Otworzyłam powieki: Jedyne, co zobaczyłam, to pustka. Nie widziałam nic, poza ciemnością. Powoli wstając, porozglądałam się, z nadzieją, że ktoś tu jest. Nikogo jednak tu nie było oprócz mnie.
Zrobiłam krok do przodu. Przełknęłam ślinę. Właśnie wtedy przypomniałam sobie, co się stało.
Ja umarłam.
Dobrze pamiętam to wydarzenie. Krzyki, piski, błagania, płacz...
Straciłam moich najbliższych... Erzę, Graya, Wendy, Happiego...
"Natsu"
Zaczęłam sobie uświadamiać, że jeśli zginęłam, to powinien się pojawić Bóg.
" W takim razie", pomyśłałam, "Gdzie on jest?"
Gdzie jest ten miłosierny, dobry, kochający Bóg? Czy to możliwe, że go nie ma?
Kręcąc głową, natychmiast odpędziłam od siebie te myśli.
Popatrzyłam się na moje dłonie. Podniosłam je na wysokość moich oczu: Były pół-przeźroczyste.
- P-przepraszam? - Powiedziałam drżącym głosem. - Jest tu ktoś?
- Tak. - usłyszałam. - Bóg. - Nie wiedziałam co zrobić. Uklęknąć? Nadal stać? Ostatecznie pozostałam w tej samej pozycji.
- Ach... - Nie wiedziałam co powiedzieć. - Mam taką małą prośbę...
- Jaką, moje dziecko? - Nagle przypomniał mi sie Trzeci.
- Mogłabym zobaczyć, co się dzieje tam na ziemi... W Magnolii? Ostatnio wiele okropnych rzeczy się zdarzyło... - szepnęłam. Przez chwilę trwała cisza. Nagle przed moimi oczami ukazał się obraz Magnolii: Ruiny walały się praktycznie wszędzie. Nasza ukochana gildia także została zniszczona. Krew farbowała gruzy na szkarłatny kolor. Mieszała się z kałużą. Mieszkańcy miasta zrobili coś w stylu obozów. Kobiety zajmowały się posiłkami, zaś mężczyźni szukali innych ocalonych. Dzieci pozostało prawdopodobnie z 15-20. Większość "małych" była poważnie ranna, więc przebywały w namiotach i nie wychodziły z nich. Inni dorośli rozmyślali nad odbudową miasta.
Gdybym mogła, to bym się natychmiast rozpłakała. Jednak nie posiadałam już ciała.
Po chwili obraz znika mi sprzed oczu.
- Co się ze mną stanie? - Nie rozpoznałam swojego głosu. Znowu cisza.
- Lucy Heartfillio. Nareszcie wróciłaś do domu. Jednak wiedz, że to nie koniec twojej przygody.
- Jak to? - zdziwiłam się.
- Odrodzisz się. Tak samo jak i twoi wszyscy przyjaciele. - oznajmia.
- Nie rozumiem... Myślałam, że żyjemy tylko raz...
- Tak, ale nie magowie. - wyjaśnia. - Wy macie dwa życia.
- Ja nie jestem już magiem... Odebrano mi ją. Stałam się zwykłym człowiekiem... Moi przyjaciele też. - mruczę pod nosem.
Milczenie.
- Lucy. Nadal jesteś magiem. Twoja moc jest ukryta w twoim sercu. Musisz tylko ją od nowa odkryć.
* * * *
"Mam tę moc! Mam tę moc!"
Słysząc budzik, blondynka obudziła się. Położyła rękę na urządzeniu o kształcie prostokąta z nadrukiem dolara. Wymamrotała coś niezrozumiałego pod nosem. Leży dziesięć minut w łóżku. Otworzyła powieki, ukazując czekoladowe oczy i gwałtownie wstała.
- Zaraz spóźnię się do szkoły! - wrzasnęła, ale po chwili opadła na poduszkę. Jej blond włosy rozsypały się niej. - No tak... Jeszcze są wakacje. - wymamrotała.
Otworzyła lekko oczy.
Za dwa tygodnie zacznie się szkoła. , pomyślała.
Za dwa tygodnie muszę zacząć się uczyć w liceum Fairy Tail.
Zawsze sądziła, że nazywa się Moriana... W wieku 15 lat, kiedy kończyła gimnazjum, odkryła, że tak naprawdę jest Lucy Heartfillią urodzoną w X767, a Moriana jest tak naprawdę jej drugim wcieleniem.
Po paru minutach wygramoliła się z łóżka i skierowała do drzwi, prowadzących do kuchni. Otworzyła je. Pomieszczenie było w kształcie niedużego kwadratu. W jednym z kątów prawej ściany stały mały stolik i krzesło. Przy lewej stały blaty, kuchenka, lodówka, zmywarka i szafki, w których zostały schowane różne naczynia.
Podeszła do lodówki. Wystarczyło kilka sekund, by już trzymała w rękach pudełko z jajkami i olej. Odłożyła je na blat. Z jednej z szafek wyciągnęła patelnię. Położyła ją na kuchence i otworzyła butelkę z olejem. Następnie polała go po patelni i włączyła palnik. Niedługo potem rozbija parę jajek nad nią. Sięgnęła dłonią po widelec. Zaczęła mieszać jajka. Po paru minutach jajecznica jest gotowa i wyłączyła palnik. Otworzyła szafkę, by wziąć talerz. Nałożyła śniadanie na naczynie i szybkim krokiem podeszła do chlebaka i wzięła z niego kromkę chleba. Po pół-minucie jest już przy stoliku i je "danie".
Jakim sposobem udało się odzyskać wspomnienia z poprzedniego wcielenia? Wracając do mieszkania znalazła srebny naszyjnik z wiszącym na nim kryształowym, czarnym księżycem. Podniosła go. W tej chwili przedmiot przywrócił jej wspomnienia.
Dlaczego musi zacząć sie uczyć w Fairy Tail?
Jeśli da wszystkim uczniom w szkole dotknąć ten naszyjnik pewne jest, że odzyskają wspomnienia.
Gdy skończyła posiłek, wstała i odniosła naczynie do zmywarki.
Wyszła z kuchni do swojej sypialni: Przy lewej ścianie stało wąskie łóżko, a koło niego mały stoliczek, na którym stał budzik. Zaraz przy prawej ścianie stała prosta, drewniana szafa. Biurko z laptopem i szafę dzieliło średniej wielkości okno i dwoje drzwi - jedne prowadziły do kuchni, drugie do łazienki. Na środku pokoju leżał puszysty, zielony dywan w kształcie prostokąta. Pomieszczenie nie było ogromne, ale było wystarczające, by pomieścić wszystkie rzeczy, które należały do Lucy.
Wzięła z szafy ubrania i znowu przeszła do następnego pokoju, którym była łazienka. Zatrzasnęła za sobą drzwi. Po pół godzinie pojawiła się w progach drzwi ubrana w dżinsową spódnicę, której odległość między kolanem, a końcem spódnicy wynosiła 15 cm, białą bluzkę i niebieską kurtkę. Na stopach posiadała czarne botki. Włosy zostały związane w wysokiego kucyka.
- Ok! - wykrzyknęła. - Dzisiaj ich znajdę i przywrócę wspomnienia! - Naszyjnik na szyi dziewczyny błyszczał w świetle słońca.
- Możesz nie krzyczeć? - Do pokoju 16-latki weszła zaspana brunetka z rozczochranymi włosami. Jej tęczówki oczu były zielone. Cera: blada. Była ubrana w czerwony podkoszulek, odsłaniający jej dekolt i workowate, czarne spodnie. Na nogach miała pantofle z białymi króliczkami. - Próbuję się wyspać... Miałam wczoraj ciężki dzień w pracy...
- Jasne, Liza. - uśmiechnęła się.
Liza była kuzynką Lucy. Kiedy skończyła 20 lat, zaproponowała jej, by się do niej przeprowadziła. O dziwo, ojciec blondynki w tym wcieleniu nie miał nic przeciwko.
- Dzięki, Mo~ Znaczy się Lucy. - odzwzajemniła uśmiech. Brunetka była pierwszą osobą, której czekoladowo-oka powiedziała o poprzednim wcieleniu. Po tej rozmowie kazała siebie nazywać "Lucy".
Dwudziestolatka opuściła pokój kuzynki. Zamknęła drzwi.
Lucy chwilę patrzyła się w drzwi. Pokręciła głową i podeszła do krzesła przy biurku, na którym leżała pomarańczowa torebka. Chwyciła ją. Nawet się nie zorientowała, kiedy schodziła po schodach bloku.
Po paru minutach szła już ulicami Magnolii. Dawne domy zostały zastąpione nowocześniejszymi budynkami. (dop.aut. Nie mam siły tego opisywać...)
Muszę zdążyć na autobus do Hargeonu..., pomyślała, Być może spotkam tam Natsu.
___________
Pomysł na bloga wziął się znikąd.
Poważnie. Słuchałam op. Mirai Nikki i mam już pomysł na opowiadanie xd
Nie wiem co jeszcze napisać xd
Sasuke: Napisz, że lubisz placki.
Ha ha... Bardzo śmieszne...
Sasuke: Wiem ^^
Zamknij się, albo nie dam ci obiadu...
Sasuke: Już się boję.
*warczy na intruza* No i to było na tyle! Trzymajcie się i cześć!
Sasuke: Tak, ściągaj od youtuberów...
MORDA W KUBEŁ!
Zapowiada się ciekawie ;3 Zmiana czasu z przeszłego na teraźniejszy trochę gryzła mnie w oczy, ale nie zmienia to faktu, że czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;3 A, i życzę weny :3
OdpowiedzUsuńAww~ Ktoś zauważył mojego bloga *^* Będę miała zaciesz przez cały dzień xd
UsuńCo tu jeszcze napisać?
Sasuke: Najlepiej nic.
Cicho, albo naprawdę nie dostaniesz obiadu.
Bardzo ci dziękuję za komentarz i... i nic xd
Jestem tak jak napisałam i...i jest bardzo fajnie.Zauważyłam,że nie radziłaś sobie trochę z czasem,ale nie wiem jak potem,więc muszę czytać dalej by się przekonać.^^
OdpowiedzUsuńLecę.