerażeniem w oczach spojrzała na trupa pod jej nogami. Opuściła nakrycie głowy. Dłonią przejechała po twarzy.
  Ja zabiłam..., pomyślała,  A się nawet tym nie przejęłam?
 
Przypomniała sobie, jak kiedyś "zabiła" swojego brata, Roya. Wtedy też nie przejęła się tym zbytnio.
  Czy ja jestem normalna? 
  Potrząsnęła głową, odpędzając od siebie te myśli po czym ponownie podniosła hełm i założyła go na siebie. Skierowała się w stronę żelaznych drzwi. Otwierając je, rozległo się skrzypnięcie drzwi. Po chwili zostały szeroko otwarte. Nawet nie czekając, szybkim krokiem opuściła progi pomieszczenia, trzaskając drzwiami.
  Zrobiła parę kroków, rozglądając się po otoczeniu. Nie była pewna, czy aby na pewno jest bezpieczna. Po chwili zaczęła biec.
   Czy ja... Mogę siebie nazwać wolną?, pomyślała.
   Czym jest wolność?
   
Wolność to możliwość podejmowania decyzji z własną wolą.
   
Skręciła w prawo.
    Czym jest wola? 
    Wola to zdolność psychiczna człowieka do świadomego i celowego regulowania swego postępowania. 
     Kim jest człowiek?
     Człowiek to istota żywa wyróżniająca się najwyższym stopniem rozwoju psychiki i życia społecznego. 
      Czym jest życie? 
       Życie to zadanie, które powierzył na Bóg. Potem następuje śmierć, a następnie idziemy albo do nieba, albo to piekła... Dla jednych życie jest błogosławieństwem, a dla innych: karą. Ja należę do tej drugiej grupy... 
       Przez głowę szatynki przechodziły takie myśli, kiedy biegła przez długi i z częstymi zakrętami korytarz. Po jakichś pięciu minutach w oddali ujrzała drzwi. Bardziej przyśpieszyła, by móc w końcu otworzyć te cholerne drzwi i uciec z tego miejsca, z którym dziewczyna miała niezbyt miłe wspomnienia...
      




   --Magnolia--Tydzień później--

   Natsu wraz z Happym siedzieli w swoim pokoju, w którym jak zwykle panował bałagan. Różowowłosy siedział na łóżku i  przez cały czas ze spuszczoną głową wpatrywał się w podłogę. Chłopiec zaś chodził po pokoju w tę i z powrotem. Przegryzł wargę.
   Dwójka rodzeństwa była bardzo zdruzgotana. Czemu? Otóż, ich przyjaciółka Erza Scarlet, od tygodnia nie dawała znaku życia. Szukali wszędzie, ale i tak nie mogli jej znaleźć. Czuli się cholernie bezradni.
   Nagle do ich pokoju wparowała znajoma im blondynka, ubrana w białą bluzkę z dekoltem na ramiączka i czarnym żakietem na ramionach oraz w niebieskich, luźnych dżinsach. Natsu spojrzał na nią zdziwiony. Przecież nie podawali jej żadnych danych, na temat ich miejsca zamieszkania! Albo ich prześladowała, albo używała czarów... Podejrzewał, że raczej to pierwsze, bo na razie nie mogła używać magii.
   - Co. się. stało. z. Erzą. - podeszła do różowowłosego i zaczęła go ciągnąć za policzki, na co siedemnastolatek (dop. aut. Postanowiłam ich postarzeć o rok, oprócz Lucy. x.x) złapał ją za nadgarstki i odepchnął delikatnie.
   - Po pierwsze: Nie wiem. A po drugie: Nie ciągnij mnie za policzki! - wyraźnie się zdenerwował.
   - Po pierwsze: Jak to? A po drugie: Ale ja lubię ciągnąć ludzi za policzki! - zachichotała.
   - No tak to... - burknął, patrząc w prawą stronę. - Ok, możesz mnie ciągnąć, ale nie za policzki! - zaśmiał się głośno, kiedy zobaczył czerwoną twarz towarzyszki. Tak bardzo lubił ją zawstydzać.
   - To nie jest śmieszne! - wykrzyknęła, zaciskając dłonie w pięści.
   - Lucy jest zboczona! - zawołał Happy. - Ma jakieś dziwne skojarzenia...
   - Masz rację... Przecież to wiadome, że chodziło mi o... - zatrzymał się, zastanawiając się o co mu chodziło. - bluzę! - dodał pośpiesznie.
   - Boże... Widzisz, słyszysz i nie grzmisz...! - westchnęła.
   - Teraz jestem człowiekiem. - zauważył. Nastąpiła cisza. Lucy usiadła na łóżku obok Salamandra. Rozglądnęła się po pokoju, po czym zmarszczyła brwi, gdy zorientowała się, jaki to bajzel panuje w pokoju jej przyjaciół. Wstała z łóżka, łapiąc różowowłosego za szalik, a Happiego: za ogon. Pociągnęła marudzących i zdezorientowanych towarzyszy w stronę otworzonych na oścież drzwi, po czym wypchnęła ich z pomieszczenia. Upadli na ziemię, ale po chwili już stali na nogach Natsu już miał coś powiedzieć, ale Lucy zakryła mu usta ręką.
   - Ciiii... Dajcie mi pięć minut. Wasz upośledzony pokój przejdzie metamorfozę w normalną sypialnię... - oznajmiła, po czym zatrzasnęła drzwi.
   Stanęła na środku pokój kładąc ręce na biodrach. Rozglądnęła się ponownie po pokoju, zastanawiając się, od czego tu zacząć. Ostatecznie postanowiła, że na początek poskłada ubrania. Przykucnęła więc i sięgnęła ręką po czerwoną, zmiętą bluzę. Uniosła ją w powietrzu, trzymając za rękawy. Nie minęła nawet chwila, a już część stroju została złożona w kostkę. Tak zrobiła też z innymi ubraniami. Jednakże, podniosła kolejny przedmiot, nawet nie patrząc, co to jest. Kiedy uniosła to w powietrzu, zorientowała się, że trzymała w rękach białe bokserki z smokiem w kroczu. Pomyślała, że one muszą należeć do Natsu, ponieważ Happy jest zbyt mały, żeby je nosić...
   - Fu! - rzuciła bieliznę gdzieś w kąt. - Fu! Fu! Fu!
   Po jakimś czasie się uspokoiła i wróciła do sprzątania. Na jej szczęście nie spotkała już żadnych bokserek na podłodze, ani na żadnym innym meblu. Następnie posłała łóżka przyjaciół, a potem ułożyła podręczniki na półkach. Kiedy już myślała, że skończyła, odwróciła się na pięcie i zrobiła krok w stronę drzwi. Nagle usłyszała dźwięk tłuczonego szkła pod stopą. Spojrzała w dół: ujrzała ramkę, której szybka została stłuczona przez but blondynki. Koło przedmiotu leżało zdjęcie. Zaciekawiona schyliła się, by je podnieść. Po chwili stała wyprostowana, wpatrując się w ilustrację, która przedstawiała cztero-osobową rodzinę, która składała się z niebieskowłosej kobiety, trzymającą niemowlaka z niebieskimi włoskami i różowowłosego mężczyzny, na którego ramionach siedział drobny chłopiec z sterczącymi, wiśniowymi włosami. Lucy się rozczuliła, widząc małego Natsu.
   Wygląda słodko! , pomyślała, po czym pokręciła głową, odpędzając od siebie te myśli., Nie, nie! On wcale nie jest słodki! 
    Nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzała na Natsu i Happiego w progach pokoju z niepewnymi minami.
    - Luce? - podniósł jedną brew. Zaczął do niej podchodzić. - Co ty tam trzymasz?
    - Ach... - pośpiesznie schowała zdjęcie za plecami. Uśmiechnęła się głupio. - Nic...
    - Czy aby na pewno? - zbliżył się do niej na metr. Sięgnął ręką za jej plecy. Kiedy wyczuł przedmiot w postaci papieru, odebrał go przyjaciółce. Podniósł do góry, bo Lucy zaczęła skakać, próbując mu odebrać zdjęcie. Po jakimś czasie się poddała, ponieważ był za wysoki. Pozwoliła mu spojrzeć na nie. Gdy je zobaczył, otworzył szeroko oczy. Spojrzał w dół: ramka na zdjęcie leżała na podłodze, a wokół niej leżało stłuczone szkło.
    - Przepraszam... - powiedziała w końcu. - Leżało na ziemi, a ja go nie zauważyłam i...
    - Nic się nie stało. - na jego twarzy pojawił się jakby wymuszony uśmiech. Chłopak położył rękę na głowie Lucy, przez co dziewczyna się delikatnie zarumieniła.
    Po jakimś czasie Natsu odsunął dłoń od włosów blondynki, przypominając sobie, że nie są sami, gdy Happy powiedział:
    - On cię llllllubi... - podszedł do towarzyszki.
    - Zamknij się! - warknęła.
    Zapanowała chwilowa cisza, którą za chwilę przerwała Lucy, pytając:
     - Natsu... Czy wy mieszkacie z rodzicami? - spytała. - Gdy tu przyszłam, nie powitał mnie żadna osoba dorosła...
     Różowowłosy przegryzł wargę.
     - Oni nie żyją.



   Brunet o czarnych oczach siedział przygarbiony na swoim łóżku, wpatrując się w telefon. Ostatnimi czasy bardzo się martwił o jedną z jego przyjaciółek. Erzę. Mimo, że do niej pisał, ona nie reagowała na wiadomości. Myślał więc, że coś się stało. 
   - Cholera... - przeklął pod nosem. Sześć dni temu Natsu miał go odwiedzić, a nie przyszedł. - Głupi napaleniec.
   Wybrał numer Natsu i wysłał mu sms'a o treści: "Gdzie ty byłeś, kiedy miałeś być u mnie sześć dni temu?"
    Poczekał jedynie parę sekund, żeby mu odpisał.
    Natsu: Zapomniałem. A tak poza tym... Erza się gdzieś nam zgubiła x.x.
    Gray: Jak to: zgubiła wam się, idioto?!
    Natsu: Gdy byłem w szpitalu, potem Erza przyszła, a gdy miała już iść, zapomniała torebki. Chciałem ją przynieść jej przynieść. Kiedy już przyszedłem do jej domu, okazało się, że nie ma jej jeszcze w domu.

    Gray podrapał się po głowie.
    G: Po coś ty był w szpitalu?
    N: A Lucy miała wypadek...
    Brunet podniósł brwi.
    G: Kim jest ta Lucy?
    N: Aha, no tak, nie pamiętasz jej...
    G: Znałem ją kiedyś? *śmieje się*
    N: Nie ważne. Mógłbyś do mnie przyjść za chwilę? Mamy coś do omówienia...
    Siedemnastolatek westchnął ciężko.
    G: Będę za dziesięć minut.
     



  - Uh... Przepraszam... Ja nie chciałam~ - tłumaczyła się Lucy przed Natsu, który uparcie wpatrywał się w ekran komórki i coś tam na niej pisał. Po pięciu minutach wyłączył ją i schował do tylnej kieszeni spodni. Spojrzał na bladą twarz Lucy.
  - Nie martw się. - uśmiechnął się do niej szeroko. - Po prostu nie wiedziałaś...
  - No ale~ - przerwała sobie, kiedy przypomniała sobie, jaki uparty jest Salamander. Westchnęła jedynie, siadając na łóżku. - To gdzie jest Happy? - rozglądnęła się po pokoju. Nawet nie zauważyła, kiedy wyszedł niebieskowłosy chłopiec.
   Natsu, gdy usłyszał pytanie Lucy, także rozglądnął się w poszukiwaniu towarzysza.
   - Nie wiem. - oznajmił w końcu.
   Nagle do pokoju weszła osoba, która była tematem rozmowy. W rękach trzymał tacę z pokrojonym ciastem na kawałki. Wzrok wbił w podłogę. Podszedł do Lucy z niewielkimi rumieńcami na twarzy.
   - Proszę... - powiedział. - Na poprawę nastroju... 
   Blondynka zamrugała parę razy zdziwiona. Po chwili na jej twarzy pojawił się miły uśmiech. 
   - Dziękuję - Wzięła dwoma palcami kawałek ciasta truskawkowego, po czym zbliżyła twarz do policzka Happiego. Pocałowała go w policzek. Przez ciało czarnookiego przeszedł dreszcz. Odsunął się gwałtownie, po czym krzyknął:
   - Lucy jest zboczona!
   - Cholerny kocur! - zacisnęła pięści. - Jesteś cholernym , złośliwym kotem, ale czasem potrafisz być miły... - położyła rękę na czole.
    Siedzieli tak przez dziesięć minut. Rozmawiali i śmiali się. Nie zabrakło oczywiście docinek ze strony dwunastolatka. Jednakże ich dyskusję przerwał dźwięk skrzypnięcia podłogi. Wszyscy zwrócili głowy w kierunku drzwi. Ujrzeli w nich bruneta w rozpiętej, białej koszuli, która odsłaniała jego szarą koszulkę z krótkimi rękawami. Na nogach miał założone niebieskie, podarte dżinsy, a na stopach: zielone adidasy.
   - Czego ode mnie chciałeś, Natsu?


  Przez ulice zazwyczaj ruchliwej Magnolii przemierzała szatynka o niebieskich oczach, ubrana w nowy strój, który składał się z: Czerwonej koszulki na ramiączkach, białego żakietu, luźnych, niebieskich dżinsów i zielonych adidasów. Tą osobą była oczywiście nasza kochana Strażniczka Magicznej Bramy, która tydzień temu uciekła z organizacji Tanga.
  Idąc wzdłuż domów, nagle oparła się ręką o murowaną ścianę jednego z budynków, uginając kolana. Nie dość, że nie jadła nic od pięciu dni, to jeszcze nie spała całymi nocami. Jej powieki chciały już się zamknąć, ale dziewczyna jeszcze nie dała im tego zrobić. Jeszcze nie teraz. Musiała kogoś wreszcie powiadomić o tym, jak można przywrócić magię. Mimo wszystko chęć wyspania się wygrała. Oczy jej się zamknęły. Upadła na ziemię, tracąc przytomność...



Tak więc. Rozdział miał być na 1 maja, bo myślałam, że się nie wyrobię, bo straciłam na jakiś czas wenę. Ostatecznie napisałam szybciej, bo nagle wena wróciła, a stwierdziłam: "E tam, co ja będę im kazała dłużej czekać?".
Tak, najdłuższy na tę chwilę rozdział O_o. Teraz rozdziały będą miały taką długość ^^" No więc, mam nadzieję, że rozdział się spodobał i zapraszam do komentowania! :3 

11 komentarzy:

  1. Rozdział się baaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo podobał ^.^
    Natsu jest taki uroczy <3
    I tak się właśnie zastanawiałam nad tą rozmową z Grayem XD
    Ciesze się, że rozdział taki długi i że takie długie już będą :3
    Trochę powtórzeń było i literówek:
    ,,Gdy już miała go założył na głowę, otworzyła szeroko powieki i z przerażeniem w oczach spojrzała na trupa pod jej nogami." ~ założyć
    ,,Skierowała się w stronę żelaznych drzwi. Otwierając je, rozległo się skrzypnięcie drzwi." ~ niepotrzebnie po raz drugi drzwi
    ,,Życie to zadanie, które powierzył na Bóg." ~ nam
    ,,Upadli na ziemię, ale po chwili już stali na nogach Natsu już miał coś powiedzieć, ale Lucy zakryła mu usta ręką." ~ zjadłaś kropkę
    ,,Chciałem ją przynieść jej przynieść." ~ bez pierwszego przynieść
    Mam nadzieję, że nie zabijasz *w*
    Smutam za Natsu i Happiego, biedaczyska :c
    Ślę weny i pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobał! ~
      O Boże, ale ja dużo tych literówek i powtórzeń napisałam O_o Od teraz chyba zacznę sprawdzać, czy wszystko dobrze napisałam XD
      Dziękuję za komentarz i wenę i również pozdrawiam! ^^

      Usuń
  2. Rozdział mi się podobał :D! NaLu NaLu :D Nawet nasz kochany kocur jaki był uroczy z ciasteczkiem. Najciekawsze, że Gray pierwsza rzecz jak wszedł nie powiedział czego chciałeś kretynie xDDDDD

    Ślę wenę i pozdrawiam, :)

    PS: Co do weny to Yuki ma takie problemy, ja akurat zawsze mam co ją trochę przeraża:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, zapomniałam o tym, że Gray by tak powiedział XD
      Tak, nareszcie udało mi się coś napisać z Nalu! B|
      Nasz kochany kocur uroczy był, tylko zepsuł wszystko tym swoim "Lucy jest zboczona!" ;-; No ale cóż, niemożliwym byłoby to, żeby tak nie zareagował xD
      Dziękuję za wenę i również pozdrawiam! :D

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Naaalu <3 Słodko ^*^ Rozdział mi się bardzo podobał, ale jak Happy mógł nazwać Lucy zboczuchem? >.< zUy Happy, zUy! >.< A Lucy go pocałowała! >.< Tylko nie zabijaj Erzy, plose :c x.x

    Przesyłam wenę no i pozdrawiam! :3

    Twoja nowa czytelniczka, Hoshi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no wiesz, Happy młode to to i nic nie rozumie ;-;
      Spokojnie, nie zabiję Erzy, bo co do niej to mam jeszcze duuużo planów :>
      Cieszę się, że spodobał ci się rozdział i mam nadzieję, że i następne ci się spodobają! :D
      Nowa czytelniczka? hmmm... Czuję się tak jakbym dostała nowego kota do przytulania! :D
      Dziękuję za wenę i również pozdrawiam! :)

      Usuń
  5. Hejo ^^ Znalazłam dzisiaj Twojego bloga i musze Ci powiedzieć, że strasznie mi się spodobał! Jest świetny <3 Tylko szkoda, że na razie jest tak mało rozdziałów z chęcią bym się jeszcze trochę nimi na cieszyła no ale cóż pozostaje czekać :D Tak przy okazji masz już plany odnośnie długości tego opowiadania? Co do samego rozdziału jest boski! NaLu się zaczyna taki mi słodko, Happy też uroczy nawet z tym swoim: "Lucy jest zboczona! ", dał ciasto więc można mu wybaczyć ;3 Jestem ciekawa jak zatrzymasz Graya w FT i kim jest nasza strażnika ^^ Nie mogę się też doczekać co będzie z Ercią , uwielbiam ją ;D ^^ Co do samego pisania nie robisz żadnych ambitnych błędów tylko literówki (a przynajmniej ja nie zauważyłam) więc masz tutaj ogromnego plusa tak samo jak za częste dodawanie rozdziałów (u niektórych trzeba czekać miesiącami ;_;) I pamiętaj też, że od dzisiaj masz nową stałą czytelniczkę ^^
    Przesyłam wieeeeeeelkie pokłady weny w postaci słodyczy (mam nadzieje, że uwielbiasz je tak jak ja ;> a jak nie to napisz co wolisz xD) do następnego!
    Bye bye
    Rayka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna stała czytelniczka <3 Znowu mam zaciesz :D
      Nie, nie mam żadnych specjalnych planów co do bloga, ale zdradzę, że będzie na pewno długi ;)
      Co do zatrzymania Graya w FT, to będę musiała w końcu wymyślić jak go zatrzymać, bo jeszcze nie wiem jak to zrobić ;-;
      Tożsamość Strażniczki ujawni się w następnym rozdziale ^^ Ercie też postaram się zmieścić w rozdziale 8 ^^
      Ufff, cieszę się, że tylko literówki robię xd
      Dziękuję serdecznie za komentarz i wenę i słodycze *^*!
      Bye bye :3

      Usuń
  6. Witaj :)
    Zaprosiłaś mnie na bloga już jakiś czas temu, ale dopiero teraz się za niego wzięłam i raczej będę zbiorczo go czytała, gdyż rozdziały są po prostu za krótkie, by na bieżąco czytać.
    Ogólnie opowiadanie nie jest złe, spodobał mi się sam pomysł z odrodzeniem (który wyjątkowo jest popularny ostatnimi czasy), a same wydarzenia miło mi się czytało. Jednak mam parę uwag. Otóż czasami akcja mknie jak szalona, niektóre rzeczy dzieją się za szybko. Dodatkowo za dużo razy używać "to". W sensie "Oddasz nam to". Zasadniczo tak się nie powinno pisać. Dalej. Sama od niedawna to wiem, ale pisanie "szkarłatnowłosa" itd. jest błędem. Nie ma niebieskooka itd. To jest błąd. Robisz sporo literówek, ale takich, które word spokojnie wyłapuje. Czasami naprawdę dziwnie się czyta zdania, gdy całkowicie przekręciłaś słowo. I to nie jest brak ogonka, czy ostatniej litery, ale dość dziwny błąd, przez który miło przyjemnie się czyta. Dalej. Te teksty w nawiasach od ciebie są niepotrzebne. Mi osobiście tylko przeszkadzały w odbiorze. Musisz zwracać uwagę na formę czasowników, gdyż czasami błędnie ją pisałaś. Po co japońskie sentencje? Nie można po polsku? Jesteśmy w Polsce! Rozumiem jakieś słowo itd, ale całe zdania wcale nie umilają czytania, wręcz odwrotnie. I tak nie zrozumiem, więc po co się tak bawić? Dobra... Chyba tyle błędów. Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazisz. Człowiek uczy się na błędach, ale trzeba mu je wskazać. Ogólnie fajnie piszesz, są jakieś opisy, a nie tylko puste dialogi (co sama robiłam w swych pierwszych opowiadaniach) i sam pomysł jest ciekawy.
    Weny, czasu i sprawnego kompa!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam bardzo ciekawa twojego zdania na temat mojego bloga i wreszcie się doczekałam! :)
      Wiem, muszę trochę "spowolnić" tę całą akcję, bo ostatnio zdałam sobie sprawę z tego, jak ona jest szybka :/
      Cóż, racja... Powinnam te zdanie napisać w języku polskim... Więcej nie popełnię tego błędu :')
      Spoko, nie obrażam się :D Ja tam lubię słuchać, co robię źle, bo wtedy wiem, co mam poprawić :)
      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam! :)

      Usuń