Po kilku dniach po odzyskaniu wspomnień z tamtego wcielenia, Lucy zrozumiała, że straciła swoje klucze. Gwiezdne Duchy. Przyjaciół. Myślała, że popadnie w depresję.
Chciała odzyskać swoją magię. Szukała sposobów. No ale, do cholery, jak to zrobić? Ten Bóg tylko powiedział, że jest ukryta w jej sercu i musi ją od nowa odkryć!
Ładne mi wskazówki, pomyślała.
Pokręciła głową.
Siedziała już w autobusie. Głowę miała opartą o okno. Patrzyła na mijane drzewa, ludzi i budynki. Przymrużyła lekko oczy, kiedy ujrzała różową, czuprynę.
Wiśniowe, sterczące włosy... , pomyślała, po czym szepnęła:
- Wiśniowe, sterczące włosy! - gwałtownie wstała, gdy pojazd się zatrzymał. Chwyciła swoją torebkę i już chciała skierować się do wyjścia. Niestety autobus był tak przepełniony ludźmi, że musiała czekać, aż ktoś ją przepuści, albo poczekać aż zwolni się trochę miejsca. Po minucie wydostała się z wnętrza autobusu. Jak autobus przejechał, porozglądała się po otoczeniu, szukając tego samego koloru włosów. Kiedy je odnalazła, zaczęła się przepychać przez grupę ludzi z turbanami na głowie. Na początku myślała, że to są prawdziwi Arabowie, ale potem zrozumiała, że to są tylko cosplayerzy. Uśmiechnęła się pod nosem i szybkim krokiem skierowała się do chłopaka. Jednak gdy była kilka metrów przed nim, zatrzymała się.
I co ja mu powiem? , pomyślała. - "Hej. Jestem Lucy. Mam do ciebie taką pewną sprawę. Czy mógłbyś pomacać mój naszyjnik? Jest to dla mnie bardzo ważne." Cholera, brzmiałabym jak idiotka!"
Różowowłosy oddalał się. Dziewczyna przegryzła wargę. Ruszyła w jego stronę. Przecież to mógł być Natsu!
Zanim się zorientowała, już stała za nim. Nieśmiało dotknęła go w ramię. Ten natychmiast się obrócił. Na jego twarzy znajdowały się nieliczne zmarszczki. Na czole posiadał mało widoczną bliznę. Tęczówki oczu nie były czarne, lecz niebieskie. Dopiero w tej chwili Lucy zorientowała się, że jego włosy zaczynają siwieć przy końcówkach.
To nie może być Natsu..., pomyślała, Chociaż... Mógł się urodzić w wcześniej ode mnie o jakieś kilkadziesiąt lat...
Przełknęła ślinę.
- P-przepraszam? - odezwała się nieśmiało.
- Czego? - Zapytał szorstko.
- Ł-ładny mam naszyjnik? - Ściągnęła z szyi biżuterię. Mężczyzna znużonym wzrokiem popatrzył się na zwisający z palca dziewczyny przedmiot. - Chce pan dotknąć?
- Nie zawracaj mi głowy. - powiedział po dłuższej chwili, po czym się odwrócił na pięcie i poszedł w swoją stronę. Minęła chwila, zanim Lucy zorientowała się, że odszedł.
- Ale proszę pana! - dogoniła go. - Niech pan po prostu dotknie... - Nagle naszyjnik znalazł się na wysokości jego oczu. - Proszę... - szepnęła. Niebieskooki jedynie westchnął zrezygnowany.
- Niech ci będzie... - Zabrał naszyjnik i chwilę trzymał go w dłoni. Po kilkunastu sekundach oddał go dziewczynie. - Następnym razem nie dawaj innym do dłoni takich przedmiotów. Okazja czyni złodzieja. A on wygląda na dość drogi. - mruknął i poszedł sobie. Lucy odprowadziła mężczyznę wzrokiem. Założyła biżuterię na szyję i odwróciła się. Zmarszczyła brwi.
- Dzięki za radę... - burknęła. - Kiedy ja ich znajdę...? Szukam od dwóch tygodni i nawet nie znalazłam najmniejszych śladów...
****
Powoli się budził. lekko otworzył powieki. Jego oczom ukazała się niebieska ściana. Przewrócił się na drugą stronę i mruknął coś niezrozumiałego pod nosem. Kiedy znowu się przewrócił, upadł na podłogę. Przeklął po cichu, po czym ułożył się w pozycji pół-leżącej Pomasował obolałe miejsce i chwiejnie wstał.
Był ubrany w czarny podkoszulek z napisem "Fuck you" i białe bokserki. Jego różowa czupryna była poczochrana.
Wzrok skierował na łóżko stojące po przeciwnej stronie pokoju, w którym zauważył niebieskie włosy i niebieski ogon. Podszedł do drobnego chłopca zielonej, trochę za dużej, koszulce i luźnych, czerwonych spodenkach w kratkę. Przytulał pierzynę, zamiast się nią przykryć. Mówił coś do siebie niezrozumiałego.
Szesnastolatek szturchnął go w ramię. Ogoniasty otworzył czarne oczy. Popatrzył się na współlokatora pokoju.
- Co?
- Jestem głodny, Happy. - odpowiedział natychmiast. Jego brzuch zaburczał. Położył na nim rękę.
- Nie możesz sobie sam zrobić kanapki, Natsu? - burknął. Przeciągnął się i ociągając się zszedł z łóżka.
Pokój był mały, ale wystarczający, by pomieścić dwójkę osób. Przy lewej ścianie i prawej stało po jednym łóżku i szafie. Na środku pomieszczenia leżał czerwony dywan, który dawno nie był odkurzany, tak samo jak i podłoga. Przy jednej ze ścian stało drewniane biurko, na którym panował bałagan. Nad nim umieszczone było okno, przez które wpadały promyki słońca. W pokoju panował taki bajzel, że niektórzy nazwaliby to pomieszczenie Stajnią Augiasza. Czekaj, nie. Wszyscy tak by powiedzieli (A raczej mówią). Jednak im to nie przeszkadzało. Ich wymówką było: "Nie mamy czasu na sprzątanie.", co znaczyło: "Nie chce nam się".
Happy wyszedł z pokoju, a za nim ruszył Natsu. Znaleźli się w małym korytarzu z zgniło-zielonymi ścianami. Znajdowała się tam czwórka drzwi. Jedne z nich prowadziły do kuchni. Niebiesko-włosy otworzył drzwi.
Kuchnia nie była ogromnym pomieszczeniem. Jednak zmieściła się w niej lodówka, kuchenka, parę blatów, szafek, zlew, stół itd.. Kolor tapety był biały. Przy suficie przy niektórych ścian była trochę zdarta.
Chłopiec podszedł do lodówki. Wyjął z niej mleko. Następnie podszedł do jednej z szafek. Po chwili w dłoni trzymał płatki. Postawił pożywienie na blacie. Zanim się zorientował, już nalewał mleko do miski z płatkami. Gdy skończył przygotowywać "danie", podszedł do stołu, przy którym siedział uśmiechnięty Natsu. Przysiadł się do niego i... zaczął jeść posiłek.
- Ej? A ja?
- Za to, że mnie obudziłeś, nie dostaniesz śniadania. - wystawił język. Natsu przymrużył oczy. - A tak poza tym nie możesz zrobić sobie sam tych płatków? - westchnął. Czasem miał wrażenie, że to on jest dorosły, a on dzieckiem...
Zadzwonił dzwonek telefonu. Happy popatrzył się na Natsu wzrokiem, który znaczył: "Odbierz, bo mi się nie chce".
Chłopak wstał i podszedł do blatu, na którym stał smartfon, który tak naprawdę był Nokią, ale oni lubieli go nazywać w ten sposób. Ale to tylko szczegóły...
- Natsu?
- Czego chcesz, odjebie? - odezwał się, gdy usłyszał głos swojego przyjaciela. Graya.
- Nie nazywaj mnie tak, głupi napaleńcu!
- To jak mam mówić? Ekshibicjonista? Nudysta? Lodówka? Gołodupiec? - zaczął wymieniać przezwiska.
- Żadne z powyższych! - warknął. - Nie ważne... Mam do ciebie sprawę. Przyjdź do mnie jutro. Jeśli nie przyjdziesz, nogi z dupy ci powyrywam!
- Sprawy miłosne? - zaczął ruszać brwiami.
- Z-zamknij ryj! - Natsu zaczął przypuszczać, że się zarumienił. Roześmiał się głośno. - Z czego rżysz?
- Z n-niczego... - otarł łezki z kącików oczu. - T-to kiedy mam przyjść? - zapytał, ciągle rozbawiony.
- Jutro o wpół-do piętnastej. Tylko nie rano ani wieczorem!
- Czemu? Nie mów, że nie jesteś, lub nie będziesz już prawiczkiem!
- ZAMKNIJ RYJ! JAK PRZYJDZIESZ DOSTANIESZ TAKI WPIERDOL, ŻE NIE BĘDZIESZ MÓGŁ SIEDZIEĆ PRZEZ NAJBLIŻSZY MIESIĄC! - wrzasnął, po czym się rozłączył. Odwrócił się do Happiego. Chłopiec próbował powstrzymać się od śmiechu, ale ledwo mu to wychodziło. Wstał i odniósł miskę do zlewu.
- Happy. - odezwał się po jakimś czasie. - Idziemy dzisiaj do Hargeonu...
- Aye, sir! - uśmiechnął się i podskoczył.
****
~-~W tym samym czasie, u Graya~-~
Gray stał na środku pokoju i przeklinał pod nosem wpatrując się w ekran telefonu. Był czerwony jak burak.
Do pomieszczenia weszła czarnowłosa kobieta ubrana w niebieską sukienkę i zielony fartuch w różowe kwiaty. Jej tęczówki oczu były niebieskie. Na stopach miała białe pantofle.
- Gray, syneczku? - podniosła jedną brew. - Dlaczego jesteś czerwony? - Matka podeszła do siedemnasto-latka i dłonią dotknęła jego czoła, po czym natychmiastowo oddaliła ją od głowy Graya. - Matko! Ty chyba masz gorączkę! Czekaj, zaraz przyjdę po termometr. - oznajmiła. Gdy wyszła z pokoju, usłyszał jej głos: - Za ten czas się ubierz! - Chłopak spojrzał w dół: Ubrania leżały na podłodze, a on stał w samych bokserkach. Krzyknął swoje: "Jak?! Gdzie?! Kiedy?!" i ubrał się.
_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~
Wiem, strasznie krótki itd.. Ale to początki więc~
Sasuke: Po prostu nic się jej nie chce...
Bingo! Dlatego też wyszedł taki jaki wyszedł... Nic się tak właściwie nie działo. :P
Sasuke: Mówiłem ci...
Co mi mówiłeś? >.>
Sasuke: Mówiłem ci, że nie umiesz pisać ff. Ale ty cały czas swoje: "E tam, przesadzasz ogrodniku". I jaki ogrodnik, do cholery?
No co...? Przesadzasz jak ogrodnik xd
Sasuke: Yhm...
Mniejsza! Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i... No i co jeszcze? A, no tak... Bai bai!^^
Nie mogę przestać się śmiać XD Nie prawda, że nie umiesz pisać :3 Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę weny, wolnego czasu i jeszcze raz weny ;3
OdpowiedzUsuńDziękuję~ <3 Poprawiłaś mi humor :') Mój kot mnie już nie kocha i buczy na mnie ;-;
UsuńSasuke: On nigdy cię nie kochał...
Akysz! Nie masz nic lepszego do roboty, niż wtrącanie mi się do odpowiedzi na komentarze? ;-;
Sasuke: Mam, ale lubię cię dręczyć.
Mamusiu ;-; Sasucz jest zły ;-;
Sasuke: Twoja matka ma cię w du*ie.
Wyrażaj się!
Mniejsza xd
Dziękuję za komentarz i coś bym jeszcze dopisała, ale nie wiem co :')
Cześć niedawno zaczęłam szukać sporo blogów do czytania ;P O dziwo rozsiały się one jak grzyby po deszczu ^^ Co do opowiadania. Fajny pomysł lubię mieszanie z czasami tylko ta szkoła trochę mi ciąży. Ciężko mi dalej sobie ich wyobrażać w szkole xD Biedna Lucy biegająca z naszyjnikiem po ulicy, aż mi jej żal że musi zaczepiać tyle obcych sobie Ludzi. Jesteś drugą albo trzecią osobą co po opowiadaniu rozmawia z Saskiem xD Będę tu często zaglądać czy nie ma nowego rozdziału
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę zapraszam do mnie na bloga:
http://fairy-tail-fan-fick.blogspot.com/
Cieszę się, że spodobało ci się moje opowiadanie ^^ O Boże, znowu będę miała zaciesz XD
UsuńEkhem: Lucy Heartfilia, lat 16: Musi dawać obcym ludziom macać swój naszyjnik. XD
Sasuke!
Sasuke: Czego?
Nie wiedziałam, że jesteś partnerem innych :'( Normalnie jak arab.
Sasuke: Nie porównuj mnie do terrorystów...
Nie! Zdradzasz mnie T_T
Sasuke: Przecież nawet nie jesteśmy w związku...
Cichaj! Akysz! *wygania z pokoju*
Jak będę miała wolny czas, to wejdę na twojego bloga :)
Pozdrawiam \(^_^)/
To takie w stylu Graya...
OdpowiedzUsuńŚwietnie.
To takie w stylu Graya...
OdpowiedzUsuńŚwietnie.