czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział 2 - Awantura

      Pomieszczenie urządzone było tak, że przez każdego przeszłyby ciarki. Ściany, sufit oraz podłoga były kamienne. Na ścianach powieszone zostały ludzkie kości zafarbowane na szkarłatny kolor. Na jego środku stał metalowy fotel i szklana kula, która była napełniona do połowy jakimś fioletowym pyłem. Od czasu do czasu przebiegał jakiś szczur.
      Rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. W ich progach pojawiła się dziewczyna w podartej koszuli i niebieskich spodniach, na których znajdowały się plamy krwi. Jej włosy były czarne i poplątane, twarz zaś brudna, gdyż nie dawali jej dostępu do prysznicu. Warga została rozcięta.
       Za nią pojawiła się jakaś ręka, która ją popchnęła. Upadła. Była metr przed fotelem. Odwróciła głowę do dwóch mężczyzn ubranych w białe kombinezony i hełmy. W rękach trzymali karabiny.
       - Obiekcie 876... Siadaj na fotelu. - Rozkazał jeden z nich, przybliżając się do niej. Ona jedynie splunęła krwią na jego buty. Za takie zachowanie kopnął ją w brzuch, przez co znalazła się na drugim końcu pokoju. Złapała się za obolałe miejsce.
       Drugi podszedł do niej i brutalnie złapał za włosy. Miotała się, próbowała się uwolnić, ale na próżno. Posadził ją na fotelu. Pierwszy pilnował, aby trzymała ręce na ramionach niewygodnego siedzenia. W ręce miał jakiś "pilot" z przyciskami. (dop. Sasuke: Zazwyczaj piloty są z przyciskami...) Wcisnął jeden z nich, po czym na nadgarstkach pojawiło się coś w stylu kajdan.
       - Nie bylibyśmy tak brutalni, gdybyś nas posłuchała. - wzruszył ramionami. Nie odpowiedziała. - Niepotrzebnie się miotałaś. I tak umrzesz.
       Znowu milczenie.
       - ... No chyba, że odpowiesz na nasze pytania. - dokończył. "Obiekt" popatrzył się na niego groźnie.
       - Przecież każdy wie, że i tak mnie zabijecie... - burknęła. Jej głos był zachrypnięty.
       - Nie pyskuj, tylko odpowiadaj. - powiedział, gdy drugi podpinał jakieś kable do fotela. - Gdzie to znajdziemy? - przełknęła i popatrzyła i popatrzyła się w lewo.
       - Nie wiem, o czym mówisz...
       - Och, ty doskonale wiesz o czym mówię. - prychnął. - Gadaj. Gdzie jest Magiczna Brama?
****
       Lucy była w pewnej kawiarence i piła kawę. Siedziała zaraz przy oknie. Rozmyślała o tym, czy aby na pewno uda jej się ich wszystkich znaleźć, i czy nie powinna się poddać. Natychmiast pokręciła głową, odpędzając myśli.
       Lucy, nawet tak nie myśl..., pomyślała, Przecież oni mogą być tak blisko!
       
- ... Coś ty zrobiła z moją bluzą?! Czy ty wiesz ile ona kosztowała? - usłyszała szorstki głos. Odwróciła głowę do chłopaka ubranego w dresy i drobnej, niebieskowłosej dziewczyny w białej, prostej sukience i fartuszku.
       Powodem awantury było przypadkowe wylanie kawy na bluzę bruneta w dresie.
       - P-przepraszam, to więcej się nie powtórzy... - wyszeptała znajomym głosem dla Lucy. Chciała się wycofać, ale on brutalnie złapał ją za włosy.
       Kto miał taki głos? Skąd ja ją znam? , pomyślała.
       - Przeprosiny nie wystarczą, dziwko! - warknął, po czym uderzył ją w brzuch. - Odkupisz ją!
       - T-tak... - złapała się za obolałe miejsce, po czym spróbowała wstać, jednakże dres nie umożliwił jej to. Lucy przyjrzała się bardziej dziewczynie.
       - Dawaj kasę, McGarden! - syknął.
       Blondynka otworzyła szeroko powieki, po czym wstała. Wściekła i oburzona ruszyła w ich stronę. Stanęła pomiędzy nimi. Popchnęła chłopaka, przez co zachwiał się i zrobił parę kroków do tyłu, ale nie upadł. Groźnie spojrzał na Heartfillię.
       - Nie masz nic lepszego do roboty, niż bicie dziewczyn? - odezwała się jako pierwsza.
       - Zamknij ryj, suko! - powiedział przez zaciśnięte zęby. Chciał ją uderzyć, ale uniknęła ataku, po czym kopnęła go w krocze. Złapał się za swoje "klejnoty". Lucy skorzystała na sytuacji i chwyciła rękę Levy. Wycofała się razem z nią na drugi koniec kawiarni.
       - D-dziękuję. - Na jej twarzy pojawił się uśmiech i blady rumieniec. - Jak mogę ci się odwdzięczyć?
       - Nie, nie! To nic! - pomachała rękoma. Spojrzała na brzuch dziewczyny, na którym trzymała ręce. - Boli cię? - spytała poważnie. Niebieskowłosa pokręciła głową.
       - To nic takiego. - wyszczerzyła zęby. Popatrzyła się na szyję blondynki. - Ładny naszyjnik. - stwierdziła. Lucy pomyślała, że to jest idealna okazja, by przywrócić jej wspomnienia. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale ktoś wołał Levy, więc musiała się oddalić. Czekoladowo-oka odprowadziła ją wzrokiem, po czym ruszyła do swojego stolika. Usiadła na krześle. Chwyciła filiżankę kawy i dokończyła ją. Postanowiła poczekać na nią chwilę. Kiedy zobaczy, że niczym się nie zajmuje, porozmawia z nią na spokojnie i da dotknąć biżuterię...
****
        Dziewczyna nie chciała odpowiadać na żadne z ich pytań. Milczała, przez co od czasu do czasu była potraktowana paralizatorem, który był zamontowany w fotelu. Mimo bólu, który jej zadawano i tak nie chciała nic powiedzieć. Wiedziała, że i tak ją zabiją. Wiedzieli, jaki ma plan, więc nie mogli jest zostawić przy życiu.
        Jeden z nich wyciągnął małą buteleczkę, która została napełniona do połowy jakąś cieczą. Brunetka zorientowała się, że to trucizna.
        - Gadaj. - Przedmiot znalazł się na wysokości jej oczu. - Albo zmusimy cię do wypicia tego. Za tydzień będziesz leżała martwa.
        - Nic nie wiem. - rzekła.
        - O ile dobrze nam wiadomo, twoimi przodkami są strażnicy Magicznej Bramy. Z pokolenia na pokolenie była przekazywana wiedza gdzie znajduje się Magiczna Brama, jaka jest jej moc i kto jej strzeże... Niemożliwym jest, żebyś nic nie wiedziała. - wcisnął jakiś przycisk na pilocie, przez co została po raz kolejny potraktowana paralizatorem. Mimowolnie krzyknęła. Z jej oczu spłynęła pierwsza łza. Natychmiast by ją otarła, gdyby nie te głupie kajdany.
        - Zróbcie ze mną co chcecie... - odezwała się po dłuższej chwili słabym głosem. - Odetnijcie mi wszystkie kończyny, wydłubcie mi oczy... Odbierzcie słuch... - Spojrzała na nich groźnym wzrokiem. - Nic nie powiem, gdyż jestem strażniczką Magicznej Bramy...
        - Skoro tak... - Znowu wcisnął jakiś przycisk. Rozległo się szumienie. Kula i dziewczyna zaczęły się świecić. - Czas odebrać ci magię i życie...
****
        Minęła godzina. Zza lady pojawiła Levy, ale tym razem ubrana w normalny strój: niebieską bluzkę i rozpiętą, dżinsową kurtkę, pomarańczową spódniczkę i białe sandały. Na ramieniu miała, o tym samym kolorze co spódniczka, torebkę. Gdy wychodziła z kawiarni, blondynka zostawiła na stoliku pieniądze i szybkim krokiem ruszyła za nią.
        Gdy ją dogoniła, były już na ulicy przez budynkiem, w którym pracowała niebieskowłosa. Szturchnęła ją lekko w ramię. Zdziwiona brązowooka popatrzyła się na Lucy.
        - Cześć! - uśmiechnęła się, lekko przechylając głowę. - Dzisiaj krótko pracowałaś, co nie?
        - Tak... - odwzajemniła uśmiech. - Szef pozwolił mi wcześniej wyjść, ponieważ mam coś ważnego do załatwienia.
        - Rozumiem. - Przez chwilę trwała cisza. - Mam pewną prośbę...
        - Jaką?
        - Cóż... - Nie wiedziała, od czego zacząć. Westchnęła, po czym ściągnęła naszyjnik. - Mogłabyś... Mogłabyś dotknąć ten naszyjnik? - mruknęła. Kątem oka spojrzała w prawo: Zobaczyła małe dziecko proszące swoją mamę, proszące żeby kupiła mu zabawkę. Ona jednak chciała mu wytłumaczyć, że nie mają na to pieniędzy.
       Levy popatrzyła się na Lucy zdziwiona, gdy podsunęła jej biżuterię pod nosem.
       - O-ok... - zgodziła się z podniesioną brwią. Chwyciła naszyjnik i chwilę trzymała go w dłoni. Po paru sekundach otworzyła szeroko oczy i spojrzała zdumiona na czekoladowooką. Ścisnęła mocniej przedmiot, po czym rzuciła się na Lucy. - Lu-chan! - Po chwili oderwała się od niej, nieco uspokojona, ale kąciki ust nadal był wykrzywione w uśmiechu. - Jak...?!
      - Pamiętasz może Boga? No wiesz, kiedy umarłaś? - Poczuła na sobie wzroki innych ludzi. Usłyszała nawet komentarze typu: "O czym ona gada?" albo: "Nienormalna, czy co?". W końcu rzadko spotyka się kogoś, kto mówi do innej, że umarła i czy pamięta spotkanie z Bogiem!
     - Mhm. - Pokiwała twierdząco głową. - Było coś takiego.
     - Mówił ci, że magowie maja dwa życia?
     - Też... - skinęła głową, po dłuższym namyśle.
     - Ten naszyjnik. - odebrała przedmiot przyjaciółce. - Przywraca wspomnienia odrodzonym magom.
     - Ale... Przecież odebrano nam ją! - wykrzywiła usta w grymasie.
     - "Nadal jesteś magiem. Jest ukryta w twoim sercu. Musisz ją tylko od nowa odkryć" - zacytowała. - To powiedział mi Bóg... - westchnęła, zakładając biżuterię na szyję. - Może w bibliotekach trochę znajdziemy informacji.
     - ... Ja chyba wiem gdzie możemy poszukać... - uśmiechnęła się. - Pewna staruszka pracuje w bibliotece, do której rzadko kto przychodzi. Czasem mi opowiadała, że były czasy, kiedy ludzie używali magii oraz, że ma parę ksiąg o niej. - Lucy mocno się zdziwiła. Otworzyła szeroko oczy. - Jestem pewna, że tam znajdziemy to, czego potrzebujemy. - Kąciki ust blondynki lekko się podniosły. - Możemy kiedyś się umówić. Ale nie dzisiaj, ani jutro. Za tydzień raczej będę wolna. - Chciała się już odwrócić, ale towarzyszka ją złapała za nadgarstek. Zdumiona popatrzyła się na czekoladowooką. - Coś jeszcze?
     - Tak... - Kiwnęła. - Znasz może niektórych z gildii?
     - Połowę raczej tak.
     - Mogłabyś mi ich kiedyś przyprowadzić? Chciałabym przywrócić im wspomnienia. - oznajmiła. Przez parę chwil trwało milczenie.
    - Ok. - zgodziła się i uśmiechając się przechyliła nieco głowę. - Nie ma sprawy.  - Heartfillia ją puściła, pozwalając odejść. Patrzyła, jak odchodzi. Gdy zniknęła z jej zasięgu wzroku, także udała się w swoja stronę. Zmrużyła nieco oczy, jak zobaczyła po przeciwnej stronie drogi znajomy, biały szal, różowe, sterczące włosy i niebieską czuprynę i ogon. Lucy otworzyła szeroko powieki, gdyż rozpoznała w nich Natsu i Happiego.
    Nie zastanawiała się nawet chwilę. Zanim się zorientowała, już była na środku ulicy. W ostatniej chwili spojrzała na zbliżający się ku niej pojazd. Chciała się ruszyć, ale nie mogła. Jakby została sparaliżowana. Kierowca chciał się zatrzymać, ale jechał z zbyt dużą prędkością. Po chwili Lucy znalazła się na masce samochodu. Głową rozbiła szybę w aucie. Poleciało kilka stróżek krwi po jej czole. Ostatnie, co zobaczyła, to ciemność, która oznaczała utracenie przytomności...
Najgorszy rozdział ze wszystkich... Porażka... Chciałam fajnie opisać ten wypadek, ale wyszło gówno, za przeproszeniem... Nie jestem zadowolona... :/ 
Sasuke: Gdybyś się postarała choć trochę...~
Zamknij ryj... Nie mam ochoty słuchać twojej gadaniny... *wygania z pokoju*
Tak w ogóle zmieniłam wygląd bloga. Podoba się wam?
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał... Do następnego rozdziału i... bai bai! ^^
   


     
 

4 komentarze:

  1. Ja mam wyczucie trafiłam na nowy rozdzialik :D Spokojnie każdy się uczy pisać, po jakimś czasie także dobrze będziesz pisać o wypadkach ^^" (a może lepiej nie pisz..) Co do rozdziału podobało mi się, że pierwszą kogo obudziła Lucy była Levy chociaż zdziwiło mnie, że ona zamiast od razu rzucić się w poszukiwania dojechała z tygodniem xD (no cóż magowie zajęta sprawa) Miałam jednak nadzieję, że Natsu uratuje ją z pod tego samochodu. No cóż może magowie mają nie 2 a 9 żyć jak koty? Co ty na to Happy, Loke?! xDDD jak nic by mnie zatłukli za taką odpowiedź albo Loke by stwierdził, że jestem urocza xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, więcej nie będę pisać wypadków XD Powiedziałabym ci, czemu Levy z tygodniem wyskoczyła, ale nie mogę tego zrobić bo spojlery ci zrobię >.>
      Dziękuję za komentarz i przesyłam pozdrowienia ^^

      Usuń
  2. Hejka ^w^ Nie jest tak źle z tym wypadkiem... Mnie bardziej interesuje kim jest ta ,, strażniczka Magicznej Bramy", podoba mi się jej wątek. Swoją drogą, nikogo nie dziwi, że Happy ma ogon, czy nosi doczepiany? Pozdrawiam i życzę weny, czasu na pisanie czy czego tam Ci potrzeba ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę nie jest tak źle? :') Zastanawiałam się, czy dać Happiemu ogon, czy nie dać... No bo w końcu nie jest już kotem, ale uroczo wygląda (jak dla mnie) na obrazkach jako człowiek z ogonem, więc... ostatecznie dałam mu ten ogon ._. ^^"
      Dziękuję za komentarz i przesyłam pozdrowienia z ciastkami \(^_^)/

      Usuń