tag:blogger.com,1999:blog-44335117672097808672024-02-08T03:03:41.990+01:00Łzy nie są oznaką słabości, są oznaką siłyfffhttp://www.blogger.com/profile/02734374587438803999noreply@blogger.comBlogger16125tag:blogger.com,1999:blog-4433511767209780867.post-25031521370523793012021-01-05T23:49:00.003+01:002021-01-05T23:49:38.871+01:00YO<p> SIEMA LOL<br />"NA PEWNO TU WROCE!!!!!!!!!!!!"</p>fffhttp://www.blogger.com/profile/02734374587438803999noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4433511767209780867.post-83438821023504887052016-10-05T21:31:00.002+02:002016-10-05T21:31:58.579+02:00PrzerwaWitajcie... Dawno nie było rozdziału, ja o tym wiem i najprawdopodobniej nie pojawi się w najbliższym czasie... Otóż zawieszam bloga.<br />
<br />
Długo zwlekałam z tą decyzją, ale w końcu postanowiłam. Potrzebuję przerwy. Nie dlatego, że szkoła nie daje mi spokoju. Po prostu nie potrafię ostatnio nic napisać. Ani jednego słowa. Kiedyś w tym pomagała mi muzyka, ale teraz nawet to nie pomaga...<br />
<br />
Zaznaczam, że <b>NIE </b>zawieszam bloga <b>NA ZAWSZE.</b> Na pewno tu wrócę. (na wasze nie szczęście).<br />
<br />
Pewnie wielu z was odejdzie ode mnie przez tą decyzję, ale mam nadzieję, że parę osób będzie w głębi swojego serduszka czekało na mnie i na rozdziały.<br /><br />
<div style="text-align: center;">
.</div>
<div style="text-align: center;">
.</div>
<div style="text-align: center;">
.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /><b>N<i>o więc do zobaczenia, moi drodzy czytelnicy :') </i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPO-2Dt-d48fV3Kfyz3XSWIxqYqBT7nHdVbnyuARE10aopg6FBIekeUTg_oGwVt0AZhkgAuITUCrK77B9jOK8eZWpUR150iAJAMLFdDrZtHNdZbOu07bb9Tir0HiRbgtPDvY_WwLpXAbfb/s1600/b54da435a3a0439a35f466a3cea87a92.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPO-2Dt-d48fV3Kfyz3XSWIxqYqBT7nHdVbnyuARE10aopg6FBIekeUTg_oGwVt0AZhkgAuITUCrK77B9jOK8eZWpUR150iAJAMLFdDrZtHNdZbOu07bb9Tir0HiRbgtPDvY_WwLpXAbfb/s320/b54da435a3a0439a35f466a3cea87a92.jpg" width="263" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
fffhttp://www.blogger.com/profile/02734374587438803999noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4433511767209780867.post-80544428598946062502016-08-22T11:48:00.000+02:002016-08-22T11:48:05.423+02:00Rozdział 12 - Biblioteka<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">-Następnego dnia-</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">-Szkoła- </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">-Gabinet Dyrektora-</span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
W pewnym pomieszczeniu, na krześle przed biurkiem dyrektora siedziała Tsuneni Mumei. Wzrok miała wbity w dłonie, które położyła na kolanach. Ubrana była w szkolny mundurek składający się z szarej spódniczki, której odległość od jej końca do kolana wynosiła dziesięć centymetrów, białej koszulki z krótkimi rękawami oraz cienkiego, czarnego krawatu zawieszonego na jej szyi. Tego dnia pozwoliła sobie rozpuścić swoje brązowe włosy, sięgające do połowy pleców. </div>
<div style="text-align: justify;">
Na postać uczennicy patrzył dyrektor szkoły, Makarov Dreyar, którego plecy oparte były o oparcie krzesła, znajdujące się za biurkiem. Swój wzrok skierował na zaatakowanego wczoraj przez Tsuneni nauczyciela. Jego strój składał się z niebieskich dżinsów i kremowej marynarki, pod którą matematyk założony miał biały sweter. Czarne włosy trzydziesto dwu-latka zostały dokładnie przylizane, a na nosie posiadał okulary, których oprawki były metalowe. Wzrok jego niebieskich oczu jakby wyrażał "wreszcie się doigra smarkula". </div>
<div style="text-align: justify;">
Staruszek pokręcił głową, niezbyt zadowolony postępowaniem nowej uczennicy, a zarazem jego podopiecznej.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Tsuneni... — ciężko westchnął Dreyar. — Dlaczego kopnęłaś pana Bara[1]? </div>
<div style="text-align: justify;">
— Ktoś położył rękę na mojej głowie... Myślałam, że to Laxus, więc... kopnęłam pana Bara, z myślą, że to Laxus... — wyznała prawdę, gdyż nie umiała kłamać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nauczyciel historii otworzył szeroko oczy, zaskoczony wyznaniami dziewczyny. Nie miał pojęcia, czy się śmiać, czy płakać... </div>
<div style="text-align: justify;">
— Chciałaś kopnąć mojego wnuka? — spytał, mimo wszystko parskając śmiechem. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Panie dyrektorze! — odezwał się poszkodowany osobnik. — To nie to jest teraz ważne, a wymierzenie kary Mumei! — zauważył, ostatnie słowo wypowiadając niemal z obrzydzeniem. </div>
<div style="text-align: justify;">
— No tak, ale... on wie dobrze, że ja nie lubię, jak ktoś dotyka jakiejś części mojej ciała... — powiedziała, jakby nie słysząc Bara. </div>
<div style="text-align: justify;">
Makarov miał w tej chwili ochotę strzelić, tak zwanego "face-palma", jak to mówi dzisiejsza młodzież. Ta dziewczyna musi wszystko rozwiązywać przemocą...? </div>
<div style="text-align: justify;">
Dyrektor położył przedramiona na biurku i splótł dłonie. Na jego twarzy pojawił się niewielki uśmiech, a w jego oczach jakby widniała łagodność.</div>
<div style="text-align: justify;">
— No nic... Właściwie powinienem cię zawiesić na kilka dni, ale przymkniemy na to oko... </div>
<div style="text-align: justify;">
— CO?! — wykrzyknął zdezorientowany nauczyciel. Miał wrażenie, jakby jego głos był tu ignorowany.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tsuneni była równie zdziwiona co pan Bara, jednak tylko otworzyła szeroko oczy, a resztę emocji skryła w sobie. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Ale — podniosł do góry prawą dłoń i pokazał serdeczny palec. — ... Jak zrobisz coś podobnego, co wczoraj... to zostaniesz zawieszona na tydzień, albo gorzej... — oznajmił. Mumei kiwnęła głową, w duchu dziękując dyrektorowi za litość. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Ale ona~ — Bara próbował coś powiedzieć, ale jego wypowiedź została przerwana przez Makarova. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie wyraziłem się jasno, panie Bara? — zapytał surowo historyk. </div>
<div style="text-align: justify;">
Matematyk, nadymając policzki, pokiwał głową i po cichu powiedział "tak". </div>
<div style="text-align: justify;">
— W takim razie proszę o opuszczenie mojego gabinetu. — uśmiechnął się, opierając plecy o krzesło. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nauczyciel z czerwonymi od złości polikami, odwrócił się gwałtownie, tworząc niewielki podmuch powietrza. Gdy był przy drzwiach, wymamrotał "do widzenia". Otworzył drzwi, po czym trzasnął nimi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tsuneni, po dobrej chwili się zorientowała, co powiedział do niej Makarov. Wstała i pośpiesznie się ukłoniła, wypowiadając słowa pożegnania. Odwróciła się i truchtem podbiegła do drzwi. Otwarła je i przeszła przez progi drzwi gabinetu, znajdując się na pustym korytarzu. Z małym uśmiechem na uśmiechem na ustach rozejrzała się po otoczeniu. Jej wzrok zatrzymał się na postać pana Bara, który już miał otworzyć drzwi od sali matematycznej, ale widząc szatynkę zmarszczył brwi i całkowicie wściekły puścił metalową klamkę, wielkimi krokami idąc w stronę Mumei. Gdy był półtora metra przed nią, wskazał na nią palcem, mówiąc: </div>
<div style="text-align: justify;">
— Może i dyrektor przymknął oko na ten twój wybryk... — zaczął groźnie. — Ale nie licz na litość u mnie! Teraz matematyka dla ciebie będzie wręcz piekłem...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
___________</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Zadzwonił dzwonek oznaczający przerwę dla uczniów, jak i nauczycieli. Nastolatkowie na ten dźwięk wybiegli z klas niczym mrówki. Większość uczniów kierowało się w tej chwili na stołówkę, by zjeść obiad. Tsuneni zaś wyszła z sali całkowicie opanowana i spokojna. Swoje ciało skierowała w stronę niebieskiej szafki, która znajdowała się naprzeciwko drzwi od sali muzycznej. Kiedy już była przed nią, otworzyła ją, wcześniej wybierając do niej kod. Schowała książkę i zeszyt do muzyki do szafki. Stanęła na palcach, by sięgnąć ręką po pomarańczowe pudełko z lunchem. Po chwili, gdy już trzymała je, trzasnęła drzwiczkami od szafki, odwracając się na pięcie. Ruszyła wzdłuż jasno-niebieskiej ściany korytarza, kierując się ku metalowym drzwiom, prowadzącym na schody, po których można było wejść na dach szkoły. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy już była w połowie drogi, poczuła czyjąś obecność obok siebie. Nieco przekręcając głowę, kątem oka spojrzała na uśmiechniętą twarz szkarłatno-włosej dziewczyny. Tego dnia dziewczyna miała związane włosy w wysokiego, eleganckiego kucyka. Na jej nosie spoczywały okulary, których oprawki wykonane były z metalu. Na ustach miała bezbarwny błyszczyk. Jej policzki były delikatnie zarumienione. Ogólnie ubrana była w ten sam strój co Tsuneni, tyle że nieco większy. W rękach również trzymała pudełko na lunch, które różniło się jedynie kolorem od pudełka Mumei. Było czerwone. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Cześć. — odezwała się na początku lekko zachrypniętym głosem. Po chwili dodała normalnym głosem: — Ty też idziesz na dach? </div>
<div style="text-align: justify;">
Chwilę wpatrując się w rozpromienioną twarz dziewczyny, odpowiedziała:</div>
<div style="text-align: justify;">
—Tak... — kiwnęła głową. Po kilku sekundach zapytała: — Dlaczego nie idziesz na stołówkę? </div>
<div style="text-align: justify;">
— Ach... — spojrzała przed siebie. Były już przy metalowych drzwiach. Erza, kładąc dłoń na chłodnej klamce, przekręciła ją, tym samym otwierając drzwi. Gdy minęły już ich próg, zamknęła je. Kiedy swój wzrok zwróciła na metalowe schody, usłyszała trzask. Stawiając stopę na pierwszym schodku, powiedziała: — Zazwyczaj jadam na dachu... Ostatnio, jak jadłam na stołówce, ktoś przypadkowo wylał na mnie zupę... W napadzie złości prawie go zabiłam i zniszczyłam większość mebli... Od tamtej pory mam się nie zbliżać do niej... — wypowiadając ostatnie słowo, mimowolnie westchnęła, poprawiając palcem serdecznym okulary. Jej brwi wygięły się ku górze.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tsuneni, słuchając historii przed chwilą opowiedzianą przez Scarlet, przeraziła się sposobu, w jaki rozwiązuje problemy. W myślach stwierdziła, że z tą dziewczyną się nie zadziera.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mumei nawet się nie odważyła zachichotać, choć taką miała ochotę. </div>
<div style="text-align: justify;">
— R-rozumiem... — zająknęła się szatynka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nad dziewczynami zapanowała niezręczna cisza, którą co chwila przerywały dźwięki kroków stąpających po schodach. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Hej. — Erza postanowiła rozpocząć jakąś rozmowę. — Może zagramy w Dziesięć Pytań?</div>
<div style="text-align: justify;">
Szatynka podniosła jedną brew. </div>
<div style="text-align: justify;">
— "Dziesięć pytań"? — zdziwiona powtórzyła po Scarlet. Nigdy wcześniej nie słyszała o takim czymś. — Co to jest? </div>
<div style="text-align: justify;">
— Dziesięć Pytań — zaczęła, wpatrzona w twarz Tsuneni. — ...polega na tym, ja zadaję ci dziesięć pytań, a następnie ty mnie pytasz o taką samą ilość pytań... — Wyprostowała się, patrząc w górę. Erza stwierdziła, że jeszcze dużo im zostało schodków do przejścia. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Aha... — mruknęła, po czym dodała głośniej: — Mogę zacząć? — spytała.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erza kiwnęła głową, na znak, że tak. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Ok... Więc... — zamyśliła się na dłuższą chwilę, by coś wymyślić. Po jakimś czasie wpadła na jakiś pomysł. Spojrzała na wyczekującą na pytanie twarz Erzy. — Twój ulubiony kolor? </div>
<div style="text-align: justify;">
Okularniczka pomrugała na początku kilka razy oczami, a po chwili parsknęła śmiechem, przykładając do ust palce. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Wow, ale kreatywne pytanie... Niebieski. — oznajmiła natychmiast, po chwili dodając: — Teraz moja kolej. </div>
<div style="text-align: justify;">
Przez całą drogę po schodach pytały o coś siebie. Ku głębokiemu zdziwieniu Tsuneni, ta zabawa spodobała się jej. Kiedy były już przy metalowych drzwiach, przez które miały zamiar wejść na dach, Erza zadała jej kolejne pytanie. Tsuneni, kładąc rękę na klamce i ją przekręcając, miała już odpowiedzieć na pytanie, ale gdy przeszły przez próg drzwi, jej wzrok powędrował ku zielonej barierce. Nie odpowiedziała na pytanie, gdyż pod ogrodzeniem opierała się drobna dziewczyna ubran w mundurek szkolny Fairy Tail. Jej włosy były krótkie i białe. Jej niebieskie oczy wbite były w jakiś zeszyt, w którym co chwila coś pisała. Obok jej osoby znajdowało się różowe pudełko, którego pokrywka była zaraz przy pudełku. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna, siedząca przed chwilą na łydkach, zmieniła pozycja, usadowiąc się po turecku. Najwyraźniej nie zauważyła, że ktoś przyszedł na dach, gdyż nawet nie spojrzała w stronę Erzy i Tsuneni. </div>
<div style="text-align: justify;">
Szatynka zamknęła drzwi jak najciszej, spoglądając na twarz Scarlet. Zrobiła parę kroków, nadal się w nią patrząc. Machnęła porozumiewaczo gestem dłoni, by podeszły do nieznanej osoby. Okularniczka kiwnęła głową, truchtem podbiegając do Tsuneni, która była coraz bliżej nieznanej im osoby. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy były już dwa metry przed białowłosą, dziewczyna nadal ich nie zauważała, dlatego Erza postanowiła się odezwać:</div>
<div style="text-align: justify;">
— Cześć. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nastolatka, najwyraźniej była bardzo była skupiona na pisaniu, gdyż aż się przestraszyła wypuszczając zeszyt i ołówek z dłoni, gdy usłyszała słowa powitania. Przeszedł przez nią dreszcz. Spojrzała w stronę "Dziewczynki" - jak to nazywał ją Laxus - i Erzy, które były najwyraźniej zdziwione jej zachowaniem, sądząc po ich minach. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nastolatka wstała na czworaka i miała już sięgnąć dłonią po zeszyt i długopis, ale Tsuneni ją wyprzedziła, chcąc jej pomóc. Dziewczyna, przełykając ślinę, ukucnęła, podpierając się o pięty. </div>
<div style="text-align: justify;">
Mumei miała już jej podać przedmioty, ale gdy po raz pierwszy ujrzała to, co widniało na jednej z kartek zeszytu, całkowicie oniemiała widząc talent dziewczyny i zatrzymała go na dłuższą chwilę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rysunek przedstawiał dziecko w podartych ubraniach, stojące wśród wielkich, potężnych drzew, wpatrzone w swoje odbicie w jeziorze. Jego twarz wyrażała smutek i przygnębienie, jakby spotkało go przed chwilą coś przykrego. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Wow... — nie mogła się wypowiedzieć na temat talentu, który ta dziewczyna ukrywa w kartkach z pozoru zwykłego zeszytu. — Pięknie rysujesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chciała już przewrócić kartkę, by ujrzeć następny rysunek, ale nieznana jej osoba ją zatrzymała słowami:</div>
<div style="text-align: justify;">
— O-o-oddaj... — wyjąkała, wyciągając rękę po zeszyt, dając jej wyraźny znak, że nie chce, by ktoś oglądał jej rysunki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tsuneni spojrzała twarz dziewczyny. Nie chcąc jej robić przykrości, oddała jej zeszyt, ostatni raz spoglądając na obrazek.</div>
<div style="text-align: justify;">
— D-dziękuję... — wymamrotała. Wstając, schowała zeszyt i ołówek pod pachę. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Jak się nazywasz? — zapytał po dłuższej chwili Erza, równie zachwycona talentem dziewczyny, co Mumei. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Ha-ha-ru-ru-ka... Ari-arisa... — wydukała całkowicie zawstydzona. Zakryła policzki swoimi dłońmi, chcąc zakryć rumieńce, które się pojawiły wraz z pochwałą od Tsuneni. Zaczęła kręcić głową. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Ja jestem Erza Scarlet. — oznajmiła, kładąc prawą dłoń na piersi, a lewą wskazała na przyjaciółkę stojącą obok niej. Całkowicie się wyprostowała. — A to jest Tsuneni Mumei. </div>
<div style="text-align: justify;">
Haruka myślała, że zaraz spłonie ze wstydu. Jeszcze nikt dotąd nie zobaczył jej prac, a co dopiero pochwalił. Z jednej strony cieszyła się, że ktoś docenił jej rysunki, ale z drugiej... To były osobiste prace i nigdy nie chciała, by ktokolwiek je ujrzał. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Chodzisz na jakieś zajęcia plastyczne, czy może sama się nauczyłaś tak malować? — spytała entuzjastycznie Erza, wytrącając Arisę z własnych myśli. </div>
<div style="text-align: justify;">
— N-nie... — odpowiedziała, opuszczając ręce, czując, że rumieńce zaczęły znikać. — To naturalny talent... </div>
<div style="text-align: justify;">
Zapanowała cisza. Z jednej strony Haruka lubiła ciszę, uważała ją za pewien rodzaj muzyki i mogła się przy niej skupić... Zaś z drugiej robiło się coraz bardziej niezręcznie, kiedy ona się dłużyła i dłużyła... </div>
<div style="text-align: justify;">
Arisa wbiła wzrok w buty. Splotła dłonie, chowając je za plecami.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Więc... — zaczęła Tsuneni, wyczuwając zakłopotanie Haruki. — Dlaczego nikomu nie pokazujesz swojego talentu...? — spytała nie pewnie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Młoda artystka popatrzyła się na Mumei. Zamrugała parę razy oczami, nie bardzo na początku rozumiejąc, o co ją zapytała szatynka. Kiedy jednak zorientowała się, jakie pytanie jej zadała, spojrzała w niebo, zamyślając się, szukając idealnego przykładu. Gdy go znalazła, jej twarz całkowicie zatonęła w rumieńcach... </div>
<div style="text-align: justify;">
Serio? Nie potrafię znaleźć lepszego przykładu...? No nic... Jak nie mam nic innego, to i to dobre... </div>
<div style="text-align: justify;">
Nastolatka przełknęła głośno ślinę. Kiedy otworzyła usta, jej wargi się zaczęły trząść.</div>
<div style="text-align: justify;">
— N-no... — zapiszczała cicho. — J-ja z r-r-ysunkami m-mam tak j-jak z c-c-c-ciałem... J-jak je k-komuś p-pokażę... to mo-momentalnie się za-zawstydzam... — wydukała z całych swoich sił. Miała wrażenie, że jej włosy zaraz spłoną od tego wstydu. Zakryła całą twarz dłońmi, gdyż wiedziała, że teraz wygląda jak piwonia... Miała ochotę zapaść się pod ziemię.</div>
<div style="text-align: justify;">
Erza i Tsuneni wpatrywały się w nią dobrą chwilę, co sekundę mrugając. Po jakimś czasie spojrzały po sobie. Miały całkowicie zaskoczone miny, ale wystarczyły im kilka sekund, aby się głośno roześmiały. </div>
<div style="text-align: justify;">
Zdziwiona zachowaniem Scarlet i Mumei, rozsunęła palce, by choć trochę na nie spojrzeć. Opuściła bezradnie dłonie, całkowicie zaskoczona. Myślała, że natychmiast uciekną, uznając, że jest dziwną, zboczoną dziewczyną... A one... Śmiały się. Naprawdę się tego nie spodziewała. Mimowolnie na jej twarz wpłynął uśmiech, a po chwili sama z siebie się śmiała. Co prawda pięć razy ciszej od dwójki nowych znajomych, ale się śmiała. </div>
<div style="text-align: justify;">
Trójka dziewczyn opanowała się po kilkunastu sekundach. Erza kuniuszkami palców otarła łezki z kącików oczu, po chwili mówiąc, nadal trochę ubawiona:</div>
<div style="text-align: justify;">
— Wiesz, jesteś naprawdę ciekawą dziewczyną... — stwierdziła rozpromieniona. — Może odwiedzimy cię jutro po szkole? Weźmiemy jeszcze parę osób i przyjdziemy do twojego mieszkania, ok? — spytała, z nadzieją, że odpowie "tak". Bardzo chciała ją bliżej poznać.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ym... — Nie wiedziała co powiedzieć. Po raz pierwszy w życiu ktoś proponował jej coś takiego... Z niewielkim uśmiechem na ustach odpowiedziała: — T-tak... Oczywiście! — oznajmiła, najwyraźniej ucieszona. Czyżby wreszcie znalazła przyjaciółki...? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
___________</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">-Kilka Godzin Później-</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">-Jedna z Ulic Magnolii- </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po pewnym chodniku, wzdłuż rzędów domów i ich ogrodów, szła pewna dwójka osób. Szatynka i blondyn ubrani w szkolne mundurki Fairy Tail. Tsuneni i Laxus. Dreyar co kilka sekund spoglądał na niską Mumei, która trzymała swoją torbę przed nogami, co chwila kopiąc ją swoimi kolanami. Laxus uśmiechnął się pod nosem. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Ej. — szturchnął ją łokciem w ramię, tym samym zwracając jej uwagę na jego postać. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna spojrzała na niego kątem swoich niebieskich oczu. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Co? — spytała szorstko. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Słyszałem... — jego usta nadal były wygięte w złośliwym uśmiechu. —...o twoim numerze... </div>
<div style="text-align: justify;">
Tsuneni natychmiast przewróciła oczami całkowicie zirytowana jego postawą. Czego on nie zrobi, by jej dokuczyć? </div>
<div style="text-align: justify;">
— Tak? — spytała, zaciskając zęby. — Gratuluję... </div>
<div style="text-align: justify;">
Nastolatek podniósł do góry brwi. Myślał, że zaraz poleje się od wyzwisk itp.. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Nigdy bym się nie spodziewał... — zaczął. — ... że ktoś wcześniej od Natsu zaatakuje jakiegoś nauczyciela. </div>
<div style="text-align: justify;">
— To było niechcący... — tłumaczyła się Mumei, patrząc przed siebie. Byli już coraz bliżej małego, szarego domu z zielonym dachem, który był ich mieszkaniem. — To nie miał być pan Bara, a ty! </div>
<div style="text-align: justify;">
Laxus pomrugał parę razy oczami, trochę jednak zaskoczony.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Chciałaś mnie kopnąć w moje jajeczka? — parsknął śmiechem. </div>
<div style="text-align: justify;">
— To ty masz coś pomiędzy nogami? — udała zaskoczoną.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Haha... Ale śmieszne... — przewrócił oczami, po chwili dodając: — Ale ty wiesz, że nie kopie się na oślep? </div>
<div style="text-align: justify;">
— I co z tego? — wzruszyła obojętnie ramionami. </div>
<div style="text-align: justify;">
Młody Dreyar położył prawą dłoń na twarzy i mimowolnie westchnął. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy już byli przy zielonym ogrodzeniu, który oddzielał jego dom od chodnika, Laxus otworzył bramkę. Miał już przez nią wejść, ale patrząc na Tsuneni, która nadal parła przed siebie, zatrzymał się z podniesioną jedną brwią do góry. Po dobrej chwili ją zawołał. Szatynka natychmiast się odwróciła, zakładając torbę na prawe ramię. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Co? </div>
<div style="text-align: justify;">
— Ty wiesz, że teraz u nas mieszkasz? — niemalże wykrzyczał te słowa, gdyż odległość od jego osoby do Tsuneni była dość duża. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Wiem, ale muszę iść do biblioteki coś poszukać. — oznajmiła, chcąc się już odwrócić, ale Laxus znów ją zatrzymał słowami:</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie pójść z tobą? — spytał, nie bardzo jej ufając, że się nie zgubi. Sam się zaskoczył swoimi słowami. Lubiał jej dokuczać, a teraz... się o nią martwi...?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie. — od razu odpowiedziała, chcąc sama się pospacerować po Magnolii i nieco ją poznać. Miała się już odwrócić, ale sobie przypomniała coś: — Powiedz panu Dyrektorowi, żeby nie czekać na mnie z obiadem ani kolacją. Pewnie wrócę dość późno. — oznajmując to, odwróciła się na pięcie, dużymi krokami idąc przed siebie. </div>
<div style="text-align: center;">
___________</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">-W Tym Samym Czasie-</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">-Cela Więzienna- </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jellal siedział na krawędzi łóżka, ponuro wpatrzony w ścianę. Jego nogi były rozsunięte, a pomiędzy nimi zwisały splecione dłonie. Myślał. Myślał nad tym, czy pomóc w zlikwidowaniu organizacji Tanga temu polcjantowi, w zamian za przywrócenie magii i pomoc w ucieczce z więzienia. Wczoraj powiedział, że zastanowi się do jutra nad jego propozycją. Właśnie nadeszło to całe jutro. Wyczekiwał tego posterunkowego, całkowicie pewien swojego wyboru. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy usłyszał dźwięki kroków wolno stąpających po podłodze, natychmiast wzrok skierował ku kratom, całkowicie pewien, że to jest policjant, który wczoraj go odwiedził. Nagle, ku zaskoczeniu chłopaka, zaczęło mu dudnić w klatce piersiowej. Czuł, jak łomotanie w piersi dostosowuje się do rytmu kroków. Przełknął ślinę, widząc jak przed kratami powoli zaczął się pojawiać siwy mężczyzna o niebieskich tęczówkach oczu, ubrany w — tym razem — zapięty mundur. Jego twarz ozdobiona wieloma zmarszczkami wyrażała obojętność, ale w jego oczach widniała niepewność, czy chłopak przystanie na jego warunki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Fernades wstał, powoli idąc w stronę krat. Gdy był coraz bliżej mężczyzny, czuł coraz wyraźniejszy zapach ciastek... Zaraz, zaraz, ciastek? Jellal natychmiastowo pokręcił kilka razy głową, odpędzając od siebie niepotrzebne myśli. To nie było teraz ważne. </div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak stanął zaraz przy kratach, dotykając ich dłońmi. Jego oczy były wpatrzone w błękitne tęczówki oczu policjanta. Ich twarze dzieliło kilkanaście centymetrów i krata. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Więc? — zaczął, wyczekująco wpatrując się w Jellala. — Zdecydowałeś się? </div>
<div style="text-align: justify;">
— Zdecydowałem się. — odpowiedział krótko, a po chwili dodał, wcześniej biorąc głęboki wdech: — Pomogę ci w zlikwidowianiu Tanga.</div>
<div style="text-align: justify;">
Posterunkowy otworzył szeroko oczy, pewien, że wybierze inną opcję. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Jesteś pewien? </div>
<div style="text-align: justify;">
Jellal kiwnął głową, na znak, że tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kąciki ust mężczyzny wygięły się ku górze. Jego wzrok jakby wyrażał, że ma wiele planów. </div>
<div style="text-align: justify;">
— W takim razie... — szepnął, po kilku sekundach dodając głośniej: — ... Mów mi Ryuki Tataro... Mój... — zatrzymał się na chwilę, nie do końca wiedząc, jak go nazwać. — ...nowy towarzyszu? </div>
<div style="text-align: justify;">
Wtedy jeszcze nawet nie wiedział w co się pakuje... </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
___________</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Kilkanaście minut później Tsuneni stała pod niedużym budynkiem biblioteki, którego ściany były koloru ciemnego brązu, a jego dach był prosty. Wpatrywała się w szklane drzwi zabudowanie, przez które widziała regały książek ustawione pod rząd i jakiś drewniany, prostokątny stół i parę krzeseł, pod którymi umieszczony był zielony, duży dywan. Popatrzyła się na dość duże okno po prawej stronie drzwi. Zobaczyła w nich drobną, kruchą i starą kobietę siedzącą na krześle przed biurkiem wykonanego z ciemnego drewna. Wpatrywała się w nowoczesny komputer i coś pisała na klawiaturze, w między czasie popijając kawą. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dlaczego przyszła do tego miejsca? Otóż dlatego, że chciała poszukać informacji na temat tej całej magii "Przywracania", jak to ona nazywała. Levy około pół tygodnia temu powiedziała jej, że być może znajdują się tutaj informacje na temat magii itp.. </div>
<div style="text-align: justify;">
Szatynka, chcąc już wejść do budynku, popchnęła drzwi, niechcąco nokautując nimi jakąś trzydziestoletnią kobietę. Gdy upadła na podłogę, a wzrok Tsuneni skierował się ku czole kobiety, ujrzała krew, tym samym się niepokojąc, że stało się coś poważnego. Przerażona ukucnęła obok ciała brunetki. Chciała już sprawdzić jej puls, ale głowa kobiety się podniosła, a jej ręka powędrowała ku dłoni Mumei, tym samym ją odtrącając. Gwałtownie wstała i oburzona odeszła od dziewczyny, szukając w swojej torbie chusteczki. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nastolatka odprowadziła ją wzrokiem, a kiedy kobieta zniknęła z zasięgu jej wzroku, również wstała, w myślach twierdząc, że jest przeklęta. W ciągu dwóch dni przypadkowo uderzyć dwie osoby...? To wręcz niemożliwe. </div>
<div style="text-align: justify;">
Siedemnasto-latka pokręciła głową, odpędzając od siebie te myśli. Podnosząc szkolną torbę, odwróciła się, przechodząc przez progi biblioteki. Kątem oka spojrzał na bibliotekarkę i powiedziała ciche i krótkie "dzień dobry", ale kobieta najwyraźniej jej nie zauważyła, gdyż była czymś bardzo zajęta. </div>
<div style="text-align: justify;">
Stanęła przed trzema rzędami regałów. Mumei postanowiła się rozejrzeć po półkach pierwszego rzędu, dlatego też rozpoczęła spacer pomiędzy pierwszym, a drugim rzędzie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nad każdym z regałów wisiały tabliczki z napisami, jaka to tematyka dotyczy książek lężacych na półkach danego regału. </div>
<div style="text-align: justify;">
Szatynka, powoli idąc po cichu czytała napisy na tabliczkach.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Kryminał, romans, przygodowe, obyczajowe, inne... — Nagle Tsuneni się zatrzymała, na ostatnim słowie, przystając przy ostatnim regale. Zamyśliła się na chwilę. Może tu znajdzie jakąś księgę na temat magii...? </div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczęła szukać, co zajęło jej chyba z pół godziny. Przeszukała chyba niemal każdą książkę, a ona i tak nic nie znalazła. Westchnęła bezradnie i już miała się odwrócić, ale usłyszała coś koło swojego ucha.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Pomóc ci może, młoda panno?</div>
<div style="text-align: justify;">
Tsuneni, zaskoczona niespodziewanym pojawieniem się głosu, należącego jakby do starszej pani, przeraziła się. Przypadkiem uderzyła tyłem głowy o drugi regał, a następnie czołem o pierwszy. Upadła na ziemię, a na jej brzuch spadło kilka książek mających chyba po tysiąc stron, co ją tylko dobiło. Jęknęła z bólu. Kątem oka spojrzała obok siebie, zauważając czarne, eleganckie buty. Spoglądnęła w górę i widząc bibiliotekarkę, stwierdziła, że to ona ją przestraszyła. </div>
<div style="text-align: justify;">
— O Boże... — odezwała się, zakrywając usta. — Przepraszam... Tak mi przykro...</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie, nie... Nic się nie stało... — skłamała, spychając z siebie książki. Powoli wstała, czując, że ból w różnych częściach ciała, typu: czoło, tył głowy i brzuch. </div>
<div style="text-align: justify;">
Mumei stanęła przed starszą kobietą. Bibliotekarka była niższa od niej o jakieś dwadzieścia centymetrów, co pewnie spowodowane zostało wysokim wiekiem kobiety. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kobieta już chciała się schylić, by podnieść księgi, ale Tsuneni natychmiast ją powstrzymała, bojąc się, że coś się jej stanie. W końcu wyglądała na bardzo starą. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Ja posprzątam. — oznajmiła, trzymając ramiona siwowłosej. Bibliotekarka nawet się nie sprzeciwiła, tylko kiwnęła głową i z ciepłym uśmiechem na ustach odwróciła się i powoli odeszła od Tsuneni. Mumei odprowadziła ją wzrokiem, a gdy już zniknęła za regałami, przykucnęła i podniosła dwie księgi i wstając na palcach, odłożyła je na jak najwyższą półkę. Schyliła się po ostatnią księgę, mającą po tysiąc stron. Chciała już ją odłożyć na miejsce, ale gdy ujrzała jej tytuł, zatrzymała ją na dłużej. Oniemiała wpatrywała się w starą, brązową okładkę książki. — "Magia i jej historia"... </div>
<div style="text-align: justify;">
Przełknęła ślinę, myśląc, że na stronach może znajdzie jakieś informacje na temat magii "Przywracania", czy jak to ona się naprawdę nazywa. Przytulając księgę do piersi, spojrzała za siebie podbiegła do końca rzędu, by móc spojrzeć na starą kobietę. Siedziała za biurkiem i czytała jakąś książkę. Heh... Kto by pomyślał, że gdyby nie ona, to by pewnie nie znalazła tej księgi... </div>
<div style="text-align: justify;">
Wyszła z pomiędzy regałów i skierowała się ku stołowi, umieszczonego na środku pomieszczenia. Usiadła na jednym z krzeseł i położyła stary przedmiot na blacie stołu. Wzięła głęboki oddech i po chwili przewróciła twardą okładkę książki. Najwyraźniej nikt dawno jej nie otwierał, gdyż wraz z jej otawrciem wydobył się kurz, który poleciał na dziewczynę. Dziewczyna kaszlnęła i kilka razy pomachała dłońmi, odpędzając od siebie kurz. </div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzała na pierwszą, aż żółtą stronę przedmiotu, na której widniał ozdobny napis: "Jesteś gotowy by poznać największe sekrety magii...?" </div>
<div style="text-align: center;">
___________</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Minęło pięć godzin, a dziewczyna już zasnęła. Przeszła około jakieś trzysta stron, na których zazwyczaj napisane było o magii Smoczego Zabójcy, legenedarnej Gildii Fairy Tail, magii Gwiezdnej Energii, transformacjii, itp.. Nie natknęła się nawet na jedno słowo na temat magii "Przywracania". Całkowicie wykończona tymi wszystkimi informacjami o świecie magii zasnęła, kładąc głowę na książce. </div>
<div style="text-align: justify;">
Do budynku nagle wszedł pewien blondwłosy nastolatek z raną w kształcie błyskawicy pod okiem. Ubrany był w cienką, czarną kurtkę, której nie raczył się zapiąć, dlatego też można było zobaczyć, że pod spodem założył zielony sweter. Na nogach miał niebieskie dżinsy, a stopy odział w czarne adidasy. Swój wzrok zwrócił na starą bibliotekarkę, której oczy wyrażały zdziwienie. Cóż... Rzadko widziało się kogoś w bibliotece o dwudziestej pierwszej. Chyba, że ktoś miał ważny projekt przygotować do szkoły, to wtedy nastolatkowie przychodzili do tego zabudowania. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Dzień dobry. — powiedział, a kobieta mu odpowiedziała. Rozejrzał się po pomieszczeniu, wzrokiem szukajac Tsuneni. Gdy ujrzał śpiącą szatynkę, zaczął do niej się skradać, by jej nie obudzić. Kiedy był już przy stole, spojrzał na twarz Mumei. Na jej policzkach widniały niewielkie rumieńce, a jej usta wygięte były w niewielkim uśmiechu. Widocznie śniła o czymś przyjemnym. </div>
<div style="text-align: justify;">
Laxus zasłonił poliki, czując, że zaczyna na nich widnieć czerwień. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tak słodko wygląda..., pomyślał, ale po chwili pokręcił głową, orientując się, co on przed chwilą stwierdził, Nie, nie, nie... Ona nie jest słodka... Laxus, ogarnij się!, skracił siebie w myślach. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dreyar, niewiele już myśląc, schylił się i dwoma rękami chwycił ją, biorąc na ramiona. Chciał już się odwrócić i powiedzieć "do widzenia", ale kobieta zatrzymała go słowami:</div>
<div style="text-align: justify;">
— Laxus, weź tę księgę, która leży na stole. — wstała, wyciągając ramię przed siebie, wskazała palcem serdecznym na przedmiot. — Wydaje mi się, że ona jej potrzebuje. — stwierdziła z miłym uśmieszkiem na pomarszczonej twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak kiwnął głową i tak jak kazała mu kobieta, prawą ręką wziął księgę, tym samym chowając do torby Tsuneni. Odwrócił się na pięcie i z słowami "do widzenia" na ustach, skierował się ku szklanym drzwiom. Pchnął je nogą i wyszedł z budynku, nawet nie myśląc o tym, skąd ta bibliotekarka zna jego imię...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
[1] Bara - Róża<br />_______________<br />
Ok. Rozdział o 50% jest za długi, ale mniejsza XD<br />
Ej no. Ale ja się tego boję. No bo napisać coś tak długiego w kilka dni XD Raimei, już wiem jak to jest mieć taki zasób weny XD<br />
Końcówka mi nie wyszła i nie jestem z niej zadowolona...<br />
A teraz pojawia się pytanie: Kim jest ta bibliotekarka, że tyle wie?! Że zna imię nawet naszego Laxusa?! Dawajcie teorie spiskowe w komach co do tej kobiety! :D<br />
A więc wprowadziłam nową postać: Harukę Arisę. Na razie jest skrytą w sobie dziewczyną, ale będzie się powoli otwierać przed innymi. Niczym kwiat. Egzotyczny kwiat.<br />
Co uważacie o Haruce? Lubicie ją? :D W następnym rozdziale będzie dowiecie się o niej trochę więcej :)<br />
Ech... Miał być blog NaLu, a narazie wychodzi LaxEni...<br />Co myślicie o nowym szablonie? :) Podoba się wam? :)<br />
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał! Komentujcie i wypiszcie, jakie błędy i literówki popełniłam! :Dfffhttp://www.blogger.com/profile/02734374587438803999noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-4433511767209780867.post-50253002688303825362016-08-09T14:55:00.002+02:002016-08-09T14:55:44.582+02:00Rozdział 11 - Nowy rok szkolny<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">-Około półtora tygodnia później-</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">-Cela więzienna-</span></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Pomieszczenie było bardzo ubogie i małe. Posiadało jedynie łóżko i ubikacja, która z resztą nie była najczystsza. Ściany zbudowane zostały z cegły o kolorze popielatym. Na nie najnowszych kratach celi widoczna była rdza. Od czasu do czasu po podłożu przebiegała mała, szara mysz. </div>
<div style="text-align: justify;">
Na łożu siedział chłopak, ubrany w brudny podkoszulek i podarte dżinsy. Jego włosy były niebieskie i rozczochrane. Jego głowa opierała się o chłodną ścianę, a wzrok wpatrywał w sufit, na którym widniała nieduża pleśń w wszystkich jego rogach. </div>
<div style="text-align: justify;">
Przez umysł Jellala przelatywało mnóstwo myśli. Myślał o Erzie, o tym, że znów przeszedł na drogę przestępstwa. Gdy wyjdzie już z więzienia, czyli za jakiś rok, na pewno znów zacznie odpokutować za swoje grzechy. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle Jellal usłyszał kroki stąpające po kafelkowej podłodze. Gdy kroki ustały, spojrzał w stronę krat. Ujrzał w nich policjanta w rozpiętym mundurze. Był to ten sam policjant, który stał przy nim i Erzie, kiedy rozmawiali. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Jellal Fernades. Mam propozycję...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: red;">___________</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Chodnikiem, w stronę nowej szkoły, szła blondynka o czekoladowych tęczówkach oczu w galowym stroju, składającym się z granatowej spódniczki i białej koszulki z krótkimi rękawami. Na stopach miała założone czarne szpilki, które dodawały jej z pięć centymetrów wzrostu. Jej włosy zostały związane w wysokiego kucyka. Na policzkach posiadała niewielkie rumieńce, ponieważ dzisiaj było z trzydzieści stopni Celsjusza. Najwyraźniej humor jej dopisywał, gdyż uśmiechała się od ucha do ucha. Cały czas machała ręką w przód i tył, przez co mogła przypadkiem kogoś uderzyć torebką, którą trzymała w ręce. </div>
<div style="text-align: justify;">
— AŁA! - usłyszała niespodziewanie dziwnie znajomy głos. Odwróciła się gwałtownie, zaniepokojona tym, że naprawdę kogoś uderzyła.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Przepraszam bardzo, ja nie~ - opuściła ręce, całkowicie zdezorientowana. Podniosła jedną brew, widząc dwójkę swoich przyjaciół: Natsu i Happiego. Tego dnia byli ubrani inaczej niż zwykle. Salamander wystrojony był w białą koszulę z krótkimi rękawami i ciemne spodnie. Na stopach posiadał eleganckie, czarne buty, których sznurówki nie zostały zawiązane. Ogoniasty chłopiec miał na sobie bardzo podobne ubrania, co jego brat, tyle że w mniejszej wersji. - Natsu? Happy? Co wy robicie.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Z bólem serca idziemy do szkoły... — wymamrotał Natsu, trzymając się za nos, który najwyraźniej ucierpiał, poprzez przypadkowe uderzenie Lucy. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Dlaczego się nie odezwaliście do mnie, skoro byliście za mną? — spytała nieco ubawiona. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Natsu chciał cię przestraszyć... — wydał brata Happy, na co Salamander cicho oskarżył go o zdradę. </div>
<div style="text-align: justify;">
Lucy westchnęła. </div>
<div style="text-align: justify;">
— No to dostałeś nauczkę. — zachichotała, przykładając palce do ust. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Haha, ale śmieszne. — Natsu przewrócił oczami, udając obrażonego. </div>
<div style="text-align: justify;">
— To co? Idziemy do szkoły? — powiedziała chwilę później z gwiazdkami w oczach, najwyraźniej ucieszona powrotem do nauki. Odwróciła się, szybkim krokiem idąc w kierunku szkoły. Po chwili poczuła obecność dwójki przyjaciół obok siebie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Zdzwiony Natsu z podniesioną brwią patrzył się na uśmiechniętą twarz blondynki.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ty na serio? </div>
<div style="text-align: justify;">
— Co na serio? - popatrzyła się na Natsu. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Na serio cieszysz się z powrotu do szkoły...? Normalna nastolatka nie byłaby taka szczęśliwa... </div>
<div style="text-align: justify;">
— Po prostu lubię się uczyć... - wzruszyła ramionami, a nastolatek szeptem powiedział: "Kujonka", ale Lucy i tak go usłyszała. Ze zmarszczonymi brwiami mocno uderzyła łokciem towarzysza w bok. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Ała! - złapał się za obolałe miejsce. — Za co?! </div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie udawaj głupa. - pokazała mu język. — Nie jestem kujonką. To że lubię się uczyć, nie znaczy, że jestem kujonem! </div>
<div style="text-align: justify;">
— Wmawiaj sobie, wmawiaj, Luce... — zaśmiał się pod nosem. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Lucy! - warknęła, znów uderzając go w ten sam bok, niezadowolona tym, że przekręca jej imię. </div>
<div style="text-align: justify;">
Szli tak jakieś dziesięć minut, żartując, śmiejąc się i rozmawiając. Bez docinek Happiego skierowanych do Lucy oczywiście nie było mowy. Po jakimś czasie ogoniasty opuścił ich dwójkę, gdyż już był przed budynkiem swojej uczelni. Natsu i Lucy zatrzymali się na chwilę, odprowadzając wzrokiem dwunastolatka. Kiedy już zniknął za szklanymi drzwiami szkoły, spojrzeli przed siebie i znów zaczęli iść. Zapanowała niezręczna cisza. Żaden z nich nie wiedział co powiedzieć. jakby wykorzystali wszystkie tematy do rozmowy. </div>
<div style="text-align: justify;">
Natsu zmarszczył brwi, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Lucy? </div>
<div style="text-align: justify;">
— Hm? </div>
<div style="text-align: justify;">
— Ile ty właściwie masz lat? - spytał, niepewny odpowiedzi. Lucy mimowolnie cicho się zaśmiała.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Niby wiesz o mnie wszystko, ale nie wiesz nic... — Po kilku sekundach śmiania się, chrząknęła parę razy, po czym się odezwała, tym samym odpowiadając na pytanie przyjaciela: — Szesnaście... </div>
<div style="text-align: justify;">
— Aha... — powiedział. Cisza znów zapanowała nad tą dwójką, ale po chwili Salamander ją przerwał. — Czyli nie będziemy w jednej klasie. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Hah... - wychyliła nieco głowę, by móc spojrzeć na twarz Natsu. — A co? Jesteś rozczarowany, gdyż liczyłeś na to, że będziemy siedzieć w jednej ławce? — zachichotała ponownie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Natsu popatrzył się na nią z szeroko otwartymi oczami. Jego policzki były delikatnie zarumienione, ale winę ich pojawienia się zrzucił na upalny dzień. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Co? - parsknął śmiechem. — Wcale, że nie... Po prostu byłem ciekawy... — podrapał się po głowie. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Tak, tak... "Ciekawy".... - Kolejny raz z jej gardła wydobył się śmiech. Po jakimś czasie, gdy już zapanowała nad chichotem, spojrzała przed siebie. Byli już coraz bliżej szkoły. Blondynka była zachwycona wyglądem tegoż to budynku, mimo iż uczelnia wygląda podobnie do jej poprzedniej szkoły. Otoczone drzewami, ławkami, roślinami i boiskiem mury szkoły z zewnątrz były szare. Chodnik prowadzący z bramy do szklanych drzwi zabudowania również okrążał szkołę. Tego dnia znów tłumy ubrane w galowe stroje kręciły się przed nią. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Ech... - Natsu spuścił głowę i opuścił ręce, dotykając zewnętrzną częścią dłoni ud. - Koszmar trwający przez dziesięć miesięcy znów powrócił... - Myślał, że się załamie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Lucy popatrzyła się na Natsu kątem oka, kiedy już byli w progach bramy. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Aż tak źle nie będzie... - skrzyżowała ramiona pod wydatnym biustem. - A poza tym tyle będzie przerw w trakcie roku szkolnego... To wigilia, to ferie... Z pewnością przetrwasz! </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #cc0000;">___________</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Jellal, całkowicie wyprostowany, wpatrywał się w policjanta ze zmarszczonymi brwiami. Czego od niego chciał? Tego akurat nie wiedział. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Co chcesz? — odezwał się szorstkim, niemiłym głosem. </div>
<div style="text-align: justify;">
Posterunkowy zrobił krok ku kratom. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie tym tonem, Fernades. — zarządał, po czym chrząknął kilka razy. — Połtora tygodnia temu, gdy pilnowałem ciebie i tę dziewczynę z szkarłatnymi włosami, całkiem chcący usłyszałem waszą rozmowę. — oznajmił, na co Jellal otworzył szeroko powieki, a po chwili gwałtownie wstał z łóżka. Podszedł do krat, tym samym dotykając ich. Wpatrywał się prosto w niebieskie oczy policjanta, wokół krótych widoczne były zmarszczki, świadczące o jego wieku. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Miałeś nie słuchać. </div>
<div style="text-align: justify;">
Mężczyzna zaśmiał się pod nosem, lecz po kilku sekundach spoważniał. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Ej, ej, ej. Jeszcze nie jesteśmy na "ty". </div>
<div style="text-align: justify;">
Jellal przewrócił oczami, delikatnie zirytowany. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Panie policjantcie... Miał pan nie słuchać... </div>
<div style="text-align: justify;">
— A no nie miałem. Ale w tym kraju rządzi demokracja i każdy może robić co chce! - zaczął spokojnie, a skończył niemalże wrzeszcząc. Tupnął nogą. </div>
<div style="text-align: justify;">
Więzień patrzył się w niego beznamiętnym i znużonym wzrokiem. Stwierdził, że ten policjant nie jest ani trochę poważny. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Przejdź do konkretów... </div>
<div style="text-align: justify;">
Tym razem siwy mężczyzna, którego włosy niegdyś były brązowe, nie zwrócił Fernadesowi uwagi, by mówił do niego per "pan". Wesoła mina została zastąpiona poważną. Posterunkowy popatrzył się najpierw w prawą, a następnie lewą stronę. Gdy upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu, spojrzał prosto w oczy Jellala. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Słyszałeś może o "Riandach"? - spytał, niemal szepcząc. Chłopak skinął głową. — Dobrze... Nie wiem, czy wiesz, ale jeden Riand przypada na jeden wiek. Ja... Jestem Riandem z tamtego wieku. — oznajmił, schylając głowę i przymykając powieki. </div>
<div style="text-align: justify;">
Źrenice Jellal zmniejszyły się do granic możliwości. Spodziewał się wszystkiego. Nawet tego, że ten jest gejem, i że pomoże mu uciec, jeśli będzie z nim uprawiał seks. Ale to...? Za Chiny by się nie spodziewał! Taki mężczyzna po najpewniej pięćdziesiątce... </div>
<div style="text-align: justify;">
— Yyyy... — Potrafił jedynie wydusić z siebie samogłoski. Po jakimś czasie przełknął ślinę, a następnie odważył się powiedzieć coś więcej niż "yyyy".: — Nie spodziewałem się... </div>
<div style="text-align: justify;">
— A kto by się spodziewał...? — westchnął ciężko. Popatrzył się na twarz nadal zdziwionego więźnia. — Teraz pewnie się zastanawiasz, po co ci to mówię? Otóż mogę przywrócić ci magię i jakoś wydostać się stąd. </div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy to powiedział, szok Jellala na tę chwilę zniknął. Zrobił grymas, czując w tym jakiś haczyk. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Ale... Co chcesz w zamian? — spytał, już z całkowicie poważną miną. </div>
<div style="text-align: justify;">
Na to pytanie policjant uśmiechnął się, jakby zadowolony z tego, że o to zapytał. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Pomożesz mi zlikwidować organizację Tanga. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: red;">___________</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">-Jakąś godzinę później-</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">-Budynek Szkoły Fairy Tail-</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">-Korytarz-</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Niemalże przed chwilą zakończył się apel, który powitał nowy rok szkolny. Po całej szkole było słychać szmery, postukiwanie obcasami itd.. Wszyscy uczniowie rozpanoszyli po korytarzach. Jak zaraza. Pierwszacy szukali swoich klas jak porażeni, zaś drugi i trzeci rocznik w spokojnie kierowali się w stronę swoich klas, gdyż wiedzieli, gdzie znajduje się pomieszczenie, w którym mają się zebrać. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tsuneni Mumei stała na środku jednego z korytarzy, nie do końca wiedząc, gdzie znajduje się jej klasa. Druga B. Rozejrzała się wokół siebie, jednak na żadnych drzwiach w jej otoczeniu nie wisiała tabliczka z napisem "2B". Westchnęła ciężko, po czym ruszyła przed siebie. Co chwilę patrzyła w to prawą, to lewą stronę. </div>
<div style="text-align: justify;">
Brunetka tego dnia ubrana była w białą koszulę z długimi rękawymi, która została włożona w czarną spódnicę, sięgającą do połowy ud. Na szyję miała założony ciemny, cienki krawat. Jej stopy osłaniały granatowe balerinki z białą wstążką u przodu. Włosy miała związane w elegancki, wysoki kucyk.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy miała już wejść po schodach na pierwsze piętro, poczuła na ramieniu dotyk czyjejś dłoni. Przekręciła nieco głowę i spojrzała kątem oka, by zobaczyć, kto położył rękę na jej ramieniu. Ujrzała Laxusa z złośliwym uśmieszkiem na twarzy. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Zgubiłaś się, dziewczynko? — zapytał, powodując niewielkie rumieńce na policzkach Tsuneni. Tak ją denerwował... </div>
<div style="text-align: justify;">
Podniosła bladą dłoń, po czym zepchnęła rękę Dreyara z jednej z wielu części jej ciała. Odwróciła się do niego, patrząc w górę, gdyż nastolatek był od niej dużo wyższy. </div>
<div style="text-align: justify;">
Blondyn wystroił się czarną marynarkę, która zasłaniała białą koszulę. Na nogach miał założone wyprasowane, również czarne, spodnie. Jego stopy odziane zostały w ciemną i elegancką parę butów. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Być może. — mruknęła, po czym dodała głośniej: — A jeśli tak to co? </div>
<div style="text-align: justify;">
— Spokojnie, spokojnie... — powiedział, wyczuwając w jej głosie nutkę złości. — Tylko pytam... </div>
<div style="text-align: justify;">
Zapanowała nad nimi cisza. Dziewczyna wbiła wzrok w swoje buty, zaś Dreyar w obraz za oknem na lewej ścianie. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Więc... — Tsuneni odezwała się jako pierwsza, podnosząc głowę. — Wiesz gdzie jest Druga B? </div>
<div style="text-align: justify;">
Laxus natychmiast spojrzał w niebieskie oczy nastolatki. Na jego twarz znów wstąpił kpiący uśmieszek. </div>
<div style="text-align: justify;">
— A więc jednak się zgubiłaś... </div>
<div style="text-align: justify;">
— Oj no daj spokój! — zirytowana postawą blondyna przewróciła oczami. — Wiesz, czy nie? </div>
<div style="text-align: justify;">
— Wiem... — uśmiech zniknął z twarzy chłopaka. — To moja klasa. Chodź, to cię zaprowadzę. — powiedział, po czym ominął ją i rozpoczął wędrówkę po schodach. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tsuneni zacisnęła usta w wąską linię. </div>
<div style="text-align: justify;">
Za jakie grzechy muszę być z nim w klasie?, pomyślała, po czym truchtem ruszyła za przewodnikiem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: red;">___________</span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
W pewnym pomieszczeniu, którego największą część zajmowały ławki, zgromadzili się uczniowie. Wszystkie krzesła były zajęte, oprócz dwóch przy lewej ścianie, na której znajdowały się okna. Na końcu klasy umieszczone zostały szafki, wykonane z ciemnego drewna, w których były różnorakie przedmioty. Zaś na początku ustawione było biurko, przed środkowym rzędem. Za nim, na ścianie wisiała tablica. </div>
<div style="text-align: justify;">
Licealiści niezbyt grzecznie i spokojnie czekali na nauczyciela. Większość uczniów siedziało na ławkach. Niektórzy chłopcy flirtowali z dziewczynami, jednak na ich nie szczęście byli ignorowani przez nie i ignorowani. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy usłyszeli skrzypnięcie drzwi, natychmiastowo wszyscy spojrzeli w ich stronę, widząc wysuniętą stopę, należącą najwyraźniej do kobiety. Domyślili się, że to ich wychowawczyni, dlatego szybko doprowadzili się do porządku i ucichli. </div>
<div style="text-align: justify;">
Drzwi zostały otworzone na oścież, a w ich progach ukazała się trzydziestoletnia kobieta, o brązowych włosach, które zostały ułożone w wysokiego koka. Przed jej niebieskimi oczami, na zgrabnym nosie spoczywały okulary. Strój nauczycielki składał się przede wszystkim z czarnej spódnicy podkreślającą jej figurę i białą koszulkę bez rękawów, ozdobioną różnymi falbankami, które szły wzdłuż guzików. Stopy odziała w czarne, wysokie buty na obcasie, dodawające jej wzrostu. Na twarzy nosiła szczęśliwy uśmiech, jakby się cieszyła z powrotu do budynku jej pracy.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dzień dobry, klaso. — wesoło przywitała uczniów, zamykając drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Klasa również ją powitała, ale już nie tak entuzjastycznie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nauczycielka usiadła przed biurkiem na krześle. Położyła przedramiona na biurku i złączyła palce. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Poprosiłabym was, żeby każdy z was tutaj podszedł i się przedstawił, gdyż mamy nową koleżankę.~ </div>
<div style="text-align: justify;">
W chwili, kiedy trzydziestolatka wypowiedziała to zdanie, drzwi się otworzyły, a w ich progach pojawiła się dwójka uczniów: Laxus i Tsuneni. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Przepraszamy za spóźnienie... — powiedział pośpiesznie blondyn, niemal sapiąc.</div>
<div style="text-align: justify;">
— On... Powiedział, że wie, gdzie jest nasza klasa, ale najwyraźniej sam zapomniał... — spoglądając na niego kątem oka, uderzyła go łokciem w bok. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Ała! — wysyczał, łapiąc się za obolałe miejsce. Spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami. Miał już się zapytać "Za co?", ale widząc wściekły wzrok brunetki, zamilkł. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ta sytuacja najwyraźniej bawiła większość klasę, dlatego można było usłyszeć czyjeś ciche chichoty. Jednakże, gdy kobieta spiorunowała ich wzrokiem, przestali się śmiać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nauczycielka westchnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
— No... Pierwszego dnia się spóźnić... — pokręciła głową, niezbyt zadowolona tą dwójką. — No nic, usiądźcie w tamtej ławce. — wskazała gestem dłoni w stronę okna. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tsuneni i Laxus skinęli głowami, po czym skierowali się w stronę wyznaczonego miejsca. </div>
<div style="text-align: justify;">
Szatynka wstała z krzesła, po czym wyprostowała się i złączyła ręce pod piersią. Chrząknęła, a po chwili powiedziała:</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ja pierwsza się przedstawię. — oznajmiła. — Nazywam się Tsuri Akachan. Mam trzydzieści jeden lat i jestem waszą wychowaczynią. Uczę języka angielskiego. Mmm... Kocham koty! — zachichotała, zakrywając usta dłonią, której na jednym z palców widniała złota obrączka. Kiedy już opanowała śmiech, usiadła na krześlę, po czym chrząknęła i powiedziała: — Teraz wasza kolej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: red;">___________</span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">-Piętnaście minut później-</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;">-Przed szkołą- </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tsuneni w samotności szła ku bramie szkoły. Odgarnęła grzywkę na bok, wyczuwając krople potu na swoim czole. Podwinęła rękawy, gdyż było jej tak gorąco, że gdyby mogła, to by prawdopodobnie stopniała. Co chwila mijała jakichś nastolatków rozmawiającym ze sobą. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Tsu! — usłyszała, ale nie zaeregowała. — Tsu! — usłyszała ponownie, gdy poczuła na swoim ramieniu dotyk czyjejś dłoni. Przymknęła oczy i zmarszczyła brwi. Jeśli będzie to Laxus, to zabije go. Nienawidzi, jak Dreyar ją dotyka, a Laxus dobrze o tym wie i robi jej na złość. Przekręciłą głowę i kątem oka spojrzała na twarz blondynki o czekoladowych oczach, która znajdowała się zaraz przy głowie Mumei. Jej policzki były delikatnie zaróżowione od słońca, które dzisiaj dręczyło wszystkich ludzi w Magnolii. — Dlaczego nie reagujesz, jak cię wołam? </div>
<div style="text-align: justify;">
Minęła dobra chwila, zanim zorientowała się, że to "Tsu!" to skrót od jej imienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Tsu? — niemal wybuchła śmiechem. Dopiero się poznały, a już dostała swoją "ksywkę"? — To Tsu to jest mój skrót od imienia? </div>
<div style="text-align: justify;">
— Uznałam, że uroczo to brzmi. — wzruszyła ramionami, stając przed Tsuneni. — Ale jak chcesz mogę cię tak nie nazywać. </div>
<div style="text-align: justify;">
Siedemnastolatka zamrugała parę razy, a po chwili parsknęła śmiechem. Przyłożyła dłoń do ust.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie, nie... Podoba mi się... Tylko... Pierwszy raz dostałam ksywkę... — podrapała się po głowie, opanowując już śmiech. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny zaczęły rozmawiać. Każda co rusz opowiadała coś ciekawego. Jednak kiedy były już przy bramie, ktoś przerwał ich dyskusję, kładąc dłoń na głowie Tsuneni. </div>
<div style="text-align: justify;">
Na czole Mumei pojawiła się pulsująca żyłka. zmarszczyła brwi i zrobiła grymas, dobrze wiedząc, kto odważył się położyć rękę na jej głowie. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Dreyar, weź tę pieprzoną łapę z mojej głowy! - warknęła, co jednak nie poskutkowało, dlatego kopnęła go piętą w krocze. Osoba puściła głowę Mumei i upadła na kolana, łapiąc się za swoje jajeczka. </div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnęła, przymykając powieki. Spojrzała na zszokowaną i przerażoną twarz Lucy... Zaraz zaraz... Przerażoną? Podniosła jedną brew. Heartfillia bezgłośnie powiedziała "odwróć się", wskazując palcem poszkodowaną osobę za Tsuneni. Mumei wzruszyła ramionami i odwróciła się. Otwierając szeroko oczy, zamarła, widząc, że to nie Dreyara kopnęła, a... jednego z nauczycieli. Blondyn stał kilka metrów dalej i obserwował tę niezręczną sytuację... </div>
<div style="text-align: justify;">
Jestem trupem, pomyślała. Kiedy nauczyciel spojrzał na nią wściekłym wzrokiem spod okularów i miał się już podnieść, złapała nadgarstek Lucy i pociągnęła ją, jak najszybciej uciekając z miejsca incydentu... </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
___________</div>
<div style="text-align: justify;">
Wreszcie zakończyłam ten głupi rozdział! :D </div>
<div style="text-align: justify;">
Jesteście szczęśliwe, moje pingwinki? </div>
<div style="text-align: justify;">
Cóż końcówka mi nie wyszła (przynajmniej ja tak uważam) </div>
<div style="text-align: justify;">
A więc tak. Może w następnym rozdziale dowiecie się, czy Jellal pomoże temu policjantowi, czy może odmówi. :D </div>
<div style="text-align: justify;">
Mam do was takie małe pytanie: Podoba wam się postać Tsuneni, czy może nie przypadła wam do gustu? Jestem ciekawa waszych odpowiedzi :D </div>
<div style="text-align: justify;">
Ech, a teraz idę poprawiać 1 sagę ;-; Tak bardzo mi się nie chce... </div>
<div style="text-align: justify;">
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał! :D Komentujcie, bo to tylko motywuje mnie do dalszej pracy! :D<br />Aha i poproszę o wskazanie błędów, bądź literówek, gdyż zwyczajnie ich nie zauważam! :/ </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
fffhttp://www.blogger.com/profile/02734374587438803999noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4433511767209780867.post-83193176558779481092016-07-14T16:25:00.004+02:002016-07-14T16:26:27.980+02:00Rozdział 10 - "Dziękuję" "Jestem w stanie przywrócić magię pojedynczym osobom". Wystarczyło tylko to zdanie, by Natsu i jego przyjaciele zaprowadzili Tsuneni do domu Salamandra. Teraz siedziała na brzegu łóżka, okryta kocem. W jednej ręce trzymała kubek, w którym została zgromadzona kawa. Brunetka patrzyła się, jak co chwila pytał jej się, czy czegoś jej nie brakuje. W końcu nie wytrzymała. Zwaliła z siebie koc, po czym gwałtownie wstała, niemalże wylewając napój zgromadzony w kubku.<br />
- Przestańcie! - zarządziła. Wszyscy stanęli jak wryci. Tsuneni westchnęła, nieco zmieszana. Podeszła do biurka, po czym położyła na nim naczynie. Odwróciła się do piątki osób, stojącej w różnych częściach pokoju. - Czy moglibyście nie traktować mnie jak jakąś osobistość? - mimowolnie prychnęła, trochę ubawiona tą sytuacją. Powtórnie westchnęła, kładąc dłoń na czole. - Jak się nazywacie? - spytała. Wszyscy zaczęli się przedstawiać po kolei. Brunetka zamrugała parę razy. - Ja jestem Tsuneni Mumei.<br />
Nastąpiła cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Lucy zacisnęła dłoń na rękawie żakietu. Kątem oka spojrzała w prawą stronę.<br />
- Więc... powiedziałaś, że są dwa sposoby przywrócenia magii. Jaki jest ten drugi? - spytała, patrząc się prosto w niebieskie tęczówki oczu nowej znajomej. Mocniej ścisnęła rękaw.<br />
- Drugi... - szepnęła, po czym dodała głośniej, łapiąc się za kark.: - W budynku, w którym mieści się organizacja Tanga jest pewien przedmiot, którego strzeże niesamowicie silny osobnik. Jeśli ktoś by zniszczył ten przedmiot, magia wróciłaby do nas. Jednak... sama nie pokonam tego całego gościa, pilnującego tej rzeczy w pojedynkę. Potrzebna mi jest pomoc kogoś, kto również włada nad magią.<br />
Na twarzy wszystkich zgromadzonych pojawił się uśmiech. W ich oczach można było ujrzeć nadzieję.<br />
Lucy zwróciła się do Natsu:<br />
- Masz numer telefonu do Levy? - Natsu pokiwał twierdząco głową. - W takim razie podaj mi go.<br />
Chłopak nawet się nie sprzeciwił, tylko sięgnął dłonią do kieszeni spodni, by po chwili wyciągnąć z niej swoją nokię. Włączył ikonę "kontakty", po czym wybrał numer drobnej dziewczyny. Na ekranie komórki wyświetlił się ciąg liczb. Salamander spojrzał na przyjaciółkę, która w rękach trzymała swojego iPhona i uparcie się wpatrywała w ekran telefonu.<br />
- No. - mruknęła. - Dyktuj. - Natsu wbił wzrok w komórkę i za rozkazem zaczął po kolei wymawiać różnorodne cyfry. Gdy skończył, zablokował nokię, po czym schował do kieszeni spodni. Spojrzał na towarzyszkę, która miała przyłożoną komórkę do ucha. Telefon przez parę chwil piszczał, ale niedługo potem dźwięk ucichnął. - Halo? Levy? Mam dla ciebie wieści! - oznajmiła. - Wiemy jak odzyskać magię! Ja, Natsu, Erza, Happy i Gray i inna dziewczyna, która potrafi przywrócić magię spotkamy się z tobą w tej kawiarence, gdzie pracujesz. Zgromadź tam innych, którzy prawdopodobnie byli naszymi przyjaciółmi w tamtym życiu. - zapanowało milczenie, lecz po chwili Lucy ją przerwała: - Będziemy za około piętnaście minut. Pa. - Blondynka odsunęła iPhona od ucha, po czym włożyła go do kieszeni spodni. Spojrzała na każdego po kolei. - To co? Jedziemy?<br />
- A-ale~ - brunetka chciała coś powiedzieć, ale Erza przerwała jej.<br />
- Jasne! - Wszyscy skierowali się w stronę drzwi. Gdy Gray już kładł dłoń na klamce, Tsuneni nagle się odezwała.<br />
- No ale~! - Mumei nie poddawała się, ale znowu ktoś jej przerwał.<br />
- Nic nie mów, tylko chodź! - Scarlet podeszła do niej i łapiąc ją za rękę pociągnęła ją w kierunku wyjścia.<br />
Tsuneni chciała powiedzieć, że nie potrafi panować nad magią przywracania mocy, i że musi się jej dopiero nauczyć. Na jej nieszczęście nikt nie dał jej dojść do słowa...<br />
<div style="text-align: center;">
▬▬▬</div>
W pewnej kawiarni, na kanapach na końcu pomieszczenia, siedziała Levy McGarden, do której co chwilę ktoś się dołączał. Wendy, która siedziała obok nastolatki była nieco zmieszana, ale nie okazywała tego za bardzo.<br />
- Levy. - do dziewczyny podeszła siedemnastolatka o białych, długich włosach i niebieskich tęczówkach oczu. Ubrana była w niebieską sukienkę, która odsłaniała jej obfity biust. Na stopy miała założone tego samego koloru co sukienka buty na szpilkach. - Co było tak ważnego, że zgromadziłaś nas tu wszystkich?<br />
- Zaraz wam powiem, jak przyjdą wszyscy. - mruknęła, spoglądając w stronę drzwi patrząc, czy Natsu i reszta przypadkiem nie przyszli. Jednak przez drzwi akurat wchodziło jakieś młode małżeństwo z dzieckiem, które matka trzymała za rękę. - A więc przynieść komuś kawę albo coś innego? - spytała głośniej. Po usłyszeniu pytania parę osób zaczęło składać zamówienia. Levy wyciągnęła z kieszeni fartuszka notes i długopis i poprosiła, żeby powtórzyli swoje zamówienia. Gdy wszystko już zapisała, odwróciła się na pięcie, kierując się w stronę blatu, po czym zniknęła za nim.<br />
Kiedy McGarden zaczęła wykonywać zamówienia, dzwonek wiszący nad drzwiami wydał dźwięk, a w ich progach stanęła Lucy z przyjaciółmi. Zrobili krok do przodu i rozejrzeli się po kawiarni, poszukując wzrokiem Levy. Zauważyli ją przygotowującą za blatem kawę i ciastka. Szybkim krokiem podeszli do niej, omijając kelnerów i klientów, którzy chodzili po pomieszczeniu.<br />
Gray położył ramię na meblu, po czym się odezwał:<br />
- Cześć.<br />
Levy się gwałtownie odwróciła, stawiając tacę z kubkami pełnymi czarnej cieczy i słodyczami na blacie.<br />
- Cześć. - powiedziała, po czym po chwili pośpiesznie dodała: - Lu-chan, oni wiedz~?<br />
- Tak. - przerwała jej blondynka.<br />
Tsuneni stała za Erzą, trzymając dłonią drugie ramię. Patrzyła się w podłogę zmieszana.<br />
Levy zauważyła, że wśród nich stoi osoba, której nie zna. Popatrzyła się na Mumei, po czym się uśmiechnęła miło.<br />
- Jak się nazywasz? - zapytała. Brunetka gwałtownie podniosła głowę, jakby wyrwana z transu. Dziewczyna cicho wymruczała swoje imię. Levy jednak nie usłyszała, więc powtórzyła pytanie.<br />
- Tsuneni Mumei. - powiedziała głośniej, wpatrując się prosto w oczy siedemnastolatki. Chwilę trwało milczenie. Po jakimś czasie Levy podniosła tacę z blatu, a następnie przerwała ciszę słowami:<br />
- W takim razie chodźmy do innych. Niech nie czekają... - Ruszyła w stronę drzwiczek przymocowanych między blatami, po czym je pchnęła nogą. Natsu i reszta podeszli do niej i gdy tamta skierowała się w stronę kanapy na końcu kawiarni, oni zaczęli iść za nią. Po kilkunastu sekundach wszyscy stanęli przed siedmioosobową grupą ludzi.<br />
Tsuneni popatrzyła się po wszystkich. Nikogo z nich nie znała, oprócz dwóch osób, którymi byli Laxus i Makarov Dreyar... Otworzyła szeroko oczy, widząc tę dwójkę tutaj. Nie sądziła, że jeszcze ich kiedykolwiek spotka.<br />
- No więc... - Levy zaczęła mówić. - Najpewniej zastanawiacie się, po co tutaj przysz~<br />
- Ej, mała. - poczuła, jak ktoś kładzie jej coś twardego na głowie. Kącikami oczu spojrzała na Gajella. - Już chciałaś zaczynać beze mnie?<br />
Zacisnęła usta w wąską linię. Położyła dłonie na ręce przyjaciela, po czym zepchnęła ją z siebie. Gwałtownie odwróciła się do bruneta, jakby z wyrzutami w oczach.<br />
- Ile razy mam ci mówić, żebyś mnie tak nazywał! - zmarszczyła brwi. Po chwili się trocę uspokoiła. Chrząknęła. - Idź usiądź i nie denerwuj mnie!<br />
- Jasne, mała. - zachichotał, kierując się w stronę kanapy z dłońmi w kieszeniach spodni. Usiadł między Lisanną, a Mirajane.<br />
Levy poczuła, jak na jej twarzy zaczynają się pojawiać rumieńce. Znowu robił jej na złość!<br />
Gdy rumieńce z jej policzków zniknęły, pokręciła parę razy głową, po czym przemówiła:<br />
- Najpewniej zastanawialiście się, po co tutaj przyszliście. - popatrzyła się na Lucy. - To jest Lucy. Lucy zaraz poda wam naszyjnik, który w tej chwili wisi na jej szyi. - powiedziała, a wspomniana blondynka zdjęła biżuterię, po czym zrobiła duży krok ku Lisannie i podała jej przedmiot. Dziewczyna najpierw podniosła jedną brew, ale po chwili ją opuściła i otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Podała naszyjnik następnej osobie, którą był Gajell. Jego reakcja była taka sama jak jego przyjaciółki.<br />
Wszyscy albo wydawali z siebie dźwięki zdziwienia, albo unosili wyżej powieki.<br />
Makarov zeskoczył z kanapy, po czym z rękami za plecami, podszedł do Levy.<br />
- My... - zaczął. - My naprawdę się odrodziliśmy? - Nie mógł wciąż uwierzyć.<br />
- Tak. - odezwał się Gray. - Jednak nie możemy używać magii...<br />
- Ale za to mamy przy sobie kogoś, kto potrafi ją przywrócić. - Natsu z uśmiechem na ustach pokazał palcem na Tsuneni. Laxus rozszerzył szeroko oczy. Gwałtownie wstał z siedzenia.<br />
- Mumei może odzyskać magię?! - prawie że krzyknął.<br />
- Skąd znasz jej imię? - spytała zaciekawiona Lucy. Wszyscy popatrzyli się na niego.<br />
- Cóż... - Dyrektor Fairy Tail podrapał się po głowie. - Dzisiaj znalazłem ją nieprzytomną na chodniku. Zabrałem ją do swojego mieszkania. Gdy się obudziła i poznaliśmy jej imię... uciekła. Po prostu uciekła. - Brunetka wbiła wzrok w ziemię, pozwalając włosom zakryć twarz. Poczuła, że oczy kilkunasto-osobowej grupy patrzą się na nią. Nie wiedziała, co powiedzieć. Po kilku sekundach podniosła głowę, całkowicie się wyprostowując.<br />
- T-tak... - szepnęła, przełknęła ślinę, a po chwili powiedziała głośniej. - Tak było. A c-co do tego przywracania magii~<br />
- O właśnie! - wykrzyknął podekscytowany Natsu. Podszedł do niej i złapał ją za ramiona. Tsuneni podniosła jedną brew, nie za bardzo pojmując, co on wyprawia. - Przywróć mi magię, skoro umiesz!<br />
Gajell zmarszczył brwi. Wstał i również wielkim krokiem podszedł do niej.<br />
- Mi też, ale mi pierwszemu! - wskazał na siebie kciukiem.<br />
- Chyba żartujesz! Ja pierwszy! - pokazał mu język. Puścił ramiona brunetki.<br />
- Głąby! To mi pierwszemu przywróci magię, a nie wam! - wykrzyknął Gray.<br />
Okrążyli zmieszaną Tsuneni, wrzeszcząc żeby przywróciła im moce. Mumei podrapała się po głowie, kompletnie nie wiedząc, co uczynić. Erza ruszyła jej na ratunek. Z pulsującą żyłką na czole podeszła do nich i złapała Graya i Natsu za głowy, by następnie zderzyć je ze sobą. Puściła włosy przyjaciół, przez co spadli na ziemię. Gajell w międzyczasie bezszelestnie wycofał się w obawie, że gniew Scarlet dosięgnie także jego.<br />
- Idioci! - warknęła w stronę Salamandra i bruneta. - Nie napadajcie kogoś, kto chce coś powiedzieć!<br />
- Właśnie, jeśli chodzi o to przywracanie magii... - wspomniana przed chwilą dziewczyna podniosła dwa palce do góry, zwracając na siebie uwagę. - ...to na tę chwilę nie mogę nikomu jej "oddać"...<br />
- Co to znaczy? Powiedziałaś, że moż~ - Lucy nie dokończyła, bo jej przerwano.<br />
- Tak, ale ja dopiero tydzień temu dowiedziałam się o tym, że mogę coś takiego robić... Nie opanowałam jeszcze tej magii... - westchnęła, bezradnie wzruszając ramionami. Zacisnęła usta w wąską linię. Jej brwi wygięły się w łuk, a na czole pojawiły się niewielkie zmarszczki. Gdyby mogła, to by nawet im pomogła. Mimo wszystko nie była w stanie udzielić im pomocy, przez co czuła się strasznie bezużyteczna. - Przepraszam, ale raczej wam się do niczego nie przydam... - gwałtownie odwróciła się. Już miała zrobić krok, lecz poczuła dotyk dłoni na jej ramieniu. Przekręciła głowę i kątem oka spojrzała na Laxusa z zmarszczonymi brwiami.<br />
- I co? - jego głos był szorstki. - Czy ty w ogóle szukałaś gdzieś informacji o tej magii przywracania, czy jak tam ona się nazywa, że się poddajesz?<br />
- Nie... - cicho odezwała się po przełknięciu śliny. Miał rację, ale jeszcze nie przyznała mu tego.<br />
- Więc dlaczego? Dlaczego poddajesz się, nawet nie próbując? - wzrok Tsuneni zaczął latać po wszystkich kątach.<br />
- Pomoglibyśmy ci... Jak przyjaciel przyjacielowi. - gdy Natsu się odezwał, delikatnie trzęsąca się głowa Mumei uniosła się i przekręciła w stronę Salamandra, przez jej wzrok spoczął na jego sylwetce.<br />
- Przyjaciel? - szepcąc powtórzyła słowo Natsu. Dziwnie się czuła wypowiadając ten wyraz. Od wielu lat nie mówiła tego na głos. - Przecież nawet mnie nie znacie. - zauważyła.<br />
- Ale cię poznamy. - oznajmiła Erza z małym uśmiechem. Brunetka popatrzyła się po wszystkich bananach na twarzach zgromadzonych przed nią. Jej usta wykrzywiły się w coś w rodzaju uśmiechu. Przyłożyła palce do ust, czując, jak do jej oczu napływają gorące łzy. Już tak dawna nie miała przyjaciół. Nawet się do tego przyzwyczaiła, do czasu, kiedy Natsu nazwał ją przyjaciółką. Nagle poczuła się ważna. Że ktoś ją jednak potrzebuje. Że nie jest bezużyteczna.<br />
Schyliła głowę, zakrywając włosami głowę. Po jakimś czasie na podłogę spadła pierwsza łza, a następnie kolejna. Po kilku chwilach krople łez zamieniły się w wodospad. Zakryła twarz dłońmi.<br />
- Ej...? - Laxus zaczął niepewnie. Nie był zbytnio przyzwyczajony do płaczu kobiet, więc nie wiedział co zrobić. - Czemu płaczesz...?<br />
Tsuneni podniosła głowę, z małym bananem na twarzy. Jej policzki były delikatnie zarumienione. Jej oczy patrzyły się w Laxusa.<br />
- Bo teraz wiem, że jednak nie jestem bezużyteczna... - otarła wierzchem dłoni mokre policzki. - Dzięki wam wiem, że jednak jestem ważna... Dziękuję wam!<br />
_____________<br />
No więc tak. Rozdziałów nie było strasznie długo. A dlaczego? Bo przez jakiś czas nie miałam przekonania do tego co robię. Nie mogłam napisać przez półtora tygodnia żadnego słowa. Zastanawiałam się nawet nad zawieszeniem bloga... (Co swoją drogą było głupie) ;-; Ale na szczęście napisałam wreszcie ten pieprzony rozdział, który co prawda jest krótszy, niż powinien, ale po prostu chciałam już go opublikować.<br />
Aha, i nie poprawiałam rozdziału ANI TROCHĘ. Więc jeśli jakieś literówki, błędy znajdziecie, to proszę mi je wypisać, to poprawię.<br />
<br />
A więc mam nadzieję, że rozdział się podobał! :D Zapraszam do komentowania, bo to mnie tylko motywuje do dalszej pracy! :D<br />
A więc niech tost będzie z wami! :D<br />
<div>
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<br />
<br /></div>
fffhttp://www.blogger.com/profile/02734374587438803999noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4433511767209780867.post-45216905382078276202016-06-10T19:39:00.001+02:002016-06-10T19:50:22.052+02:00Rozdział 9 - Aresztowanie - Ach tak? - przegryzła wargę. Opuściła ramiona. Wyszeptała jakieś dwa niezrozumiałe słowa. Nagle jej jedno ramię zmieniło się w ostrze, które miało przynajmniej metr i pół długości. Uniosła zamienione ramię ku górze. Odebrała biżuterię nastolatkowi, po czym odskoczyła w tył na kilka metrów. - W takim razie pokonaj mnie, jeśli chcesz mi zabrać ten naszyjnik...!<br />
Jellal otworzył lekko usta, ale po chwili je zamknął, zaciskając wargi w wąską linię. Zmarszczył brwi, po czym odezwał sie pół-głosem:<br />
- A więc zmuszasz mnie do użycia tego?<br />
Grace otworzyła szeroko oczy. Zacisnęła dłonie w pięści, po czym przyłożyła jedną z nich do ust, cofając prawą nogę do tyłu. Wystarczyły jej trzy sekundy, aby wybuchła szyderczym śmiechem.<br />
- To niemożliwe, żebyś tego użył! - palcami otarła maleńkie łezki z kącików oczów. -<br />
Jeśli to zrobisz, już nigdy nie będziesz zdolny do używania magii, dopóki ktoś ci jej nie przywróci! A Riandzi - bo tak się nazywają - trafiają się raz na sto lat!<br />
Temu wszystkiemu przyglądała się trójka osób, która nadal była związana. Jellal, po odzyskaniu wspomnień nawet się nie pofatygował, by ich uwolnić. Gdyby to zrobił, to Natsu i Gray trochę by mu pomogli. Ale cóż, teraz nie było na to czasu.<br />
- On może władać nad magią?! - zaskoczyła się Lucy.<br />
- Może niektórzy są zdolni są do~ - Gray przerwał, gdy usłyszał mruknięcie, które najprawdopodobniej wydała z siebie Erza. Gwałtownie odwrócił głowę w stronę przyjaciółki z dzieciństwa, z małą ulgą, że żyje. - Erza! - Dziewczyna miała już lekko otwarte powieki. Wpatrywała się pustym wzrokiem w drewnianą podłogę, ale po sekundzie zerknęła na bruneta, przy tym samym zmniejszając źrenice do granic możliwości.<br />
- Gray...? - odezwała się słabym, delikatnie ochrypniętym głosem. Spojrzała następnie na Natsu, Lucy oraz Happiego, także wypowiadając ich imiona. - Co wy tu robicie...?!<br />
- A, wiesz zostaliśmy porwani przez tę cholerną babę! - Salamander zaczął spokojnie, ale skończył niemal wybuchając.<br />
Erza spojrzała przed siebie: Gdy ujrzała Jellala, który wypowiadał jakiś długi ciąg wyrazów, przy tym sprytnie unikając ataków Grace, otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.<br />
- Dlaczego Jellal walczy przeciwko Grace...? O ile pamiętam, to przecież z nią współpracuje.<br />
- Teraz nie. - stwierdziła Lucy. - Gdy dotknął naszyjnika, przywróciło mu wspomnienia. Teraz chce użyć jakiejś mocy, przez którą już nie będzie potem mógł czarować...<br />
Erza mocno się zdziwiła. Przecież nikt na świecie nie może władać nad magią, a co dopiero pracownicy Tanga, którzy już za czasów istnienia czarów, nie mogli panować nad mocą. A przecież Jellal był członkiem tejże organizacji. Jednak tą informację zostawiła dla siebie.<br />
Jellal nagle przystanął, kiedy skończył już wypowiadać zaklęcie. Spuścił głowę.<br />
Grace, która była trzy metry przed nastolatkiem, rzuciła się na niego. Miała już go zranić, gdy niespodziewanie ekran sprzed oczu wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu się rozjaśnił, lecz po chwili wszyscy już widzieli normalnie.<br />
Kobieta leżała na ziemi sześć kroków dalej od przeciwnika. Oparła się o łokcie, układając się w pozycji pół-leżącej. Chrząknęła, przymykając powieki. Popatrzyła sie na Jellala, którego ciało pochłonął fioletowy ogień. Podniosła obydwie brwi, przy tym otwierając szeroko oczy. Nie sądziła, że on naprawdę zamierza tego użyć.<br />
Siedemnastolatek odezwał się typowym dla cyborga lub robota głosem:<br />
- Czas rozpocząć prawdziwą walkę.<br />
<div style="text-align: center;">
▬▬▬</div>
Tymczasem, kiedy miał rozpocząć się pojedynek między Jellalem a Grace, w pokoju o zielonych ścianach. Pewien blondyn przypytywał Tsuneni Mumei, która nadal leżała w łóżku w pozycji pół-leżącej, trochę się garbiąc.<br />
Brunetka wpatrywała się w Laxusa beznamiętnym i nużącym wzrokiem. Była okropnie zirytowana. Nawet w organizacji Tanga nie zadawali jej tylu pytań! A ponieważ Tsuneni znudziło się słuchanie kupy mięśni, nastolatka jedynie przytakiwała lub mówiła "Tak, oczywiście", albo kręciła głową, mówiąc: "Nie, skąd". Na całe szczęście chłopak zadawał jej tylko takie pytania, na które można było odpowiedzieć słowem: "Tak" albo "Nie".<br />
Gdy siedemnastolatek zadał jej kolejne pytanie, a ona przytaknęła, otworzył szeroko oczy, po czym rzekł:<br />
- Naprawdę?<br />
- Co naprawdę? - prychnęła.<br />
- Jesteś homoseksualna?<br />
Mumei rozszerzyła powieki, zmniejszając źrenice do granic możliwości. Zacisnęła usta w wąską linię, robiąc typowego "poker-face". Czy on naprawdę zadał jej takie pytanie?! Pewnie chciał sprawdzić, czy ona aby napewno go słucha. Mrucząc pod nosem, że nie, opadła na łóżko, przykrywając całe ciało - włącznie z głową - kołdrą. Przymknęła powieki, marsząc brwi. Zacisnęła dłoń na pierzynie. Minęła sekunda. Potem dwie, następnie trzy, itd.. W końcu poczuła, że ktoś szarpnął za pierzynę.<br />
Laxus zdarł z niej kołdrę, a następnie rzucił gdzieś w kąt. Popatrzył się na skuloną, nie za bardzo opaloną postać. Jej brązowe, długie włosy były rozczochrane. Wpatrywała się w Dreyara swoimi dużymi, niebieskimi oczami, w których malował się gniew.<br />
- Czy ty jesteś normalny?! - wybuchnęła.<br />
- Chyba nie, skoro nie chce dać odpocząć naszemu gościowi. - usłyszeli głos, który najwyraźniej należał do jakiegoś starca. Laxus natychmiast skierował wzrok ku drzwiom, kiedy to Tsuneni szukała nawet sufitach, bo nie mogła go znaleźć. - Ekhem! Tutaj! - Mumei, dopiero wtedy kiedy spojrzała w stronę drzwi, zrozumiała, że jest bardzo niski. Zmieszała się.<br />
- Przepraszam... - usiadła na łydkach.<br />
- Nic się nie stało... Często mi się to zdarza. - zaśmiał się głupio, ale po chwili nieco spoważniał. - Jak ci na imię, dziecko?<br />
- Jestem Tsuneni Mumei... - mruknęła, po czym dodała głośniej: - A pan?<br />
- Nazywam się Makarov Dreyar. - oświadczył. - Jestem dyrektorem szkoły Fairy Tail.<br />
Podniosła obydwie brwi.<br />
<i> Fairy Tail?</i>, pomyślała, <i>Ach, tak... To była kiedyś gildia... Właściwie, gdybym przywróciła im magię, to mogliby mi pomóc. Ale ja nie wiem, jak się używa tej magii... Czy to oznacza, że i tak jestem bezużyteczna...?</i><br />
Zacisnęła usta w wąską linię. Usiadła na krawędzi łóżka, po czym wstała. Skierowała się w stronę drzwi. Ominęła zdumionego dyrektora. Laxus gwałtownie się odwrócił.<br />
- Gdzie ty idziesz? - zapytał. - Do domu?<br />
Zatrzymała się. Dotknęła ręką czoła. Ona nie miała domu. Z jakiegoś powodu zaczęła sobie przypominać fragment z tamtego dnia...<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<i>"Z daleka patrzyła, jak jej dom chłonie ogień i zaczyna znikać. Poczuła, jak do jej oczu napływają gorące łzy. Tyle miłych wspomnień narodziło się w tej budowli, a teraz w jednej chwili znika? Upadła na kolana, chowając swoją zapłakaną twarz w maleńkich, bladych dłoniach. Jednak jej szloch przerwał dźwięk kroków. Spojrzała przed siebie: zza dymu zbliżała się sylwetka dorosłej osoby. Gdy już wyszła z chmury, brunetka aż wstała całkowicie wyprostowana. Otarła łzy z twarzy, po czym zmarszczyła brwi. Popatrzyła się na wolno poruszającego się jej brata z obrzydliowym uśmieszkiem na twarzy. W ręce trzymał miecz. Dwunastolatka wbiła swój wzrok w ziemię, czegoś szukając. Po jakimś czasie znalazła idealny przedmiot, który może jej się przydać. Był nim drobny sztylet, który należał do jej ojca. Był idealną bronią. Normalny człowiek wybrałby inną broń, ale ze względu, że to ostrze może się wydłużać, dziewczyna uznała, że ten przedmiot będzie najlepszy. Pokazała na niego dwa palce, mówiąc niezrozumiałe dwa słowa. Sztylet zaczął latać, a po chwili był w jej dłoni.</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Zrobiła krok. Potem dwa. Następnie trochę przyśpieszyła. Tsuneni nawet nie zorientowała się, kiedy zaczęła biec. Po kilku sekundach wypowiedziała jakieś słowo w innym języku, dzięki czemu drobny sztylet zmienił się w długi miecz. Gdy była już dwa metry przed swoim bratem, znowu wyciągnęła dwa palce, kierując je na mężczyznę. Wypowiedziała dwa słowa, które brzmiały: "Ido Shimasen", przez co brat się zatrzymał. Podeszła do niego niepewnie z szeroko otwartymi oczami. Nie chciała go zabić. Jednak musiała, bo z pewnością coś chciał jej zrobić... Zacisnęła mocno powieki, by tylko na niego nie patrzeć. Szybko i piskliwie powiedziała "przepraszam", po czym wbiła mu miecz w brzuch. Z jej oczu spłynęła niewielka łza, jednak gdy wyciągnęła miecz z ciała mężczyzny i go rzuciła gdzieś, upadła na ziemię całkowicie się rozpłakując. Jej cała twarz była mokra od łez. Z jej gardła wydobył się krzyk pełen bólu i rozgoryczenia. Ścisnęła prawą dłoń w pięść, po czym uderzyła nią w ziemię. W tej chwili straciła całą wiarę w człowieka, którą w sobie miała...".</i></div>
<br />
Czując, jak do jej oczu napływają łzy, szybko otarła kroplę, która miała już spłynąć po policzku dziewczyny, po czym powiedziała szybko i cicho "do widzenia" i pobiegła w stronę drzwi wyjściowych, unikając pytania zadanego przez nowego znajomego...<br />
<div style="text-align: center;">
▬▬▬</div>
Zielonowłosa kobieta otworzyła szeroko powieki, ale po chwili je zamknęła, by je znów otworzyć. Powoli wstała. Popatrzyła się na Jellala, a jej usta wygięły się w obrzydliwym uśmiechu. Nagle odezwała się najniższym głosem, jaki potrafiła z siebie wydobyć:<br />
- Ufufufu... Będzie zabawa. - wyciągnęła przed siebie prawe ramię i wypowiedziała dwa słowa: - Kugi o Nukimasu.<br />
Jej palce u dłoni zmieniły się w maleńkie noże. Ruszyła na Jellala. Gdy była metr przed nim, zaatakowała nastolatka, jednak ogień, który pochłonął ciało chłopaka, zmienił się w dym, który po krótkiej chwili po prostu zniknął. Nagle pojawił się przy drzwiach, a następnie wrócił do swojej poprzedniej formy.<br />
Grace zaczęła się rozglądać, szukając wzrokiem przeciwnika. Gdy ujrzała go przed drzwiami, zmarszczyła brwi, a z jej gardła wydobyło się głośne warknięcie. Pobiegła w jego stronę, w między czasie mówiąc jakieś zaklęcie, które składało się z kilku słów, wcześniej odwołując ostrza. Podskoczyła, wyciągając prawe ramię przed siebie. Z jej wewnętrznej części prysnęła woda pod ciśnieniem. Jellal chciał jej jakoś uniknąć, jednakże spóźnił się. Woda uderzyła w niego. Poleciał na ścianę, która znajdowała się na drugim końcu pomieszczeniu. Wokół niego pojawiła się chmura pary wodnej. Po kilku sekundach zniknęła, więc można było zobaczyć całkowicie mokrego Jellala, opartego o ścianę. Po jego czole spływała stróżka krwi, która mieszała się z cieczą. Najwyraźnie mocno uderzył głową.<br />
Grace uśmiechnęła się złośliwie. Zaczęła iść w stronę ciężko oddychającego Jellala, w między czasie zmieniając jedną rękę w gigantyczny miecz. Gdy wreszcie do niego dotarła, ostrzem dotknęła jego podbródek, nieco go unosząc. Z gardła chłopaka wydobyło się warknięcie.<br />
- Jesteś nikim, Jellalu. - odezwała się w końcu. - Nie potrafisz dobrze używać tej magii jak twoi rodzice. Jesteś po prostu żałosny. To twój koniec.<br />
Puściła podbródek chłopaka. Podniosła miecz do góry, całkowicie gotowa zabić Fernadesa...<br />
<div style="text-align: center;">
▬▬▬</div>
Szła ulicami Magnolii, przy tym kołysząc się i nucąc kołysankę, którą jej mama zawsze śpiewała, gdy ta szła spać. Piosenka uspokajała Tsuneni i pozwalała zapomnieć o wszystkich dotychczasowych problemach.<br />
Przymknęła powieki, nagle przypominając sobie uśmiechniętą twarz matki. Przepiękną kobietę o krótkich, czarnych włosach z niebieskimi jak diamenty oczami zastąpiła oczywiście ta sama osoba. Jednak jej czupryna była rozczochrana i w niektórych miejscach przybrała kolor szkarłatny. Czoło matki całkowicie zostało zafarbowane na czerwono. Łzy spływające po policzkach mieszały się z krwią. Mimo wszystko nie zniknął jej przepiękny uśmiech, którym obdarzała każdego.<br />
Mumei zatrzymała się, spuszczając głowę. Zacisnęła zęby. Zakryła twarz dłońmi. Po chwili jednak je opuściła, podnosząc głowę ze zmarszczonymi brwiami.<br />
<i>Za dużo o tym myślisz, Mumei.</i><br />
Znowu zaczęła iść przed siebie, całkowicie nie interesując się tym, że przez przypadek prawie staranowała jakiegoś starszego pana.<br />
- Jak ty idziesz?! - zawołał, ale dziewczyna w ogóle go nie słuchała.<br />
<div style="text-align: center;">
▬▬▬</div>
- Jesteś nikim, Jellalu. - odezwała się w końcu. - Nie potrafisz dobrze używać tej magii jak twoi rodzice. Jesteś po prostu żałosny. To twój koniec.<br />
Puściła podbródek chłopaka. Podniosła miecz do góry, całkowicie gotowa zabić Fernadesa.<br />
Chłopak jednak poturlał się po podłodze, unikając ataku przeciwniczki. Grace ponowiła atak, tym razem celując w głowę. Próba okazała się nie udana, ponieważ Jellal znów się poturlał. Chłopak popatrzył się kątem oka na miecz, który aż wbił się w podłoże. Przełknął ślinę, dziękując w duchu Bogu za to, że ta trzydziestolatka nie trafiła w jego czaszkę.<br />
Zielonowłosa zasyczała. Wyrwała ostrze z podłogi już za pierwszym razem i bez żadnych problemów. Podniosła do góry nogę, po czym opuściła ją na brzuch chłopaka, by ten nie mógł wykonać kolejnych uników.<br />
Nastolatek syknął z bólu. Jellal próbował się wyrwać, ale ona strasznie mocno przyciskała jego ciało do podłogi. Kobieta uśmiechnęła się, całkowicie zadowolona i pewna swojej wygranej. Uniosła ogromny nóż ku górze.<br />
Ze zmarszczonymi brwiami Salamander przyglądał się walce Jellala i Grace. Starał się być spokojnym przez ten cały czas, ale kiedy zrozumiał, że trzydziestolatka wygrywa, zaczął się szarpać i próbować rozerwać ten pieprzony materiał, który wiązał jego i Lucy ręce. Pierwsze próby uwolnienia się okazały się być nadaremne, ale po kilkunastu sekundach tak mocno odsuwał dłonie od siebie, że aż rozerwał tkaninę.<br />
Lucy odsunęła się od przyjaciela, czując, że nic nie zaciska jej nadgarstków. Popatrzyła się na Natsu z szeroko otwartymi oczami.<br />
- Czy tobie naprawdę udało się to rozerwać?! - zdziwiła się. Jednak Natsu jej w ogóle jej nie słuchał. Gwałtownie wstał, po czym kątem oka spojrzał na dziewczynę.<br />
- Masz przy sobie komórkę? - zapytał. - Jeśli tak, to zadzwoń na policję. A, i jeszcze ich rozwiąż.<br />
Blondynka przytaknęła, podchodząc bliżej Graya, który również próbował rozerwać tę cholerną tkaninę. Lucy przerwała mu czynność, kładąc dłoń na ręce bruneta. Cicho powiedziała, że rozwiąże go.<br />
Salamander zaczął biec w stronę Jellala i Grace. Miecz był już przy klatce piersiowej chłopaka, gdy Natsu skoczył na nią, spadając razem z nią na ziemię. Stał nad nią na czworaka, przytrzymując jej ręce swoimi dłońmi.<br />
Grace spróbowała go zaatakować ostrzem, ale nagle miecz zaczął błyszczeć, a po chwili wrócił do swojej poprzedniej formy.<br />
Trzydziestolatka chciała kopnąć go kolanem w krocze, ale jej się to nie udało ze względu na to, że usiadł na jej brzuchu.<br />
Natsu nagle wykrzyknął:<br />
- Lucy, dzwoń na policję!<br />
<div style="text-align: center;">
▬▬▬</div>
Wszyscy stali przed budynkiem. Jakieś pięć minut wcześniej przyjechała policja, a jakieś dziesięć minut wcześniej: pogotwie.<br />
Nagle z budynku wyszedł Jellal prowadzony przez policjantów z kajdankami na rękach. Nawet nie stawiał oporu przed aresztowaniem. Dobrze wiedział, co zrobił. Gdy był już przy radiowozie, jeden z posterunkowych otworzył drzwi samochodu, a drugi położył mu dłoń na karku, zmuszając go do schylenia głowy. Miał już wejść do auta, ale nagle usłyszał znajomy mu głos:<br />
- Mogę z nim porozmawiać? Pięć minut, proszę... - Nastolatek zorientował się, że ten głos należy do Erzy. Przekręcił głowę, by na nią spojrzeć. Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, gdy usłyszał taką odpowiedź:<br />
- Pięć minut, nie dłużej. - oznajmił policjant. Puścił jego kark. Gdy Jellal się odsunął od radiowozu, posterunkowy zamknął drzwi i odszedł od samochodu. Tylko drugi policjant stanął obok chłopaka, w razie, gdyby chciał uciec.<br />
Erza chciała już coś powiedzieć, ale dopiero gdy otworzyła usta zauważyła, że posterunkowy nadal tu stoi.<br />
- Musi pan tu stać...? - spytała.<br />
- Muszę. - mruknął. - Szybko! Czas wam leci! - syknął.<br />
Na twarzy dziewczyny pojawił się chwilowy grymas na twarzy. Po paru sekundach pokręciła parę razy głową, po czym spojrzała w oczy Jellala.<br />
- Odpowiedz na moje pytania. - powiedziała, ale nie poczekała nawet na odpowiedź chłopaka. - Dlaczego pracowałeś w Tanga? Jak to możliwe, że nadal możesz używać magii?<br />
Nastolatek uśmiechnął się blado.<br />
- Po pierwsze: Nie pracowałem w organizacji Tanga, tylko pomagałem jej członkom. Miałem na początku zostać jej pracownikiem, ale kiedy dowiedziałem się, że wtedy nie będę mógł używać magii, zaproponowałem taki układ. Na początku szef Tanga nie był przekonany, ale ostatecznie się zgodził, gdy powiedziałem, że jeśli nie podoba mu się propozycja, to w ogóle nie pomogę mu. Uznał, że jest we mnie za duży potencjał, więc... Tak wyszło... - podrapał się po głowie, przymykając powieki. Westchnął. - Czemu byłem zdolny do władania nad magią? Ponieważ jestem Strażnikiem Magicznej Bramy.<br />
- Strażnikiem Magicznej Bramy? - powtórzyła, nie rozumiejąc, o co chodzi.<br />
- Tak. Na tę chwilę tylko oni mogą panować nad mocą... - Kątem oka spojrzał na dwójkę dobrze zbudowanych policjantów, którzy spokojnie prowadzili Grace, która szarpała się, próbując się wyrwać. Cały czas krzyczała wniebogłosy, wyzywając wszystkich wokół i przeklinając. Jeden z posterunkowych otworzył drzwi od radiowozu, po czym siłą wepchnął kobietę do samochodu, przez co Grace upadła brzuchem na siedzenie. Trzasnął drzwiami. Po kilku sekundach trzydziestolatka pojawiła się przy oknie i zaczęła uderzać w nią pięściami i wrzeszczeć, jakby ktoś ją rozcinał na kawałki. - Strażnicy Gariody zawsze otrzymują informacje, gdzie znajduje się Magiczna Brama, jaka jest jej moc itd.. Ja jednak nie otrzymałem żadnych informacji na temat Magicznej Bramy, oprócz tego, jaka jest jej moc... Dlaczego? Ponieważ~<br />
- Fernades. - przerwał mu policjant, kładąc mu rękę na ramieniu. - Czas ci się skończył. - oznajmił, otwierając drzwi radiowozu. Pociągnął nastolatka, przez co Jellal niemal się nie przewrócił. Wepchnął go do samochodu w podobny sposób, jak Grace. Zamknął drzwi.<br />
Miał już wejść do auta, ale Erza zatrzymała go, łapiąc go za rękę.<br />
- Nie możemy jeszcze dwie minuty porozmawiać? - spytała z małą nadzieją, wykrzywiając brwi.<br />
Mężczyzna obdarzył ją pozbawionym uczuć spojrzeniem.<br />
- Nie. - powiedział po dłuższym czasie, odpychając delikatnie dziewczynę od samochodu, by po chwili wejść do radiowozu. Scarlet odsunęła na pewną odległość, wpatrując się, jak auto odjeżdża od niej, a następnie znika z zasięgu jej wzroku.<br />
<div style="text-align: center;">
▬▬▬<br />
<br />
<span style="color: #660000; font-family: "verdana" , sans-serif;"><b><i>▬•▬dziesięć▬minut▬później▬•▬</i></b></span><br />
<span style="color: #660000; font-family: "verdana" , sans-serif;"><b><i>▬•▬inne▬miejsce▬•▬</i></b></span><br />
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Całkowicie wyprostowana brunetka siedziała na drewnianej ławce przed jakąś szkołą. Patrzyła prosto przed siebie, wpatrując się, jak wszyscy ją mijają. Miała lekko otwarte usta i ledwo otwarte powieki. Blade dłonie miała położone na kolanach.<br />
Dziewczyna westchnęła, gdy jej brzuch zaburczał. Mogła jeszcze zostać chwilę u Dreyarów, to by dostała jakieś jedzenie. W końcu już od bardzo dawna nic nie jadła.<br />
Przymknęła na chwilę oczy, zapominając o całym świecie. Jednak natychmiast je otwarła, kiedy usłyszała krzyk, który najpewniej należał do jakiejś kobiety. Ujrzała przed sobą dziecko wyglądające na pięć lat, które stało na środku jezdni. Dziesięć metrów przed nim pędziła ciężarówka, która, chciała się zatrzymać, ale jechała z zbyt dużą prędkością. Na chodniku po drugiej stronie drogi stała kobieta, która by natychmiast się rzuciła w stronę tego dzieciaka, gdyby nie mężczyźni, którzy trzymali ją. Wyrywała się, szarpała, krzyczała bezsilnie, żeby ją puścili. Oni jednakże nie chcieli, ponieważ wiedzieli, że i jej może się coś stać.<br />
Tsuneni otworzyła szeroko oczy, zmniejszając źrenice do granic możliwości. Nie tracąc nawet chwili na pomyślenie nad tym, co ma zrobić, gwałtownie wstała, po czym zaczęła jak najszybciej biec w stronę dziecka. Po kilku sekundach znalazła się na drodze obok dziecka. Przykucnęła obok niego, obejmując go ramieniem, po czym wyciągnęła przed siebie rękę, pokazując dwa palce w stronę ciężarówki.<br />
- Ido Shimasen. - szepnęła, gdy pojazd był tylko metr przed nią. Nagle ciężarówka się zatrzymała. Na jej twarzy mimowolnie pojawił się blady uśmiech. Wstała z asfaltu, spoglądając kątem oka na zdezorientowanego pięciolatka. Poklepała go po drobnych plecach. - Idź do swojej mamy. - skinieniem głowy wskazała na klęczącą kobietę na chodniku. Z jej oczu spływał wodospad łez. - Przestraszyłeś ją bardzo.<br />
Chłopiec z delikatnie otwartą buzią kiwnął, po czym pobiegł do swojej rodzicielki, by ją następnie przytulić. Trzęsącą ręką dotknęła głowy dziecka, przyciskając ją do swojego ramienia. Zaczęła go głaskać po plecach, jak i po głowie.<br />
Mumei z niewielkim uśmiechem na twarzy, odwróciła głowę. Ujrzała przed sobą piątkę osób, która składała się z bruneta o czarnych oczach, blondynki o brązowych tęczówkach oczu, chłopaka z różową, sterczącą czupryną na głowie, szkarłatnowłosej dziewczyny z licznymi bandażami na ciele i niebieskowłosego chłopca. Patrzyli się na nią w osłupieniu i szeroko otwartymi oczami, jakby zobaczyli ducha czy co. Tsuneni zrobiła grymas. Zeszła z jezdni, podchodząc do nich.<br />
- Co? - spytała szorstkim głosem. Włożyła dłonie do kieszeni spodni.<br />
- Jak to możliwe, że możesz używać magii?! - wypaliła Erza. - Przecież nikt nie może tego robić oprócz Strażników Magicznej Bramy!<br />
Tsuneni Mumei zacisnęła usta w wąską linię.<br />
- Skąd o niej wiesz? - spytała cicho.<br />
- Powiedział mi przyjaciel, który jest Strażnikiem Gariody. - mruknęła Erza, nie patrząc w oczy dziewczynie.<br />
- Rozumiem. - przyłożyła palce do ust.<br />
- Potrafisz używać magii? - spytał Natsu.<br />
- A nie widać?! - wskazała palcem w stronę ciężarówki, która jeszcze nie mogła jeździć.<br />
- Skoro tak, to może wiesz, jak przywrócić magię? - powiedział.<br />
Lucy podniosła jedną brew, gwałtownie odwracając się do przyjaciela.<br />
- Skąd taki pomysł, Natsu?! - prychnęła. - To, że może używać magii nie znaczy, że~<br />
Brunetka podniosła jeden kącik ust doc góry, po czym przerwała blondynce, mówiąc:<br />
- A chcesz poznać jeden z dwóch sposobów, jak przywrócić magię? - zapytała poważnym tonem. Wszystkie pary oczu zwróciły się ku Tsuneni. Ich wyraz twarzy wyrażał zaskoczenie. - Mogę wam go wyjawić... </div>
<br />
<br />
__________________________<br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Hello,</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">It's me.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">S: Weź się zamknij, nie umiesz śpiewać, zrozum to wreszcie...</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Ej, to było niemiłe.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">S: Wiem.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Ej, a tak poza tym to dawno cię tu nie było. Pewnie już sobie zrobiłeś wakacje...</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">S: WAKACJE?! Czy ty nie pamiętasz, jak to mnie wysłałaś na sawannę, żeby mnie zjadły lwy?!</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">E tam... Równie dobrze ty mogłeś ich zabić i zrobić sobie z nich pożywienie...</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">S: No i zabiłem.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">No to w czym problem?</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">S: ... Za mało miłości...</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">No to idź do swojej Sakury i poproś ją, żeby zrobiła ci l... lukrowane ciastko...?</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">S: ... *przymruża oczy* Nie sądzę, że chciałaś to powiedzieć...</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Zamknij się i wynoś się stąd wreszcie! *wyrzuca go za drzwi*</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">A więc. Jak wiecie, rozdział jest opóźniony o jakieś 14 dni (za co oczywiście bardzo przepraszam). Ale po prostu usunął mi się wcześniejsza wersja tego rozdziału. Ale muszę przyznać, że wyszedł tym razem ten rozdział wyszedł mi lepiej :D. Co prawda końcówka to prawie same dialogi, ale już nie chciałam się z tym męczyć x.x</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYuTWvZwk8in243d-D0rruQEugxCp4Lva4tFM7F24hfa33yVJ08-_TPKqlJfQDmxKa5BphE0Ny8ZYxfDb7Sib93ywMClc1kYVfBsnD7syQQhdA84JpU77ZrH1Q2Ve0vAABoakQ145845AP/s1600/ATTACK_HUG.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYuTWvZwk8in243d-D0rruQEugxCp4Lva4tFM7F24hfa33yVJ08-_TPKqlJfQDmxKa5BphE0Ny8ZYxfDb7Sib93ywMClc1kYVfBsnD7syQQhdA84JpU77ZrH1Q2Ve0vAABoakQ145845AP/s320/ATTACK_HUG.gif" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Tak w ogóle, to mam ochotę dzisiaj wszystkich przytulić :D Nie wiem czemu to piszę, i do czego wam się przyda ta informacja, ale ok :D<br /><br /><br />Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i zapraszam do komentowania! ^^ </span>fffhttp://www.blogger.com/profile/02734374587438803999noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4433511767209780867.post-76449405372517295052016-05-24T20:09:00.001+02:002016-05-24T20:09:19.613+02:00Przepraszam.Następny rozdział może się trochę opóźnić, z tego oto powodu, że rozdział mi gdzieś zniknął!<br />Po prostu poprawiałam rozdział i nagle znika mi tekst i zamienia się na nowszy rozdział! (10)<br />Nie wiem, jak to możliwe, ale jednak jest to możliwe.<div>
Szukałam wszędzie, ale nigdzie tego nie ma.<br />Po prostu będę musiała go napisać od nowa i tyle.<br />Przepraszam i jeszcze raz przepraszam... :(<br /></div>
fffhttp://www.blogger.com/profile/02734374587438803999noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4433511767209780867.post-48824824814531650372016-05-15T11:58:00.001+02:002016-05-15T11:58:24.268+02:00Rozdział 8 - Pamięć<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
Zaczęła jej wracać przytomność. Uniosła powieki, a jej oczom ukazała się zielona ściana. Po chwili zorientowała się, że leży na łóżku i jest przykryta niebieską kołdrą. Ułożyła się w pozycji pół-leżącej, po czym rozglądnęła się po pomieszczeniu: W tej chwili znajdowała się w niewielkim pokoju o zielonych ścianach. Przy jednej ścianie stało biurko, na którym leżały nieuporządkowane książki, a koło niego duża szafa. Na środku pomieszczenia był biały dywan, a na nim: niski, drewniany stolik, naprzeciwko którego stało łóżko. W pokoju nie było jakiegoś specjalnego bałaganu, ale widać było, że właściciel mieszkania dawno nie mył podłogi i nie odkurzał dywanu. Na meblach osadzony był widoczny kurz.</div>
</div>
Dziewczyna parę razy zamrugała. Nagle usłyszała dźwięk otwierania drzwi. Natychmiast spojrzała w ich stronę. W ich progach ujrzała blondyna o niebieskich tęczówkach oczu. Ubrany był w białą, wyprasowaną koszulę i niebieskie dżinsy. Na jednym z oczu miał bliznę w kształcie pioruna.<br />
- Obudziłaś się... - odezwał się niskim głosem. Dziewczyna nie odpowiedziała. Wpatrywała się w niego ze zmarszczonymi brwiami. - Odebrało ci mowę, czy co? - prychnął.<br />
- Nie... - powiedziała oburzona, po czym nastąpiła cisza, którą przerwał siedemnastolatek, mówiąc:<br />
- Jak się nazywasz?<br />
- Ja...? - szepnęła. - Tsuneni Mumei...*<br />
- Jak to? Musisz jakieś mieć...<br />
- To jest moje imię... Tsuneni Mumei... - oświadczyła beznamiętnym głosem. - A ty?<br />
- Laxus Dreyar. - popatrzył się na nią dziwnym wzrokiem. Podniósł jedną brew. Ironia losu. Była "Zawsze Bezimienna", a jednak posiadała imię...<br />
<div style="text-align: center;">
<img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfEawu563BubEeSmasoMW1T66XQtJKGAPky6gGz53BnXJbJzH-icXZOPr24FYMDa4mqr81TsghGizh25t8LLElgsbb0RcW2FOyg7_LhQu7ctIhDXYQ5yZNJTt4E6tRaOf9HViInLm21yC0/s1600/Render+-+Abstract+Vermelho+Baixe+Renders.png" /></div>
Siedzieli tak przez dziesięć minut. Rozmawiali i śmiali się. Nie zabrakło oczywiście docinek ze strony dwunastolatka. Jednakże ich dyskusję przerwało głośne skrzypnięcie podłogi. Wszyscy zwrócili głowy w kierunku drzwi. Ujrzeli w nich bruneta w rozpiętej, białej koszuli, która odsłaniała jego szarą koszulkę z krótkimi rękawami. Na nogach miał założone niebieskie, podarte dżinsy, a na stopach: zielone adidasy.<br />
- Czego ode mnie chciałeś, Natsu? - odezwał się. O dziwo nie powiedział "Czego chciałeś kretynie?", chociaż miał na to największą ochotę.<br />
Rozglądnął się po pokoju. Prychnął, uśmiechając się złośliwie.<br />
- Wreszcie posprzątałeś, idioto?<br />
- Jak mnie nazwałeś?! - wrzasnął, gwałtownie wstając i podchodząc do Graya. Już miał go uderzyć "za karę", ale Lucy podbiegła do nich i stanęła między nimi, powstrzymując Natsu i Graya od bójki.<br />
- Weźcie przestańcie! - westchnęła, machając rękoma.<br />
Gray odsunął się od Lucy, ponieważ przez przypadek prawie by go uderzyła, po czym spojrzał na jej szyję, a dokładnie na naszyjnik. Otworzył szerzej oczy. Jego babcia miała podobną, jednak zgubiła ją dzień przed śmiercią...<br />
Sięgnął ręką, chwytając w rękę naszyjnik, nieco przyciągając głowę blondynki. Z każdej strony oglądał kryształ, upewniając się, czy nie ma na nim napisane: "Forever", bo taki napis był umieszczony na naszyjniku jego babci.<br />
- Co ty robisz?! - wykrzyknęła zmieszana czekoladowo-oka.<br />
Nagle zmniejszył źrenice do granic możliwości. Puścił biżuterię, pozwalając Lucy się oswobodzić. Popatrzył się to na dziewczynę, to na przyjaciela o różowych włosach.<br />
- Jak...? - nie potrafił się wysłowić. Nie mógł pojąć tego, że on nadal żyje...<br />
- Czy naprawdę muszę to znowu wyjaśniać...? - westchnęła. Dotknęła naszyjnik, nieco go unosząc. - Ta biżuteria przywraca wspomnienia umarłym magom, którzy się odrodzili. Mimo wszystko nie możemy używać magii. - streściła. Gray przymrużył oczy, wpatrując się w Natsu.<br />
- Rozumiem... - mruknął. - Ale chciałbym wiedzieć, po co mi ten debil kazał mi tu przyjść... - wykrzywił usta w grymasie.<br />
- Erza nam się zgubiła... - wytłumaczył. - Przydałaby się nam pomoc.<br />
<div style="text-align: center;">
<img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfEawu563BubEeSmasoMW1T66XQtJKGAPky6gGz53BnXJbJzH-icXZOPr24FYMDa4mqr81TsghGizh25t8LLElgsbb0RcW2FOyg7_LhQu7ctIhDXYQ5yZNJTt4E6tRaOf9HViInLm21yC0/s1600/Render+-+Abstract+Vermelho+Baixe+Renders.png" /></div>
<div style="text-align: left;">
Tymczasem w niedużej kawiarence, w której pracowała nasza drobna nastolatka z niebieską, krótką czupryną...<br />
Stała za blatem i czytała jakąś gazetę. Po jego przeciwnej stronie na stołku siedziała niewysoka dziewczynka o granatowych, długich włosach związanych w kucyk. Ubrana była w białą koszulkę w paski z krótkimi rękawami i krótkie, dżinsowe spodenki. Była to Wendy. Z uśmiechem na ustach i szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w Levy.<br />
- Siostrzyczko...? - zaczęła. Dokładnie. Tą całą siostrą Levy, po którą miała przyjechać licealistka była Wendy. </div>
- Hm? - mruknęła, nie odrywając wzroku od artykułu.<br />
- Do jakiej teraz będę chodzić szkoły? - spytała zaciekawiona, bo jako jedyna nie wiedziała, gdzie będzie się znajdować jej nowa szkoła.<br />
Levy spojrzała na nią kątem oka. Przegryzła nieco wargę. Gdy nieco jej się przyjrzała, kogoś ona jej przypominała, ale nie wiedziała kogo...<br />
Po chwili uświadomiła sobie, że to jest Wendy, jej przyjaciółka z tamtego wcielenia.<br />
Przełknęła ślinę, po czym się odezwała:<br />
- Szkoła podstawowa "Shadow Knight".<br />
- Rozumiem. - oparła podbródek o wierzch dłoni, a łokieć: o stół. Jej cera nagle stała się blada, co nie umknęło uwadze starszej siostry. Dotknęła - ku zdziwieniu Wendy - jej czoła ręką i z niechęcią przyznała, że jest rozpalona.<br />
- Wygląda na to, że masz temperaturę... - oderwała dłoń od czoła. - Czujesz się słabo? - spytała zmartwiona.<br />
Dwunastolatka ścisnęła usta w wąską linię. Troszkę ją irytowało to, że kiedyś, gdy rodzice jeszcze żyli, Levy nie okazywała nią większego zainteresowania, a teraz się tak o nią martwi... Oczywiście, to nie było tak, że Wendy nienawidziła starszej siostry. Kochała Levy - i to bardzo. Ale żywiła do niej małą urazę, że zamiast zostać z nimi, to wyprowadziła się z domu do innego mieszkania. Gdyby nie wyprowadzała się, to rodzice nadal by żyli. Przynajmniej tak myślała. Mimo wszystko na jej twarz znowu wpłynął uśmiech, który był nieco wymuszony.<br />
- Nie... - powiedziała właściwie zgodnie z prawdą. Tylko przez chwilę poczuła się słabiej. To wszystko.<br />
<div style="text-align: center;">
<img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfEawu563BubEeSmasoMW1T66XQtJKGAPky6gGz53BnXJbJzH-icXZOPr24FYMDa4mqr81TsghGizh25t8LLElgsbb0RcW2FOyg7_LhQu7ctIhDXYQ5yZNJTt4E6tRaOf9HViInLm21yC0/s1600/Render+-+Abstract+Vermelho+Baixe+Renders.png" /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
- Ach, no tak, wspominałeś~ - nagle przerwał, uświadamiając sobie, co przed chwilą powiedział jego towarzysz. - Jak to: zgubiła wam się?!<br />
- Gray, nie denerwuj się... - Lucy próbowała go uspokoić. - Gdy byłam w szpitalu z Natsu i Happym, chwilę później przyszła Erza. Po jakimś czasie powiedziała, że musi już iść, ale zapomniała torebki. Poprosiłam Natsu, żeby odniósł ją jej~<br />
- No dobra, rozumiem, ale nie to jest teraz ważne! - powiedział, przerywając przyjaciółce całkowicie zdenerwowany. Lucy trochę dziwiło zachowanie bruneta. W końcu zachowywał się tak, jakby ją kochał, czy coś... Jednak to nie była miłość. Po prostu traktował ją jak siostrę. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<i>"Nieudacznik!"</i><br />
<i>"Jesteś bezużyteczny!"</i><br />
<i>"Jedyne, na co zasługujesz, to uderzenie z pięści albo kopniak!"</i><br />
<i>"Na co czekamy? Zróbmy to! Tak jak zawsze!"</i><br />
<i>"Zostawcie go!"</i></div>
<div style="text-align: left;">
Ogólnie podstawówka kojarzyła mu się z negatywnymi wspomnieniami. Cały czas był wiecznie poniżany i bity. I to na dodatek przez tych całych "aniołków". Kiedy szedł do nauczycielki się poskarżyć, ona mu nie dowierzała, że <i>ta </i>czwórka była zdolna do czegoś takiego... Dopiero po kilku miesiącach pewna osoba go obroniła. Była to Erza, której każdy chłopak w szkole się bał... Przegoniła łobuzów, tym samym trochę ich turbując. Od tej chwili zaczął być dla niej jak brat.<br />
- Nie martw się... Zgłosimy zaginięcie na policję... Możemy też rozwiesić plakaty...<br />
- Ok, ale proszę mi powiedzcie, że macie chociaż jedno zdjęcie Erzy? - zapytał z nadzieją w głosie. Nastąpiła niezręczna cisza. - Nie macie?!<br />
- Andrzeju, spokojnie, nie denerwuj się... - mruknął Natsu.<br />
- Jak mam się nie denerwować?! - wykrzyknął.<br />
- Ale... Mogę ją narysować... - oznajmiła nieśmiało, po czym wszystkie głowy zwróciły się na Lucy. Wszyscy równocześnie zamrugali oczami z delikatnie otwartymi ustami.<br />
- TY UMIESZ RYSOWAĆ?! - wykrzyknęli wszyscy zgromadzeni w pokoju, oprócz Lucy. Blondynka uśmiechnęła się lekko zmieszana.<br />
- T-tak... - zająknęła się. Natsu podszedł do biurka, na którym leżał twardy blok A4. Otworzył go, po chwili wyciągając z niego kartkę. Następnie zrobił krok do przodu, po czym uklęknął przy plecaku. Wyciągnął piórnik, a z niego: ołówek. Wrócił się do Lucy, wciskając jej przedmioty do rąk. Gray zaś wskazał na krzesło przy biurku.<br />
- To idź tam i rysuj! - rozkazał.<br />
- Idę, idę... - rzuciła, kierując się w stronę mebla. Po chwili usiadła przy nim, kładąc kartkę na biurku. Nie minęła nawet sekunda, aby przy niej pojawili się trójka przyjaciół. Wpatrywali się uparcie w kartkę, na której co dwie sekundy pojawiały się nowe zarysy.<br />
Na czole dziewczyny pojawiła się niewielka kropelka potu. Obróciła się, patrząc groźnie na nastolatków.<br />
- Możecie się trochę odsunąć?! - warknęła.<br />
- A co to niby zmieni? - odezwał się nagle Happy, który przez jakiś czas - o dziwo - się nie odzywał.<br />
- Czuję się nieswojo! Nie lubię, kiedy ktoś patrzy się, jak szkicuję! - westchnęła. - Dajcie mi trochę przestrzeni! - jak powiedziała, tak zrobili. Zrobili krok w tył, pozwalając dziewczynie pracować. Po jakiś dziesięciu minutach powstał rysunek szkarłatnowłosej. Odłożyła ołówek na bok. Po chwili podniosła obrazek do góry, całkowicie z siebie zadowolona.<br />
Męskie grono uznało, że może się już zbliżyć.<br />
- Wooow! - chłopiec z niebieską czupryną wydał z siebie dźwięk pełen dumy. - Ty naprawdę umiesz rysować! - pochwalił Lucy, co dla niego było rzadkością.<br />
- Wiadomo. - wstała z krzesła. Natsu zauważył w jej oczach gwiazdki.<br />
- Ej, czy ty aby nie za długo się zachwycasz? - prychnął Natsu.<br />
- Zamknij się. - pokazała mu język. Nagle otworzyła szeroko oczy, sobie coś przypominając. Odwróciła się. Zaczęła przeszukiwać piórnik Natsu. Minęło paręnaście sekund, zanim wyciągnęła z niego czarny flamaster. Położyła jeszcze na chwilę kartkę na meblu. Napisała coś na niej, po czym rzuciła przedmiot z wysokości. - Ok. Natsu, masz drukarkę? - spytała.<br />
- Tak. - rzucił, po czym podszedł do szafy. Po chwili wyciągnął z niej... drukarkę!<br />
- Czemu ty trzymasz coś takiego w szafie?! - zawołała.<br />
- Wiesz, każdy normalny człowiek trzyma drukarkę w szafie? - wzruszył ramionami. Lucy i Gray popatrzyli się po sobie, po czym strzelili - tak zwanego - "facepalma".<br />
- Wiedziałem, że jesteś idiotą, ale żeby takim, to nie wiedziałem! - westchnął brunet.<br />
- Licz się ze słowami, lodówko! - syknął, gdy podłączył drukarkę do kontaktu. - Dobra, Lucy. Daj mi tę kartkę. Skseruję ją kilka razy...<br />
<div style="text-align: center;">
. <img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfEawu563BubEeSmasoMW1T66XQtJKGAPky6gGz53BnXJbJzH-icXZOPr24FYMDa4mqr81TsghGizh25t8LLElgsbb0RcW2FOyg7_LhQu7ctIhDXYQ5yZNJTt4E6tRaOf9HViInLm21yC0/s1600/Render+-+Abstract+Vermelho+Baixe+Renders.png" /><br />
<div style="text-align: left;">
Jakieś dwie godziny później... Natsu wraz z przyjaciółmi wracali z posterunku. Policjanci obiecali, że odnajdą ich towarzyszkę. Wszyscy czuli tymczasową ulgę, oprócz jednej osoby. Natsu czuł, że nie mogą im ufać. Miał przykre doświadczenia z policjantami... Doskonale pamiętał, gdy zabrali jego rodziców na przesłuchanie. Niesłusznie zostali oskarżeni o morderstwo, po czym sami zostali zabici... Gdy Salamander przyszedł ich odwiedzić, dowiedział się, że zostali zamordowani. Był tak zły i wściekły, że aż uderzył jednego z posterunkowych. Od tamtego wydarzenia minęło już około dwa lata.</div>
<div style="text-align: left;">
- Natsu? - z rozmyślań wyrwała go Lucy. Popatrzył się na nią. - Coś się stało?<br />
- Hm? Czemu? - spytał zdziwiony.</div>
<div style="text-align: left;">
- Prawie staranowałeś staruszkę! - Salamander gwałtownie obrócił głowę w stronę niskiej staruszki z siwymi włosami związanymi w koka. Ubrana była w staromodną, długą sukienkę. W jednej ręce trzymała drewnianą laskę. Patrzyła się na wyższego od niej o dwie głowy nastolatka jakby z wyrzutami w oczach.<br />
- Przepraszam... - powiedział nieco zmieszany. Mimo to, że przeprosił, starsza kobieta uniosła laskę, po czym uderzyła w jego stopę. Natsu rękami podniósł do góry prawą nogę, trzymając obolałe miejsce. - Ała! Ale przecież przeprosiłem! - zawołał pokrzywdzony osobnik. Staruszka jednak odeszła w milczeniu, zostawiając ich.<br />
- Hahaha! - Gray i Happy nie mogli powstrzymać się od śmiechu. - Replay! Replay! - Brunet klasnął w dłonie.<br />
- Zamknijcie się!<br />
- Mimo wszystko to naprawdę było zabawne... - zachichotała Lucy, ale po chwili spoważniała. - Ale teraz może poszukamy Erzy?<br />
- Tak... - przyznał jej rację Happy. - Być może Erza jest tak blisko, a my jesteśmy tego nieświadomi...<br />
Zaczęli znowu iść. Szli w zupełnej ciszy. Czuli się tak, jakby wykorzystali już wszystkie dostępne tematy rozmowy.<br />
Natsu popatrzył się na pierwszy lepszy budynek, który wyglądał, jakby był bardzo stary. Okna zostały zasłonięte podartymi i czerwonymi zasłonami. Salamadner przymrużył lekko oczy. Zabudowanie samo w sobie wydawało mu się podejrzane. Podbiegł do drzwi budynku. Gdy je otworzył, rozległo się skrzypnięcie. Otworzył szeroko oczy.<br />
- Co ty wyprawiasz?! - mówiąc półgłosem, Lucy podbiegła do niego wraz z Grayem i Happym.<br />
- Chodźcie... - szepnął. - Musicie coś zobaczyć... - Jak powiedział, tak zrobili. Przyjaciele nagle stali się bladzi jak papier. Nie sądzili, że znajdą ją tak szybko, ale myśleli, że zostanie odnaleziona w trochę lepszym stanie...<br />
Leżała na końcu pomieszczenia na podłodze. Jej głowa opierała się o ścianę. Jej ubrania nie tylko zostały podarte, odsłaniając jej niektóre części ciała, ale również zafarbowane na szkarłatny kolor. Na jej ciele znajdowały się liczne rany i blizny. Łzy, spływające po jej twarzy farbowały się z krwią. Ręce miała związane jakimś zielonym materiałem.<br />
Lucy przez chwilę zrobiło się niedobrze. Nie chciała oglądać swojej towarzyszki w takim stanie.<br />
Gray przegryzł wargę. Chciał podbiec do Erzy, ale ekran zniknął mu sprzed oczu. Zanim stracił przytomność, poczuł silne uderzenie w głowę...<br />
<div style="text-align: center;">
<img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfEawu563BubEeSmasoMW1T66XQtJKGAPky6gGz53BnXJbJzH-icXZOPr24FYMDa4mqr81TsghGizh25t8LLElgsbb0RcW2FOyg7_LhQu7ctIhDXYQ5yZNJTt4E6tRaOf9HViInLm21yC0/s1600/Render+-+Abstract+Vermelho+Baixe+Renders.png" /></div>
<div style="text-align: left;">
Po jakimś czasie zaczęła wracać Grayowi świadomość. Powoli otworzył oczy. Ułożył się w pozycji pół-leżącej. Po chwili zorientował się, że ma związane czymś ręce. Rozglądnął się po pomieszczeniu: nie stał w drzwiach, tak jak zapamiętał, lecz leżał związany na podłodze. Popatrzył się w prawą stronę: koło niego leżeli Natsu i Lucy, oparci o swoje plecy. Również zostali związani, tylko że tym samym materiałem. Syknął z bólu, który odczuł w głowie. Kątem oka spojrzał w lewą stronę: Erza leżała w tym samym miejscu, co wcześniej, a koło niej: Happy.<br />
- Natsu! - szepnął. Nie zareagował. Jeszcze raz wypowiedział jego imię, tyle, że głośniej. - Natsu! - Tym razem usłyszał ciche pomrukiwanie przyjaciela. Westchnął. Żyje. </div>
<div style="text-align: left;">
Spróbował podrzeć materiał, który znajdował się na jego nadgarstkach. Niestety: Nie udało mu się to.<br />
Nagle usłyszał dźwięk otwierania się drzwi. Spojrzał w ich stronę: Ujrzał w nich dwójkę osób: chłopaka o niebieskiej czuprynie, w którym Gray rozpoznał Jellala, oraz zielonowłosą kobietę z mocnym błyszczykiem na ustach. Jej strój składał się z białego golfa bez rękawów i niebieskich, luźnych dżinsów. Po chwili Gray uświadomił sobie, że to oni są porywaczami Erzy.<br />
Podeszli do bruneta. Kobieta schyliła się, po czym dotknęła podbródka nastolatka. Jej włosy dotykały jego twarzy.<br />
- Fiu fiu fiu... - zagwizdała. - Ale nam się przytrafił ładny chłopczyk... - powiedziała. Gray wpatrywał się w nią groźnym wzrokiem. Odwróciła głowę, by spojrzeć na nieprzytomnego Natsu. - Ten też nie najgorszy...<br />
- Grace, nie zachwycaj się ich wyglądem, tylko wykonuj swoją pracę. - syknął Jellal.<br />
- Dlaczego to robisz, Jellal? - odezwał się do nich po raz pierwszy, na co spojrzeli na niego z podniesioną brwią.<br />
- A ty niby skąd znasz moje imię, co? - zapytał niby spokojnie. W jego oczach widoczne było zainteresowanie.<br />
Gray przypomniał sobie, że przecież nie Jellal nie pamięta ani jego, ani Erzy, ani nikogo innego z tamtego wcielenia.<br />
Jellal odsunął Grace od Graya, po czym zbliżył się do niego. Uklęknął obok niego. Na jego twarzy malował się złośliwy uśmiech, którego Gray nie widział od wydarzenia z Rajską Wieżą... Nagle brązowooki uderzył bruneta w brzuch. Czarnooki zacisnął mocno powieki i przez przypadek uderzył głową w ścianę. Z jego gardła wydobył się zduszony krzyk.<br />
Momentalnie oczy Natsu się otworzyły. Spojrzał to na Graya, to na Jellala. U Salamadnra pojawiła się iskierka nadziei.<br />
- Jellal! Przyszedłeś nas uratować?! - "Lodówka", jak to nazywał go Salamander, otworzył szeroko oczy, po czym westchnął. Gdyby mógł, to by strzelił "face palma".<br />
- Idioto! To właśnie on nas porwał! - zawołał, znowu sycząc. Minęła dobra chwila, zanim Natsu zrozumiał sytuację. Zmarszczył brwi. Przeklął głośno, szarpiąc się. W tej chwili chciał rzucić się na Jellala i zadać mu nieskończoną liczbę ran. Natsu nawet się nie zorientował, kiedy Lucy zaczęła się budzić. Mruknęła cicho. Salamander obrócił głowę, próbując spojrzeć na blond włosy.<br />
- Lucy! - Czekoladowo-oka, otworzyła szerzej oczy, po czym spojrzała na przyjaciela.<br />
- Widać wybudziła się prawdziwa właścicielka naszyjnika. - warknęła Grace. Wyciągnęła biżuterię z kieszeni spodni i podniosła do góry przedmiot.<br />
- Dokładnie. - potwierdził Jellal, odbierając wisiorek współpracowniczce. - Widać, pomyliliśmy się co do Scarlet. Nie będzie nam już do niczego~ - nagle przerwał. Jego źrenice zmniejszyły się do granic możliwości. Z jego twarzy zniknął uśmiech. Przerażony, spojrzał na naszyjnik.<br />
Mimo wszystko kąciki ust Natsu się podniosły. Jellalowi wróciły wspomnienia, a więc zrozumiał co zrobił. Porwał przyjaciół oraz zranił Erzę...<br />
- Jellal? - Grace wypowiedziała jego imię, nieco zdziwiona jego zachowaniem. - Dlaczego przerwałeś?<br />
- Co... ja zrobiłem... - wyszeptał. Grace szybko domyśliła się, o co chodzi. Zmarszczyła brwi, orientując się, że jej współpracownik w tamtym wcieleniu był przyjacielem Erzy... Wiedziała, że teraz nie będzie z nią pracował, ale walczył przeciwko niej. Sięgnęła ręką, by wyrwać biżuterię z jego rąk, ale on ją podniósł wyżej, aby ta nie dosięgnęła. Doskonale wiedział, że mimo wieku, jest od niej wyższy o co najmniej dwie głowy.<br />
- Nie ma mowy. - powiedział głośniej. - Więcej nie skrzywdzę Erzy, ani jej przyjaciół. - obiecał. Lucy uśmiechnęła się, dziękując Bogu za to, że Jellal zrozumiał, co uczynił.<br />
- Ach tak? - przegryzła wargę. Opuściła ramiona. Wyszeptała jakieś dwa niezrozumiałe słowa. Nagle jej jedno ramię zmieniło się w ostrze, które miało przynajmniej metr i pół długości. Uniosła zamienione ramię ku górze. Odebrała biżuterię nastolatkowi, po czym odskoczyła w tył na kilka metrów. - W takim razie pokonaj mnie, jeśli chcesz mi zabrać ten naszyjnik...!<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfEawu563BubEeSmasoMW1T66XQtJKGAPky6gGz53BnXJbJzH-icXZOPr24FYMDa4mqr81TsghGizh25t8LLElgsbb0RcW2FOyg7_LhQu7ctIhDXYQ5yZNJTt4E6tRaOf9HViInLm21yC0/s1600/Render+-+Abstract+Vermelho+Baixe+Renders.png" /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">*Tsuneni - Zawsze</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Mumei - Bezimienna</span><br />
_____________________<br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Takim oto akcentem kończymy dzisiejszy rozdział!</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Najgorszy rozdział, jaki kiedykolwiek mi wyszedł x.x</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Całe 70% rozdziału napisałam w jeden dzień! Serio. To jest straszne i się tego boję XD </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Tak, wiem, trochę namieszałam w tym rozdziale, no bo w końcu wiadomo, że członkowie organizacji Tanga nie mogą używać magii... Zostanie wszystko wyjaśnione w następnym rozdziale!</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Mam nadzieję, że rozdział się podobał i do zobaczenia przy następnym! Bye bye! ^^</span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
fffhttp://www.blogger.com/profile/02734374587438803999noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4433511767209780867.post-31699526769327955652016-04-23T12:05:00.000+02:002016-04-23T12:05:22.729+02:00Rozdział 7 - Ucieczka Niebieskooka upadła na kolana przed kamiennym posągiem Dwójki. Nawet na chwilę nie spuściła wzroku z uśmiechniętej twarzy mężczyzny, który nagle kogoś jej przypomniał. Te czarne, wiecznie poczochrane włosy, oczy o kolorze świeżej trawy, kształt czaszki... Nie, nie. To niemożliwe. On powinien dawno umrzeć. Przecież go zabiła.<br />
<i>To nie może być mój brat. </i><br />
<i> </i>Zacisnęła mocno zęby. Pokręciła głową, odpędzając od siebie te myśli. Teraz nie to było ważne. Liczyła się tylko ucieczka.<br />
Gdy spróbowała wstać, zakręciło jej się w głowie. Złapała się za nią. Kiedy trochę zrobiło jej się lepiej, podniosła sztylet, który wcześniej upuściła, po czym wstała.<br />
Wpatrując się w Jedynkę, zmarszczyła brwi. Podeszła do niego i zdjęła z jego głowy hełm. Przed sobą ujrzała niebieskookiego szatyna z lekko rozczochraną czupryną. Podniósł jedną brew, zdziwiony tym, co ona robi.<br />
- Oddaj mi swoje ubrania. - odezwała się wreszcie, na co Jedynka delikatnie się zarumienił i wykrzywił usta w grymasie. Zmarszczył brwi, patrząc na nią.<br />
- P-po co ci one? - wymamrotał, jąkając się. Dziewczyna zamknęła na chwilę powieki, wzdychając. Minęły dwie sekundy, gdy je otworzyła. Uklęknęła przy Jedynce i spojrzała mu prosto w oczy. Na twarzy szatyna pojawiła się drobna kropla potu.<br />
- Myślisz, że ucieknę w tych ubraniach? - wskazała na siebie. Mężczyzna popatrzył się na nią. Musiał przyznać, że w tych ubraniach na pewno nie uda jej się uciec. - Najlepszym sposobem jest odebranie tobie ubrań... - Nastało chwilowe milczenie. Jedynka spojrzał w prawą stronę. Byle nie patrzeć w twarz brunetki. Dlaczego ona mówiła to z takim stoickim spokojem...? Przecież prosiła MĘŻCZYZNĘ o pożyczenie ubrań!<br />
- Nigdy... - wykrztusił po dłuższej chwili. Dziewczyna jedynie uśmiechnęła się sadystycznie. Zrobiła krok ku Jedynce. Szatyn rozdziawił usta i otworzył szerzej powieki. - Nie podchodź! - zawołał zaniepokojony tym, że ona chce mu coś zrobić.<br />
Uklęknęła przy nim i spojrzała mu prosto w oczy. Jej kąciki ust delikatnie uniosły się.<br />
<br />
Po jakiś dziesięciu minutach stała już ubrana w biały kombinezon. Hełm na razie trzymała w rękach. Spojrzała na leżącego na ziemi Jedynkę, który miał na sobie jedynie zielony, brudny podkoszulek i białe bokserski w różowe serca. Uśmiechnęła się chytrze.<br />
- Pasują ci... - parsknęła śmiechem. W jej kącikach oczu pojawiły się maleńkie łezki.<br />
- ZAMKNIJ SIĘ! - zawołał. Rozpoczęła się chwilowa cisza. Brunetka cały czas się w niego wpatrywała z poważnym wyrazem twarzy. Mężczyzna lekko już się uspokoił, po czym spytał: - Co zamierzasz ze mną zrobić...?<br />
- Jeśli obiecasz, że nie powiesz nikomu o mojej ucieczce... - założyła hełm na głowę, przez co jej głos stał się trochę stłumiony. - zostawię cię przy życiu. - dokończyła.<br />
- A skąd wiesz, że dotrzymam jej?<br />
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Ale mam nadzieję, że jej dotrzymasz, bo jak nie: to cię zabiję. A wiesz mi, nie chcę nikogo pozbawiać życia... - westchnęła.<br />
- Dobrze. - powiedział po jakimś czasie. - Jednakże! Mam dwa warunki. - oznajmił. - Pierwszy: Mogłabyś mnie w końcu odwiązać...?<br />
- A skąd mam wiedzieć, że nie zaatakujesz mnie? - prychnęła, przypominając sobie, że gdy go już rozebrała (dop. aut. If you know what I mean), znowu go związała linią. - Potem cię odwiążę.<br />
- Mhm... - mruknął cicho. - Drugi: Powiedz mi, dlaczego tak zareagowałaś, kiedy mój towarzysz... - wskazał głową Dwójkę. - zmienił się w kamienny posąg? <br />
- Hm? Jak zareagowałam? - udała, że nic nie rozumie. Nie chciała rozmawiać o <i>nim</i>. Nie chciała wracać wspomnieniami do <i>tamtego </i>dnia.<br />
- Nawet nie udawaj, że nie wiesz, o co mi chodzi... - pokręcił głową. - Zareagowałaś tak, jakby był on dla ciebie kimś ważnym, lub sobie coś o nim przypomniała, czy coś... - wymamrotał, wbijając wzrok w podłogę. Brunetka zacisnęła usta w wąską linię, czego oczywiście Jedynka nie widział. Musiała mu o <i>tym </i>powiedzieć, bo inaczej powie swojemu dowódcy, że uciekła.<br />
- Był moim bratem. - usiadła na podłodze po turecku przed niebieskookim. Szatyn przekrzywił nieco głowę w prawą stronę, podnosząc jedną brew. - Nie spodziewałam się go tu spotkać, bo... - spuściła głowę. Ścisnęła biały materiał spodni. - byłam pewna, że go zabiłam... - wyszeptała, po czym powiedziała głośniej: - Jako jedyny z mojej rodziny nie mógł używać magii, więc wydawał się nieszkodliwy. Po kilkunastu latach zabił rodziców... - ledwo powstrzymując się od płaczu, pociągnęła nosem, przypominając sobie martwe ciała rodzicieli i poplamionych krwią rąk swoich i brata. - Czemu zabił mamę i tatę? Wtedy powiedział jedynie: " Jak byś się czuła, gdybyś była poniżana przez to, że nie możesz używać magii...?" - wypowiadając ostatnie słowa, włożyła rękę pod hełm wycierając łzy niewidoczne dla Jedynki. - Użyłam magii, żeby go trochę poturbować... Jednakże... ja... - spuściła głowę.<br />
- Dobrze, już rozumiem... - wymamrotał, po czym dodał: - To rozwiążesz mnie już? - Szatynka pokiwała głową. Podeszła do niego z sztyletem w ręku. Przecięła linę, dzięki czemu Jedynka się oswobodził. Spojrzał na nią miłym wzrokiem.<br />
Dziewczyna nie spodziewała się jednak takiego obrotu akcji: Kiedy myślała, że nic jej nie zrobi, uśmiechnął się szyderczo, zwinnie przewracając "obiekt" na ziemię. W tej chwili siedział na jej brzuchu z nogami na jej rękach, by ta nie mogła go zaatakować. Swoje dłonie zaciskał na szyi przeciwniczki. Niebieskooka zauważyła, że hełm spadł jej z głowy.<br />
Przymknęła jedno oko. Z całej siły próbowała się wyswobodzić. Wiedziała, że miała marne szanse na wygraną.<br />
- Ty... - odezwała się ochrypniętym głosem. - Obiecałeś! - z jej gardła wydobyło się ciche jęknięcie.<br />
- Nie jestem jak Roy. - wycedził. Dziewczyna otworzyła szeroko powieki, gdy usłyszała imię swojego brata. Zorientowała się, że chodziło mu o Dwójkę.<br />
<i>A więc jednak...</i>, pomyślała. Spoglądnęła na rękę, w której nadal trzymała broń, po czym wbiła swój wzrok w twarz Jedynki. Zmarszczyła brwi. Spróbowała wydostać swoją dłoń spod uda szatyna. Pierwsze próby okazały się być daremne, ponieważ on bardzo mocno przyciskał jej ręce swoim ciężarem ciała. Za piątym razem, gdy już myślała, że straci przytomność, mocniej szarpnęła ręką, dzięki czemu wreszcie mogła go zranić. Z wściekłą miną na twarzy, zaatakowała go prosto w serce. Parę sekund trzymała sztylet w jego ciele, po czym pozwoliła ostrzu opuścić ciało członka organizacji Tanga. Poczuła, jak ucisk na szyi się zluźnił. Zepchnęła z siebie jeszcze przy życiu Jedynkę. Niepewnie wstała z chłodnej podłogi. Rozglądnęła się po pomieszczeniu, by następnie spojrzeć na ciężko oddychającego mężczyznę z otwartymi szeroko powiekami.<br />
- Wystarczyło... - szepnęła, dotykając opuszkami palców skóry swojej szyi, która, jak przypuszczała dziewczyna, była czerwona. - Wystarczyło tylko dotrzymać obietnicy! - warknęła w jego stronę.<br />
- Ha... ha... - wysapał ciężko z uśmiechem na ustach. - Jesteś strasznie naiwna, skoro tak po prostu... wierzysz ludziom... Zapomniałaś... - Jego oczy zaczęły się powoli zamykać. - ... że jestem członkiem organizacji Tanga... - słysząc jego słowa, przegryzła wargę. Doskonale wiedziała, że jest trochę zbyt naiwna. - Na przyszłość... dam ci radę... - chrząknął. - Nigdy nie ufaj ludziom... Oni nawet nie dotrzymają obietnicy... Tak jak ja to... - nie dokończył, ponieważ jego oczy zamknęły się na dobre...<br />
<i>Nie żyje.</i>, pomyślała, <i>Już nigdy nie otworzy oczu... </i><br />
Westchnęła. Podniosła hełm z podłogi. Gdy już miała go założył na głowę, otworzyła szeroko powieki i z przerażeniem w oczach spojrzała na trupa pod jej nogami. Opuściła nakrycie głowy. Dłonią przejechała po twarzy.<br />
<i>Ja zabiłam...</i>, pomyślała, <i> A się nawet tym nie przejęłam?<br /> </i>Przypomniała sobie, jak kiedyś "zabiła" swojego brata, Roya. Wtedy też nie przejęła się tym zbytnio.<br />
<i>Czy ja jestem normalna? </i><br />
Potrząsnęła głową, odpędzając od siebie te myśli po czym ponownie podniosła hełm i założyła go na siebie. Skierowała się w stronę żelaznych drzwi. Otwierając je, rozległo się skrzypnięcie drzwi. Po chwili zostały szeroko otwarte. Nawet nie czekając, szybkim krokiem opuściła progi pomieszczenia, trzaskając drzwiami.<br />
Zrobiła parę kroków, rozglądając się po otoczeniu. Nie była pewna, czy aby na pewno jest bezpieczna. Po chwili zaczęła biec.<br />
<i>Czy ja... Mogę siebie nazwać wolną?</i>, pomyślała.<br />
<i>Czym jest wolność?<br /> </i><b>Wolność to możliwość podejmowania decyzji z własną wolą.</b><i><br /> </i>Skręciła w prawo.<br />
<i>Czym jest wola? </i><br />
<i> </i><b>Wola to zdolność psychiczna człowieka do świadomego i celowego regulowania swego postępowania. </b><br />
<i> Kim jest człowiek?</i><br />
<i> </i><b>Człowiek to istota żywa wyróżniająca się najwyższym stopniem rozwoju psychiki i życia społecznego. </b><br />
<b> </b><i>Czym jest życie? </i><br />
<i> </i><b>Życie to zadanie, które powierzył na Bóg. Potem następuje śmierć, a następnie idziemy albo do nieba, albo to piekła... </b><b>Dla jednych życie jest błogosławieństwem, a dla innych: karą. Ja należę do tej drugiej grupy... </b><br />
<b> </b>Przez głowę szatynki przechodziły takie myśli, kiedy biegła przez długi i z częstymi zakrętami korytarz. Po jakichś pięciu minutach w oddali ujrzała drzwi. Bardziej przyśpieszyła, by móc w końcu otworzyć te cholerne drzwi i uciec z tego miejsca, z którym dziewczyna miała niezbyt miłe wspomnienia...<br />
<i> </i><br />
<i><br /></i>
<br />
<div style="text-align: center;">
<img height="233" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEii7QlgQgvoU_5KToXI54b9Q3wwb-6GQ5hJtyQTuPKMm81e3Zdb3Kin416yJ3peB1w0S1alGvmqDQw0ROge8jVJKo74Qk6uaBFnEQO3dz73yvoPCArXRiHRds3vGmf1IJLwPIJBlLC1uI40-JRzPdSRnZloENfvJ6zHS8YRf8XQW0EV=" width="320" /></div>
<i><br /></i>
<br />
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<b><i>--Magnolia--Tydzień później--</i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i><br /></i></b></div>
</div>
Natsu wraz z Happym siedzieli w swoim pokoju, w którym jak zwykle panował bałagan. Różowowłosy siedział na łóżku i przez cały czas ze spuszczoną głową wpatrywał się w podłogę. Chłopiec zaś chodził po pokoju w tę i z powrotem. Przegryzł wargę.<br />
Dwójka rodzeństwa była bardzo zdruzgotana. Czemu? Otóż, ich przyjaciółka Erza Scarlet, od tygodnia nie dawała znaku życia. Szukali wszędzie, ale i tak nie mogli jej znaleźć. Czuli się cholernie bezradni.<br />
Nagle do ich pokoju wparowała znajoma im blondynka, ubrana w białą bluzkę z dekoltem na ramiączka i czarnym żakietem na ramionach oraz w niebieskich, luźnych dżinsach. Natsu spojrzał na nią zdziwiony. Przecież nie podawali jej żadnych danych, na temat ich miejsca zamieszkania! Albo ich prześladowała, albo używała czarów... Podejrzewał, że raczej to pierwsze, bo na razie nie mogła używać magii.<br />
- Co. się. stało. z. Erzą. - podeszła do różowowłosego i zaczęła go ciągnąć za policzki, na co siedemnastolatek (dop. aut. Postanowiłam ich postarzeć o rok, oprócz Lucy. x.x) złapał ją za nadgarstki i odepchnął delikatnie.<br />
- Po pierwsze: Nie wiem. A po drugie: Nie ciągnij mnie za policzki! - wyraźnie się zdenerwował.<br />
- Po pierwsze: Jak to? A po drugie: Ale ja lubię ciągnąć ludzi za policzki! - zachichotała.<br />
- No tak to... - burknął, patrząc w prawą stronę. - Ok, możesz mnie ciągnąć, ale nie za policzki! - zaśmiał się głośno, kiedy zobaczył czerwoną twarz towarzyszki. Tak bardzo lubił ją zawstydzać.<br />
- To nie jest śmieszne! - wykrzyknęła, zaciskając dłonie w pięści.<br />
- Lucy jest zboczona! - zawołał Happy. - Ma jakieś dziwne skojarzenia...<br />
- Masz rację... Przecież to wiadome, że chodziło mi o... - zatrzymał się, zastanawiając się o co mu chodziło. - bluzę! - dodał pośpiesznie.<br />
- Boże... Widzisz, słyszysz i nie grzmisz...! - westchnęła.<br />
- Teraz jestem człowiekiem. - zauważył. Nastąpiła cisza. Lucy usiadła na łóżku obok Salamandra. Rozglądnęła się po pokoju, po czym zmarszczyła brwi, gdy zorientowała się, jaki to bajzel panuje w pokoju jej przyjaciół. Wstała z łóżka, łapiąc różowowłosego za szalik, a Happiego: za ogon. Pociągnęła marudzących i zdezorientowanych towarzyszy w stronę otworzonych na oścież drzwi, po czym wypchnęła ich z pomieszczenia. Upadli na ziemię, ale po chwili już stali na nogach Natsu już miał coś powiedzieć, ale Lucy zakryła mu usta ręką.<br />
- Ciiii... Dajcie mi pięć minut. Wasz upośledzony pokój przejdzie metamorfozę w normalną sypialnię... - oznajmiła, po czym zatrzasnęła drzwi.<br />
Stanęła na środku pokój kładąc ręce na biodrach. Rozglądnęła się ponownie po pokoju, zastanawiając się, od czego tu zacząć. Ostatecznie postanowiła, że na początek poskłada ubrania. Przykucnęła więc i sięgnęła ręką po czerwoną, zmiętą bluzę. Uniosła ją w powietrzu, trzymając za rękawy. Nie minęła nawet chwila, a już część stroju została złożona w kostkę. Tak zrobiła też z innymi ubraniami. Jednakże, podniosła kolejny przedmiot, nawet nie patrząc, co to jest. Kiedy uniosła to w powietrzu, zorientowała się, że trzymała w rękach białe bokserki z smokiem w kroczu. Pomyślała, że one muszą należeć do Natsu, ponieważ Happy jest zbyt mały, żeby je nosić...<br />
- Fu! - rzuciła bieliznę gdzieś w kąt. - Fu! Fu! Fu!<br />
Po jakimś czasie się uspokoiła i wróciła do sprzątania. Na jej szczęście nie spotkała już żadnych bokserek na podłodze, ani na żadnym innym meblu. Następnie posłała łóżka przyjaciół, a potem ułożyła podręczniki na półkach. Kiedy już myślała, że skończyła, odwróciła się na pięcie i zrobiła krok w stronę drzwi. Nagle usłyszała dźwięk tłuczonego szkła pod stopą. Spojrzała w dół: ujrzała ramkę, której szybka została stłuczona przez but blondynki. Koło przedmiotu leżało zdjęcie. Zaciekawiona schyliła się, by je podnieść. Po chwili stała wyprostowana, wpatrując się w ilustrację, która przedstawiała cztero-osobową rodzinę, która składała się z niebieskowłosej kobiety, trzymającą niemowlaka z niebieskimi włoskami i różowowłosego mężczyzny, na którego ramionach siedział drobny chłopiec z sterczącymi, wiśniowymi włosami. Lucy się rozczuliła, widząc małego Natsu.<br />
<i>Wygląda słodko! </i>, pomyślała, po czym pokręciła głową, odpędzając od siebie te myśli., <i>Nie, nie! On wcale nie jest słodki! </i><br />
Nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzała na Natsu i Happiego w progach pokoju z niepewnymi minami.<br />
- Luce? - podniósł jedną brew. Zaczął do niej podchodzić. - Co ty tam trzymasz?<br />
- Ach... - pośpiesznie schowała zdjęcie za plecami. Uśmiechnęła się głupio. - Nic...<br />
- Czy aby na pewno? - zbliżył się do niej na metr. Sięgnął ręką za jej plecy. Kiedy wyczuł przedmiot w postaci papieru, odebrał go przyjaciółce. Podniósł do góry, bo Lucy zaczęła skakać, próbując mu odebrać zdjęcie. Po jakimś czasie się poddała, ponieważ był za wysoki. Pozwoliła mu spojrzeć na nie. Gdy je zobaczył, otworzył szeroko oczy. Spojrzał w dół: ramka na zdjęcie leżała na podłodze, a wokół niej leżało stłuczone szkło.<br />
- Przepraszam... - powiedziała w końcu. - Leżało na ziemi, a ja go nie zauważyłam i...<br />
- Nic się nie stało. - na jego twarzy pojawił się jakby wymuszony uśmiech. Chłopak położył rękę na głowie Lucy, przez co dziewczyna się delikatnie zarumieniła.<br />
Po jakimś czasie Natsu odsunął dłoń od włosów blondynki, przypominając sobie, że nie są sami, gdy Happy powiedział:<br />
- On cię llllllubi... - podszedł do towarzyszki.<br />
- Zamknij się! - warknęła.<br />
Zapanowała chwilowa cisza, którą za chwilę przerwała Lucy, pytając:<br />
- Natsu... Czy wy mieszkacie z rodzicami? - spytała. - Gdy tu przyszłam, nie powitał mnie żadna osoba dorosła...<br />
Różowowłosy przegryzł wargę.<br />
- Oni nie żyją.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEii7QlgQgvoU_5KToXI54b9Q3wwb-6GQ5hJtyQTuPKMm81e3Zdb3Kin416yJ3peB1w0S1alGvmqDQw0ROge8jVJKo74Qk6uaBFnEQO3dz73yvoPCArXRiHRds3vGmf1IJLwPIJBlLC1uI40-JRzPdSRnZloENfvJ6zHS8YRf8XQW0EV=" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="233" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEii7QlgQgvoU_5KToXI54b9Q3wwb-6GQ5hJtyQTuPKMm81e3Zdb3Kin416yJ3peB1w0S1alGvmqDQw0ROge8jVJKo74Qk6uaBFnEQO3dz73yvoPCArXRiHRds3vGmf1IJLwPIJBlLC1uI40-JRzPdSRnZloENfvJ6zHS8YRf8XQW0EV=" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
Brunet o czarnych oczach siedział przygarbiony na swoim łóżku, wpatrując się w telefon. Ostatnimi czasy bardzo się martwił o jedną z jego przyjaciółek. Erzę. Mimo, że do niej pisał, ona nie reagowała na wiadomości. Myślał więc, że coś się stało. </div>
- Cholera... - przeklął pod nosem. Sześć dni temu Natsu miał go odwiedzić, a nie przyszedł. - Głupi napaleniec.<br />
Wybrał numer Natsu i wysłał mu sms'a o treści: "Gdzie ty byłeś, kiedy miałeś być u mnie sześć dni temu?"<br />
Poczekał jedynie parę sekund, żeby mu odpisał.<br />
<i>Natsu: Zapomniałem. A tak poza tym... Erza się gdzieś nam zgubiła x.x.</i><br />
<i> Gray: Jak to: zgubiła wam się, idioto?!<br /> Natsu: Gdy byłem w szpitalu, potem Erza przyszła, a gdy miała już iść, zapomniała torebki. Chciałem ją przynieść jej przynieść. Kiedy już przyszedłem do jej domu, okazało się, że nie ma jej jeszcze w domu.</i><br />
Gray podrapał się po głowie.<br />
G: Po coś ty był w szpitalu?<br />
N: A Lucy miała wypadek...<br />
Brunet podniósł brwi.<br />
G: Kim jest ta Lucy?<br />
N: Aha, no tak, nie pamiętasz jej...<br />
G: Znałem ją kiedyś? *śmieje się*<br />
N: Nie ważne. Mógłbyś do mnie przyjść za chwilę? Mamy coś do omówienia...<br />
Siedemnastolatek westchnął ciężko.<br />
G: Będę za dziesięć minut.<br />
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<img height="233" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEii7QlgQgvoU_5KToXI54b9Q3wwb-6GQ5hJtyQTuPKMm81e3Zdb3Kin416yJ3peB1w0S1alGvmqDQw0ROge8jVJKo74Qk6uaBFnEQO3dz73yvoPCArXRiHRds3vGmf1IJLwPIJBlLC1uI40-JRzPdSRnZloENfvJ6zHS8YRf8XQW0EV=" width="320" /><br />
<br />
<div style="text-align: left;">
- Uh... Przepraszam... Ja nie chciałam~ - tłumaczyła się Lucy przed Natsu, który uparcie wpatrywał się w ekran komórki i coś tam na niej pisał. Po pięciu minutach wyłączył ją i schował do tylnej kieszeni spodni. Spojrzał na bladą twarz Lucy.<br />
- Nie martw się. - uśmiechnął się do niej szeroko. - Po prostu nie wiedziałaś...<br />
- No ale~ - przerwała sobie, kiedy przypomniała sobie, jaki uparty jest Salamander. Westchnęła jedynie, siadając na łóżku. - To gdzie jest Happy? - rozglądnęła się po pokoju. Nawet nie zauważyła, kiedy wyszedł niebieskowłosy chłopiec.<br />
Natsu, gdy usłyszał pytanie Lucy, także rozglądnął się w poszukiwaniu towarzysza.<br />
- Nie wiem. - oznajmił w końcu.<br />
Nagle do pokoju weszła osoba, która była tematem rozmowy. W rękach trzymał tacę z pokrojonym ciastem na kawałki. Wzrok wbił w podłogę. Podszedł do Lucy z niewielkimi rumieńcami na twarzy.<br />
- Proszę... - powiedział. - Na poprawę nastroju... </div>
<div style="text-align: left;">
Blondynka zamrugała parę razy zdziwiona. Po chwili na jej twarzy pojawił się miły uśmiech. </div>
<div style="text-align: left;">
- Dziękuję - Wzięła dwoma palcami kawałek ciasta truskawkowego, po czym zbliżyła twarz do policzka Happiego. Pocałowała go w policzek. Przez ciało czarnookiego przeszedł dreszcz. Odsunął się gwałtownie, po czym krzyknął:<br />
- Lucy jest zboczona!<br />
- Cholerny kocur! - zacisnęła pięści. - Jesteś cholernym , złośliwym kotem, ale czasem potrafisz być miły... - położyła rękę na czole.<br />
Siedzieli tak przez dziesięć minut. Rozmawiali i śmiali się. Nie zabrakło oczywiście docinek ze strony dwunastolatka. Jednakże ich dyskusję przerwał dźwięk skrzypnięcia podłogi. Wszyscy zwrócili głowy w kierunku drzwi. Ujrzeli w nich bruneta w rozpiętej, białej koszuli, która odsłaniała jego szarą koszulkę z krótkimi rękawami. Na nogach miał założone niebieskie, podarte dżinsy, a na stopach: zielone adidasy.<br />
- Czego ode mnie chciałeś, Natsu?<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<img height="233" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEii7QlgQgvoU_5KToXI54b9Q3wwb-6GQ5hJtyQTuPKMm81e3Zdb3Kin416yJ3peB1w0S1alGvmqDQw0ROge8jVJKo74Qk6uaBFnEQO3dz73yvoPCArXRiHRds3vGmf1IJLwPIJBlLC1uI40-JRzPdSRnZloENfvJ6zHS8YRf8XQW0EV=" width="320" /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Przez ulice zazwyczaj ruchliwej Magnolii przemierzała szatynka o niebieskich oczach, ubrana w nowy strój, który składał się z: Czerwonej koszulki na ramiączkach, białego żakietu, luźnych, niebieskich dżinsów i zielonych adidasów. Tą osobą była oczywiście nasza kochana Strażniczka Magicznej Bramy, która tydzień temu uciekła z organizacji Tanga.<br /> Idąc wzdłuż domów, nagle oparła się ręką o murowaną ścianę jednego z budynków, uginając kolana. Nie dość, że nie jadła nic od pięciu dni, to jeszcze nie spała całymi nocami. Jej powieki chciały już się zamknąć, ale dziewczyna jeszcze nie dała im tego zrobić. Jeszcze nie teraz. Musiała kogoś wreszcie powiadomić o tym, jak można przywrócić magię. Mimo wszystko chęć wyspania się wygrała. Oczy jej się zamknęły. Upadła na ziemię, tracąc przytomność...</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<img height="233" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEii7QlgQgvoU_5KToXI54b9Q3wwb-6GQ5hJtyQTuPKMm81e3Zdb3Kin416yJ3peB1w0S1alGvmqDQw0ROge8jVJKo74Qk6uaBFnEQO3dz73yvoPCArXRiHRds3vGmf1IJLwPIJBlLC1uI40-JRzPdSRnZloENfvJ6zHS8YRf8XQW0EV=" width="320" /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Tak więc. Rozdział miał być na 1 maja, bo myślałam, że się nie wyrobię, bo straciłam na jakiś czas wenę. Ostatecznie napisałam szybciej, bo nagle wena wróciła, a stwierdziłam: "E tam, co ja będę im kazała dłużej czekać?".<br />Tak, najdłuższy na tę chwilę rozdział O_o. Teraz rozdziały będą miały taką długość ^^" No więc, mam nadzieję, że rozdział się spodobał i zapraszam do komentowania! :3 </div>
</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<!-- Blogger automated replacement: "https://images-blogger-opensocial.googleusercontent.com/gadgets/proxy?url=http%3A%2F%2Fi826.photobucket.com%2Falbums%2Fzz186%2FZAKU-RED%2FMikeyDEN1560.png&container=blogger&gadget=a&rewriteMime=image%2F*" with "https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEii7QlgQgvoU_5KToXI54b9Q3wwb-6GQ5hJtyQTuPKMm81e3Zdb3Kin416yJ3peB1w0S1alGvmqDQw0ROge8jVJKo74Qk6uaBFnEQO3dz73yvoPCArXRiHRds3vGmf1IJLwPIJBlLC1uI40-JRzPdSRnZloENfvJ6zHS8YRf8XQW0EV=" -->fffhttp://www.blogger.com/profile/02734374587438803999noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-4433511767209780867.post-91724692817569411642016-04-02T14:25:00.000+02:002016-04-02T14:25:15.716+02:00Rozdział 6 - Naszyjnik Szatynka stała przed dwójką związanych mężczyzn z sztyletem w dłoni. Cały czas się zastanawiała, jak to możliwe, że ich dowódca mógł używać magii. Zmarszczyła brwi.<br />
- Jak. to. możliwe? - nie dowierzała. - Musiałby być Strażnikiem Magicznej Bramy, żeby móc czarować... - wyszeptała. Przyłożyła zimne palce do ust.<br />
- Bo jest... - mruknął. Dziewczyna otworzyła szeroko powieki. Bardziej ścisnęła sztylet.<br />
- Huh? - Tylko tyle potrafiła z siebie wydusić. Dlaczego ją to tak zdziwiło? Otóż, Strażnicy Magicznej Bramy przyrzekali, że nigdy nie przestaną chronić Gariody (bo tak nazywała się Brama), i że nie będą dążyć do zniknięcia Magii z świata. Innym powodem zdziwienia było to, że wszyscy Strażnicy wiedzą, gdzie się znajduje Garioda, a on im rozkazał wydusić z niej informacje o tym, gdzie ona jest. - Dlaczego więc kazał wam zdobyć informacje o Gar~<br />
- Jako dwudziestolatek stracił pamięć. Jedynie zapamiętał, jak się nazywa i że jest Strażnikiem. - wyjaśnił, wiedząc, o co chce zapytać. Wykrzywiła usta w grymasie. Mimo wszystko te informacje jej nie wystarczały.<br />
- Rozumiem. Więc chce zniszczyć Magiczną Bramę. A jak wiadomo, jeśli ona zostanie zniszczona, nie będzie już żadnego sposobu na przywrócenie magii. - podzieliła się z nimi tą wiadomością. Oczywiście, nie zrobiła ona na nich żadnego wrażenia, ponieważ oni wiedzieli o tym już od początku. - Mimo wszystko informacja o stracie pamięci Arento nie jest mi do niczego potrzebna. - oznajmiła. Przybliżała sztylet do jego podbródka, po czym bronią uniosła jego głowę. - Powiedz mi, jak przywrócić magię. - rozkazała. Dwójka już miał coś powiedzieć, ale stojąca nad nim dziewczyna go wyprzedziła. - Co z tego, że umrzesz, kiedy mi powiesz? Jeśli mi nie powiesz, zabiję cię. - To, co powiedziała, było kłamstwem. Nie zamierzała plamić swoich rąk krwią. Raz już zabiła człowieka. Po tym nie mogła się pozbierać, bo <i>on </i>cały czas odwiedzał ją we śnie. Zawsze, gdy go spotykała w snach, miał na sobie ten niewinny uśmiech, który nosił na twarzy, podczas kiedy go mordowała. Miała wtedy jedynie dwanaście lat.<br />
- Są dwa sposoby. - odezwał się w końcu. - Jednym z nich jest zniszczenie pewnej kuli, która jest umieszczona w tym budynku.~ - zaczął ciężko oddychać i miotać się. Przewrócił siebie i swojego współpracownika. Co jakiś czas uderzał głową w ścianę. Po jakimś czasie spadł mu hełm z głowy. Był przystojnym, rozczochranym brunetem o zielonych tęczówkach oczu. Jego czoło było aż szkarłatne od krwi. Włosy również zostały w niektórych miejscach zafarbowane na czerwono.<br />
Dziewczyna stojąca nad nimi patrzyła na to z szeroko otwartymi oczami. Nie sądziła, że może w tak okrutny sposób umrzeć.<br />
- ... jednakże strzeże jej niesamowicie silny człowiek... Nawet ty... nie możesz go pokonać. - wydyszał, bliski omdlenia. Zasyczał z bólu. - Drugi...~<br />
- Nic już nie mów! - wykrzyknęła szatynka, ku jej głębokiemu zaskoczeniu. - Umrzesz!<br />
- Nie... - uśmiechnął się blado. - I tak już... jestem skazany na śmierć... Drugi sposób... - zacisnął mocno powieki, - Jest na świecie pewna dziewczyna, która... potrafi... niektórym ludziom... przywrócić magię... - jęknął. Nagle poczuł niesamowity ból w klatce piersiowej. Czuł się tak, jakby jego serce było zamieniane w kamień. Wrzasnął. Otworzył jedną powiekę. Dziewczyna zakryła usta dłonią, kiedy zauważyła, że jego oko stało się kamienne. Przełknęła ślinę. - Tą osobą... jesteś... - uśmiechnął się smutno, kiedy zaczął czuć, że jego ciało staje się coraz bardziej nieruchome i sztywne, a jego ubrania są cięższe. Źrenice "Obiektu", jak to ludzie w organizacji Tanga zwykli ją nazywać, zmniejszyły się do granic możliwości. Jej rozluźniła ściskane dłonie tak, że sztylet upadł na ziemię. - ty... - wyszeptał ostatnie słowo, zanim jego ciało stało się całkowicie kamienne.<br />
Niebieskooka upadła na kolana przed kamiennym posągiem Dwójki. Nawet na chwilę nie spuściła wzroku z uśmiechniętej twarzy mężczyzny, który nagle kogoś jej przypomniał. Te czarne, wiecznie poczochrane włosy, oczy o kolorze świeżej trawy, kształt czaszki... Nie, nie. To niemożliwe. On powinien dawno umrzeć. Przecież go zabiła.<br />
<i>To nie może być mój brat. </i><br />
<i><br /></i>
<br />
<div style="text-align: center;">
<img height="233" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEii7QlgQgvoU_5KToXI54b9Q3wwb-6GQ5hJtyQTuPKMm81e3Zdb3Kin416yJ3peB1w0S1alGvmqDQw0ROge8jVJKo74Qk6uaBFnEQO3dz73yvoPCArXRiHRds3vGmf1IJLwPIJBlLC1uI40-JRzPdSRnZloENfvJ6zHS8YRf8XQW0EV=" width="320" /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Szkarłatnowłosej zaczęła wracać świadomość. Powoli otworzyła powieki, ale nic nie zobaczyła. Po chwili zorientowała się, że ma coś założone na oczy. Chciała poruszyć rękoma, lecz zostały one związane jakimś materiałem. Kiedy zrozumiała, że leży na zimnym podłożu, spróbowała się podnieść i ustawić w pozycji siedzącej, co jej się udało. Pokręciła parę razy głową, kiedy usłyszała kroki. Poczuła, że ktoś przykucnął obok niej. Ten "ktoś" dwoma palcami chwycił jej podbródek i go podniósł. Erza otworzyła lekko usta, chcąc coś powiedzieć, ale po chwili je zamknęła. Postanowiła przez jakiś czas milczeć.<br />
Puścił jej podbródek. Scarlet chciała się cofnąć, ale plecami napotkała ścianę. Mężczyzna dotknął materiału, który zasłaniał oczy dziewczyny, po czym pociągnął go i wyrzucił za siebie, pozwalając Erzie ujrzeć jego twarz.<br />
Pomrugała parę razy, aby obraz stał się wyraźniejszy. Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, kiedy ujrzała tak bardzo jej znajomą niebieską czuprynę, brązowe oczy, czerwony symbol na jednym z oczów...<br />
<i>Jellal</i>, pomyślała. Jedynie zmarszczyła brwi, czekając aż jej wszystko wytłumaczy.<br />
- Erza Scarlet. - wypowiedział jej imię z złośliwym uśmiechem na ustach.<br />
- Czego ode mnie chcesz? - odezwała się po raz pierwszy opanowanym głosem, jednak w środku była roztrzęsiona. Jellal był jej przyjacielem, a on tego z pewnością nie pamiętał i na dodatek porwał ją.<br />
- Czego chcę? - prychnął. - Ty dobrze wiesz, czego chcę...<br />
- Nie wiem o co ci chodzi... - powiedziała zgodnie z prawdą.<br />
- Nie wiesz? W takim razie cię oświecę. - Szkarłatnowłosa zauważyła, że Jellal trzyma coś za plecami. Trochę wysunęła głowę, aby móc zobaczyć, co to jest, ale niebieskowłosy dobrze chował "to coś".<br />
Nastolatka usłyszała otwierane drzwi. Zaciekawiona dziewczyna spojrzała na zielonowłosą kobietę z mocnym błyszczykiem na ustach. Ubrana była w jesienny, czarny, rozpięty płaszcz, pod którym miała założony żółty sweter. Na nogach miała długie, luźne i niebieskie dżinsy, a na stopach: kremowe botki. W prawej ręce trzymała brązowy parasol.<br />
Kobieta zmarszczyła brwi, kiedy popatrzyła się na Erzę i Jellala.<br />
- Jellal, nie cackaj się z nią tylko zmuś ją do gadania. - warknęła w jego stronę. - Jesteś zbyt łagodny, a pracownik organizacji Tanga nie powinien taki być. - Erza otworzyła szeroko oczy, gdy usłyszała nazwę organizacji, która zamordowała wszystkich członków Fairy Tail i pozbawiła większości magów możności używania magii. Popatrzyła się na odwróconego chłopaka do kobiety stojącej w progach budynku. Wykrzywiła usta w grymasie. Nie mogła uwierzyć, że jej przyjaciel jest członkiem organizacji Tanga.<br />
Jellal znowu zaczął wpatrywać się w Erzę.<br />
- Gadaj: gdzie jest naszyjnik, dzięki któremu można przywrócić wspomnienia odrodzonym magom. - powiedział groźnym tonem. Przesłuchiwana przypomniała sobie biżuterię, która należała do Lucy. Czyżby chodziło mu o to? Zacisnęła usta w wąską linię.<br />
- Nie wiem... - skłamała. Nie zamierzała mu tego zdradzać. Z pewnością mieli złe zamiary.<br />
Natychmiast została mocno uderzona w brzuch przez Jellala. Z jej ust wydobyło się ciche jęknięcie. Zacisnęła mocno powieki, opierając się o chłodną ścianę. Otworzyła jedno oko, spoglądając na chłopaka, który jej nie pamiętał.<br />
- Jeśli chcesz przeżyć, to nie kłam. - zasyczał.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<img height="233" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEii7QlgQgvoU_5KToXI54b9Q3wwb-6GQ5hJtyQTuPKMm81e3Zdb3Kin416yJ3peB1w0S1alGvmqDQw0ROge8jVJKo74Qk6uaBFnEQO3dz73yvoPCArXRiHRds3vGmf1IJLwPIJBlLC1uI40-JRzPdSRnZloENfvJ6zHS8YRf8XQW0EV=" width="320" /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Natsu wraz z Happym stali przed domem Szkarłatnowłosej. Był on drewniany i nieduży. Obok budynku znajdował się ogród z licznymi rodzajami roślin.<br />
Gdy byli już przy drzwiach mieszkania, Happy nacisnął przycisk osadzony na ścianie. Rozległ się dźwięk dzwonka. Po jakimś czasie drzwi zaczęły się otwierać. W ich progach ujrzeli szkarłatnowłosą kobietę w średnim w wieku. Tęczówki oczów były brązowe. Jej strój składał się z szarej bluzy i różowym dżinsów. Stopy miała bose. Z jedną ręką w kieszeni patrzyła się na wyższego od niej o głowę różowowłosego nastolatka z łagodnością i zaciekawieniem w oczach.<br />
- Dzień dobry. - powiedzieli równo Natsu i Happy. Natsu podał białą torebkę należącą do Erzy matce przyjaciółki. Kobieta chwyciła przedmiot i popatrzyła się to na Natsu, to na Happiego. - Erza zapomniała wziąć ze sobą.<br />
- Dzień dobry, chłopcy... - przywitała się cicho. - To Erzy nie ma z wami? - szepnęła, na co chłopaki zamrugali parę razy oczami.<br />
- Erza jeszcze nie wróciła? - zdumiał się mocno Happy. - Powiedziała, że idzie do domu! - powiedział, po czym spojrzał na równie zdziwionego towarzysza.<br />
- Miała wrócić, godzinę temu... Martwię się, że coś jej się stało... - wbiła wzrok w ziemię. Natsu zacisnął mocno zęby, po czym oznajmił:<br />
- Poszukamy jej.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<img height="233" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEii7QlgQgvoU_5KToXI54b9Q3wwb-6GQ5hJtyQTuPKMm81e3Zdb3Kin416yJ3peB1w0S1alGvmqDQw0ROge8jVJKo74Qk6uaBFnEQO3dz73yvoPCArXRiHRds3vGmf1IJLwPIJBlLC1uI40-JRzPdSRnZloENfvJ6zHS8YRf8XQW0EV=" width="320" /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">Rozdział mi się nie podoba :/ Nie jestem z niego zadowolona.<br /> S: Przestań narzekać, bo mi uszy więdną od tego twojego gadania...</span><br />
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;"> CICHO!<br /> Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał ^^ Do następnego i bai bai! ^^ </span></div>
</div>
<!-- Blogger automated replacement: "https://images-blogger-opensocial.googleusercontent.com/gadgets/proxy?url=http%3A%2F%2Fi826.photobucket.com%2Falbums%2Fzz186%2FZAKU-RED%2FMikeyDEN1560.png&container=blogger&gadget=a&rewriteMime=image%2F*" with "https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEii7QlgQgvoU_5KToXI54b9Q3wwb-6GQ5hJtyQTuPKMm81e3Zdb3Kin416yJ3peB1w0S1alGvmqDQw0ROge8jVJKo74Qk6uaBFnEQO3dz73yvoPCArXRiHRds3vGmf1IJLwPIJBlLC1uI40-JRzPdSRnZloENfvJ6zHS8YRf8XQW0EV=" -->fffhttp://www.blogger.com/profile/02734374587438803999noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4433511767209780867.post-85998932954088726072016-03-26T20:51:00.002+01:002016-03-27T11:21:30.606+02:00Rozdział 5 - Rozmowa<br />
<div style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;">
</div>
<br />
Makarov zgodził się porozmawiać z Grayem, ale postanowił się najpierw przebrać, ponieważ nadal był ubrany w piżamę. Wyprowadził bruneta z pokoju i zamknął drzwi. Podszedł do szafy i wyjął z niej białą koszulę i czarne spodnie. Po chwili był już ubrany, więc wpuścił nastolatka do pomieszczenia. Usiadł na łóżku i poklepał w nie, dając mu znak, żeby przysiadł się. Chłopak zrobił tak, jak mu zaproponowano.<br />
- O co chodzi, Gray? - uśmiechnął się, a na jego twarzy pojawiło się więcej zmarszczek.<br />
- A więc... - zaczął. Odruchowo kątem oka spojrzał w prawą stronę. - Chciałbym panu powiedzieć, że raczej nie będę w stanie dalej uczyć się w Fairy Tail... - przyznał się. Staruszek otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.<br />
- Dlaczego? - spytał spokojnie. 17-latek przełknął ślinę. To było dla niego takie trudne, do cholery!<br />
- W przyszłym miesiącu moi rodzice zamierzają przeprowadzić się do Stanów Zjednoczonych... - Makarova zamurowało. - Chciałem ich przekonać, żebyśmy zostali, ale... - nie dokończył. Dłońmi zakrył twarz. Był tak zdruzgotany. Nie chciał zostawić przyjaciół, ale jego rodzice byli zdecydowani.<br />
Dyrektor liceum położył rękę na ramieniu Graya. Fullbuster popatrzył się na niego zdziwionym wzrokiem.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
- Nie wiem, jak mógłbym ci pomóc... - westchnął. - Twoi rodzice tak zadecydowali i tyle... Jednakże możesz powiedzieć im, żeby poczekali, aż skończysz szkołę. - zaproponował.<br />
<div style="text-align: center;">
<img class="irc_mi" src="http://i826.photobucket.com/albums/zz186/ZAKU-RED/MikeyDEN1560.png" height="222" style="margin-top: 86px;" width="304" /><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;">
</div>
<br />
<div style="text-align: left;">
Erza porozmawiała jeszcze chwilę z Lucy, Natsu i Happym, po czym oznajmiła, że musi już iść, bo ma jeszcze sprawy do załatwienia. Pożegnała się z przyjaciółmi, po czym z uśmiechem na ustach opuściła pomieszczenie. Wolnym krokiem szła korytarzem, ale gdy zauważyła, że jakaś drobna staruszka wchodzi do windy, przyśpieszyła kroku. Drzwi już się powoli zaczęły zamykać, ale ona zdążyła wejść do ciasnego pomieszczenia z dużym lustrem na jednej z kremowych ścian. Stanęła obok kobiety w podeszłym wieku. Kątem oka spojrzała na uśmiechniętą i pomarszczoną twarz.<br />
- To na jaki numer piętra pani jedzie? - spytała.<br />
- Parter. - oznajmiła ochrypniętym głosem. Szkarłatnowłosa wcisnęła przycisk z numerem "0". Po chwili poczuła, że kabina zaczęła się przemieszczać. Zanim się obejrzała, winda się zatrzymała, a drzwi się otworzyły. Spokojnie wyszła z niej, po czym skierowała się ku szklanym drzwiom. Po jakimś czasie już była na zewnątrz. Zaczęła iść chodnikiem w kierunku swojego domu. Szła szybkim krokiem. Po paru minutach zatrzymała się i spojrzała w górę w zachmurzone niebo. Wyglądało na to, że miał zacząć padać deszcz. Kiedy poczuła pierwsze krople na twarzy, pokręciła głową i przestała wpatrywać się w niebo. Znowu zaczęła iść, ale bardziej przyśpieszyła, gdyż miała ubraną na siebie tylko sukienkę.<br />
- A jeszcze przed chwilą była taka ładna pogoda... - mruknęła marszcząc brwi. Po chwili poczuła, że ktoś się do niej zbliża. Odwróciła się, ale nikogo nie zauważyła oprócz drzewa i krzaków. Wzruszyła ramionami i ruszyła dalej. Jednakże nadal słyszała odgłos kroków. Znowu się odwróciła lekko już zirytowana. Oczywiście nikogo nie zobaczyła. Porozglądała się po otoczeniu, ale ulice były puste. Erza była sama. Przynajmniej tak myślała.<br />
Deszcz stał się bardziej intensywny, dlatego licealistka zaczęła biec. Gdy zauważyła miejsce, gdzie mogła się skryć przed "płaczącym niebem", weszła pod dach pewnego budynku, który miał już swoje lata. Okna były zasłonięte podartymi, czerwonymi firanami.<br />
Szkarłatnowłosa spojrzała na drewniane drzwi. Podeszła do nich, po czym spojrzała na miejsce, gdzie powinna się znajdować klamka. Popatrzyła się w dół. Jej wzrok napotkał metalową klamkę. Schyliła się, by podnieść przedmiot, po czym oczywiście wstała. Włożyła klamkę do dziury w drzwiach i gdy się upewniła, że dobrze się trzyma, nacisnęła ją, otwierając drzwi.<br />
Dziewczyna myślała, że ujrzy jakiś przyzwoity sklep, jednakże było inaczej.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Powitały ją roztrzaskane krzesła i stoły oraz potrzaskane butelki, leżące na brudnej podłodze. Żyrandol, który powinien wisieć na suficie, także leżał na podłożu. Na jednej z zielonych ścian pomieszczenia można było zauważyć ślady pazurów. Za barem, który był na końcu pomieszczenia, na ścianie wisiały metalowe półki, a na nich leżało po dwóch, maks trzech butelek. Pewnie ktoś zepchnął z nich szklane przedmioty.<br />
Erza, która bardziej się rozglądnęła po otoczeniu, stwierdziła, że nie ma tam nic stabilnego oprócz ścian i lady...<br />
Szkarłatnowłosa zrobiła krok do przodu. Poczuła, że stanęła na czymś miękkim. Spojrzała w dół. Szybko odskoczyła, gdyż zorientowała się, że stała na ciele jakiejś kobiety. Kiedy trochę się uspokoiła, przykucnęła obok niej. Dotknęła palcem jej nagiego ramienia, chcąc sprawdzić, czy żyje.<br />
- Proszę pani? - potrząsnęła ją. Kiedy zrozumiała, że jest martwa, wstała. Chciała sięgnąć ręką po swoją torebkę, by wziąć telefon i zadzwonić na policję, ale zorientowała się, że nie ma jej przy sobie. Przypomniała sobie, że zostawiła ją w szpitalu. Dotknęła ręką twarzy i zaczęła ją masować. Westchnęła. W tym budynku może być człowiek, który doprowadził to miejsce do takiego stanu, a ona nie mogła wezwać policji! Cofnęła się do tyłu. Musiała się jak najszybciej ewakuować z tego miejsca. Aktualnie była bezbronna bez swojej magii... Nie zdążyła jednak nawet zbliżyć się do drzwi choćby na metr, gdyż poczuła mocne uderzenie w głowę. Upadła na ziemię, tracąc przytomność.<br />
<div style="text-align: center;">
<img class="irc_mi" src="http://i826.photobucket.com/albums/zz186/ZAKU-RED/MikeyDEN1560.png" height="222" style="margin-top: 86px;" width="304" /></div>
<div style="text-align: left;">
Natsu wraz z Happym siedział z Lucy jeszcze dobrą godzinę. Wtedy chłopak powiedział, że musi już wracać do domu, gdyż się robi już ciemno. Gdy mieli już wychodzić, Lucy zauważyła, że Erza zostawiła swoją torebkę na stoliku. Chwyciła ją i podniosła do góry.<br />
- Natsu! - zawołała. Różowowłosy kątem oka spoglądnął na blondynkę. - Weź to. Erza zapomniała. - Uśmiechnęła się. Dragneel odwzajemnił uśmiech. Szybkim krokiem podszedł do przyjaciółki i odebrał ją jej, po czym skierował się do drzwi. Gdy już przeszedł progi sali szpitalnej, zamknął za sobą drzwi. Idąc korytarzem, zauważyli windę. Podbiegli truchtem do niej. Gdy już dobiegli, zauważyli na niej karteczkę, na której było napisane: "Winda nieczynna". Przeklęli w duchu. Pozostały im schody. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że znajdują się na piętnastym piętrze...<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<img class="irc_mi" src="http://i826.photobucket.com/albums/zz186/ZAKU-RED/MikeyDEN1560.png" height="222" style="margin-top: 86px;" width="304" /></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "courier new" , "courier" , monospace;">Witajcie moje kochane nekosie! :3 Czekoladowa powraca z nowym rozdziałem. Teraz zaczęłabym narzekać, że mi się nie podoba, i że jest za krótki, ale oszczędzę wam tego xd<br />A tak w ogóle mam pomysł na nowe opowiadanie! Nie będzie ono jakieś długie, bo będzie miało jedynie dwie części. A ponieważ będzie miało tylko tyle części, to nie stworzę dla tego opowiadania bloga, ale opublikuję na wattpadzie :3 Uważam, że bez sensu jest stworzyć coś dla czegoś, co jest takie krótkie i potem męczyć się z szablonem :/<br />Znowu zmieniłam wygląd bloga XD No co, kobieta zmienną jest! <br />Nie będę was już męczyć moimi dopiskami XD Piszcie komentarze z błędami z tego rozdziału :3<br />Do następnego rozdziału i bai bai! :3 </span></div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
</div>
fffhttp://www.blogger.com/profile/02734374587438803999noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4433511767209780867.post-62528803137388347862016-03-13T15:28:00.002+01:002016-03-13T15:28:19.379+01:00Rozdział 4 - Makarov yuristą Gdy był metr przed kulą, przegryzła wargę. Wiedziała, że czas użyć "tego"<br />
Podniosła dwa palce wskazała nimi na Jedynkę.<br />
- Watashi wa tamashi no shihai-shadesu, watashi wa anata ni hikitsugumashou. - szepnęła. Poczuła gwałtowne szarpnięcie. Na chwilę obraz zniknął sprzed jej oczu i pojawił się inny. Popatrzyła się na ręce w białych rękawicach. W jednej z dłoni trzymała pilot. - Dwie minuty. - mruknęła tym samym wzrokiem szukając odpowiedniego przyciska. - Albo pozostanę w tym ciele na zawsze. - Zdała się na los i wcisnęła ostatni. Akurat przypadkiem ten przycisk służył do uwolnienia dziewczyny. Kajdany otworzyły się, po czym schowały. Porozglądała się po pokoju szukając czegoś do związania. Na jej szczęście jej wzrok napotkał grubą, długą linę. Podbiegła do niej i podniosła. Podeszła do Dwójki i zmieniła jego pozycję na siedzącą. Usiadła na chłodnej podłodze i zaczęła związywać liną ciało Dwójki i Jedynki. Kiedy uznała, że są wystarczająco dobrze związani, uniosła palce i wskazała nimi na swoje ciało. - Watashi wa tamashi no shihai-shadesu, watashi wa kare no karada no ue ni, anata ni chikara o ataemasu. - Momentalnie obraz sprzed jej oczu zmienił się. Wróciła do swojego ciała. Niepewnie rozglądnęła się po pokoju. Powoli wstała i podeszła do Jedynki, który już mógł panować nad swoim ciałem.<br />
- Ty suko~<br />
- To mnie nazywasz suką? Nie zrobiłam wam nawet krzywdy, a nazywasz mnie suką?! - podniosła głos. Podniosła jedną brew. Obejrzała się za siebie i spojrzała na ścianę, na której wisiał sztylet. Wystawiła dwa palce w jego stronę. Ostrze zaczęło unosić się w powietrzu. Zanim się zorientowała, już trzymała w dłoni broń. Przystawiła Jedynce sztylet do szyi. - Odpowiadaj: Jak przywrócić magię?! - Cisza.<br />
- Nic nie powie. - Usłyszeli głos Dwójki. - Nawet jeśli powie, to umrze.<br />
- Jak to: umrze? - zaskoczyła się.<br />
- Każdy, kto wykonuje pracę w organizacji urodził się tutaj. Gdy ktoś zaczął mówić i chodzić, sprawiali, że na naszej skórze pojawiała się pieczęć, której polegała na jednej, ważnej zasadzie: "Jeśli powiesz, jak odzyskać magię: zginiesz".<br />
- Pieczęć? - zmarszczyła brwi. - Magia pieczętująca?!<br />
- Tak...<br />
- Więc potraficie używać magii... - przegryzła wargę. Popatrzyła się na nich piorunującym spojrzeniem. - Jedynie Strażnicy Magicznej Bramy na tę chwilę powinni umieć ją używać...<br />
- Nieprawda. My. nie. używamy. magii. Ale w całej organizacji Tanga jest jeden człowiek, który to potrafi robić. - westchnął. - Nasz dowódca. Arento Kong.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbMVj5oy3ZUo_BpgQ3_CZrmI6IImiQQH_vWcTurHV0niukgU5fQbNBIEPQu8F_fQ0Wr0CgO_yXteg8LaBSF5_aY_Ey1h5lTHQXMiNYwGvHaJGcgK8noyLGwi1tRbz3MASqr-jeUWdVZCMZ/s1600/C4D_6-1.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbMVj5oy3ZUo_BpgQ3_CZrmI6IImiQQH_vWcTurHV0niukgU5fQbNBIEPQu8F_fQ0Wr0CgO_yXteg8LaBSF5_aY_Ey1h5lTHQXMiNYwGvHaJGcgK8noyLGwi1tRbz3MASqr-jeUWdVZCMZ/s320/C4D_6-1.png" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
Lucy obserwowała, jak Natsu wciska przyciski na telefonie. Zaczęła coś podejrzewać, gdy zauważyła, że chłopak lekko pobladł.<br />
- Natsu?<br />
- Hm? - mruknął, nie odrywając wzroku od małego ekranu komórki.<br />
- Do kogo ty piszesz? - zainteresowała się blondynka. Różowowłosy przez chwilę się nie odzywał, ale po jakimś czasie chłopak schował przedmiot do kieszeni i spojrzał jej prosto w oczy.<br />
- Do Erzy. - uśmiechnął się. - Zaraz tu przyjdzie. - Czekoladowooka odwzajemniła uśmiech. - Do Graya wcześniej napisałem, ale powiedział, że dziś nie może. - wzruszył ramionami. Po tych słowach siedzieli w milczeniu, ale ciszę przerwało gwałtowne wejście szkarłatnowłosej nastolatki. Trzasnęła drzwiami. Natsu zauważył, że na twarzy przyjaciółki maluje się gniew. Przez ciało 17- latka przeszedł dreszcz - E-erza?<br />
- Jak śmiesz... Jak śmiesz grozić mi, że zjesz moje ciastko truskawkowe?! - wybuchnęła. Chłopak głupio się uśmiechnął i przełknął ślinę. Złapała go za materiał bluzy i podniosła do góry. Popatrzyła mu się prosto w oczy. Normalny człowiek by pomyślał: "Co z nią jest nie tak, że potrafi podnieść chłopaka?!", ale cóż... To jest Erza! Nie jest normalną dziewczyną.<br />
18-latka opanowała się, orientując się, że nie są sami. Puściła przyjaciela, przez co upadł na ziemię.<br />
- C-cześć? - zająknęła się Lucy, uśmiechając się. Cieszyła się, że nie ma przy sobie mieczy. Chociaż, bez broni była równie groźna.<br />
- Cześć. - odpowiedziała lekko zmieszana. Po jakimś czasie Natsu chwiejnie wstał i nie patrząc się na Erzę, włożył jej naszyjnik do dłoni, po czym podszedł do krzesła przy łóżku Lucy i usiadł na nim. Przekrzywiła nieco głowę wpatrując się w naszyjnik. Po kilku sekundach otworzyła szeroko oczy i przeniosła wzrok na Lucy. Szybkim krokiem podeszła do Lucy i zepchnęła Natsu z krzesła, zajmując jego miejsce.<br />
- Lucy! - Zaczęła wpatrywać się w blondynkę jak w obrazek, przez co wprawiła 16-latkę w zakłopotanie. - Jak my~?!<br />
- Ciiii... - uciszyła ją, przykładając jej palec do ust. Erza zrobiła zeza na część ciała blondynki.<br />
- Ale~<br />
- Ciiii~! Wszystko ci wytłumaczę... - Dziewczyna zaczęła jej wszystko wyjaśniać. Szkarłatnowłosa cały czas przytakiwała, coraz bardziej rozumiejąc sytuację. Gdy wypowiedziała ostatnie słowa, westchnęła. - No i właśnie w ten sposób skończyłam w szpitalu...<br /> - Powinnaś bardziej uważać. - stwierdziła Erza. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. - Na szczęście nic ci się nie stało.<br /> - Na szczęście... - powtórzyła cicho Lucy, wpatrując się w leżącego na ziemi Natsu.<br /><br /><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbMVj5oy3ZUo_BpgQ3_CZrmI6IImiQQH_vWcTurHV0niukgU5fQbNBIEPQu8F_fQ0Wr0CgO_yXteg8LaBSF5_aY_Ey1h5lTHQXMiNYwGvHaJGcgK8noyLGwi1tRbz3MASqr-jeUWdVZCMZ/s1600/C4D_6-1.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbMVj5oy3ZUo_BpgQ3_CZrmI6IImiQQH_vWcTurHV0niukgU5fQbNBIEPQu8F_fQ0Wr0CgO_yXteg8LaBSF5_aY_Ey1h5lTHQXMiNYwGvHaJGcgK8noyLGwi1tRbz3MASqr-jeUWdVZCMZ/s320/C4D_6-1.png" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Tymczasem w pokoju w ciemnych kolorach. Na dwuosobowym łóżku na brzuchu leżał drobny, siwy staruszek w białym podkoszulku i czerwonych bokserkach w czarne paski. W dłoniach trzymał mangę yuri. Z gorącymi rumieńcami na policzkach i uśmiechem na twarzy gorączkowo przewracał strony.<br /> "Już tak dawno nie czytałem tego rodzaju mangi!" - pomyślał, wpatrując się w nagie ciało jednej z bohaterek. - "Ależ ta Amelie jest...~"<br /> Gdy usłyszał otwieranie drzwi zamknął natychmiast lekturę i rzucił w kąt. Popatrzył się na zdziwioną i lekko czerwoną twarz Graya, który wpatrywał się w ścianę. Makarov podniósł jedną brew i także popatrzył się na ścianę. Gwałtownie wstał, kiedy uświadomił sobie, że na niej znajduje się plakat dwóch, porozbieranych kobiet. Zerwał plakat z ściany i, z wielką przykrością, zgniótł.<br /> - O co chodzi, Gray? - podrapał się po głowie.<br /> - Chciałbym z panem dyrektorem o czymś porozmawiać. - zamknął drzwi i popatrzył się na dyrektora liceum Fairy Tail. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbMVj5oy3ZUo_BpgQ3_CZrmI6IImiQQH_vWcTurHV0niukgU5fQbNBIEPQu8F_fQ0Wr0CgO_yXteg8LaBSF5_aY_Ey1h5lTHQXMiNYwGvHaJGcgK8noyLGwi1tRbz3MASqr-jeUWdVZCMZ/s1600/C4D_6-1.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbMVj5oy3ZUo_BpgQ3_CZrmI6IImiQQH_vWcTurHV0niukgU5fQbNBIEPQu8F_fQ0Wr0CgO_yXteg8LaBSF5_aY_Ey1h5lTHQXMiNYwGvHaJGcgK8noyLGwi1tRbz3MASqr-jeUWdVZCMZ/s320/C4D_6-1.png" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<b><i>Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Nie wiem czemu :/ Może dlatego, że jest strasznie krótki.<br />A tak w ogóle przybyło nam kilku obserwatorów! *^* Jest już 5 obserwatorów! PIĘĆ!<br />Sasuke: Cieszysz się z pięciu, kiedy inni mają po kilkadziesiąt...<br />Cichaj!<br />Trochę sobie czekaliście na rozdział, a to dlatego, że...<br />Sasuke: ... że ci się nie chciało.<br />Zamknij się ;-;<br />No nic. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał :) Piszcie, czy zrobiłam jakieś błędy, w czym powinnam się poprawić i ten... Do następnego rozdziału! :D </i></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />fffhttp://www.blogger.com/profile/02734374587438803999noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4433511767209780867.post-9320054937509635022016-02-25T15:32:00.002+01:002016-08-12T18:52:02.993+02:00Rozdział 3 - Obudzenie się w szpitalu <br />
----<br />
<div style="text-align: justify;">
Zaczynała jej wracać świadomość, ale nie otworzyła jeszcze oczu. Pierwsze co usłyszała, to pikanie. Próbowała przypomnieć sobie, co się wydarzyło. Gdy w końcu jej się to udało, zrozumiała, że znajduje się w szpitalu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy będzie z nią wszystko w porządku?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Złamała nogę oraz rękę i ma pękniętą czaszkę z tyłu głowy. (dop. aut. Nie ma to jak brać inspirację z mojego życia ;_;), ale dojdzie do siebie. Czaszka się zrośnie, ale będzie musiała z półtora tygodnia poleżeć w szpitalu. - oznajmił męski głos. Z pewnością należał do doktora. Usłyszała otwieranie drzwi i ich zamykanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chwilę trwało milczenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Natsu. - Dziewczyna zdziwiła się, słysząc imię swojego przyjaciela. - Na pewno będzie wszystko dobrze?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pewno. - odpowiedział bez namysłu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Lucy zdecydowała się otworzyć oczy. Spojrzała na różowowłosego chłopaka, siedzącego na białym krześle. Następnie przeniosła wzrok na stojącego chłopca z niebieską czupryną i ogonem, który patrzył się na nią z szeroko otwartymi oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lucy! - wykrzyknęli obydwaj, przytulając się do niej, starając się nie przygniatać jej prawej ręki. Blondynka przełknęła ślinę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wy... - szepnęła. Pamiętacie... o mnie? - Odsunęli się nieco i spojrzeli w jej oczy. Natsu z kieszeni czarnej kurtki wyciągnął naszyjnik, który należał do Heartfilli.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po zadzwonieniu na karetkę, podniosłem go i momentalnie przywróciło mi wspomnienia. Happy był ciekawy, co trzymałem w ręku, więc spróbował mi wyrwać go z ręki. - wytłumaczył. Wykrzywił usta w grymasie. - Cholera. Chciałem ci pomóc, ale było już za późno... To moja wina.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, nie, nie. Nie obwiniaj się za coś, czego nie zrobiłeś. - zmarszczyła brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No właśnie! Nic nie zrobiłem!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Baka... - szepnęła. Przyłożyła rękę do twarzy. - Źle mnie zrozumiałeś... - westchnęła. - Nie ważne... Stało się i się nie odstanie, Natsu. Doktor powiedział, że będzie wszystko w porządku, więc nie denerwuj się tak. - uspokajała go Lucy. Na twarzy chłopaka pojawił się blady uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może masz rację... - ustąpił wreszcie, co u niego było zwykle niespotykane.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chwilę trwało milczenie. Lucy obserwowała, jak Happy macha ogonem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Happy. - odezwała się po chwili. - Ten ogon jest prawdziwy? - spytała zainteresowana.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, to jest niebieski robak, który przyczepił mi się do zadka. - przewrócił oczami. - Nie dość, że gruba, to jeszcze głupia... - westchnął. Lucy popatrzyła się na niego groźnym spojrzeniem. Zaczęła się sadystycznie uśmiechać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zamknij pyszczek, albo wyrwę ci twoje wą~ - nie dokończyła, bo zauważyła, że Happy już nie posiada wąsów. Złapała go za policzki i zaczęła je dotykać i masować.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Naaatsu! - jęknął. - Ona mnie maca!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty nie masz wąsów! - puściła go.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gruba, głupia i ślepa...</div>
<div style="text-align: justify;">
****</div>
<div style="text-align: justify;">
Niebieskowłosa, drobna dziewczyna dotarła do bloku, w którym mieściło się jej mieszkanie. Budynek miał odcień szarawy i najwyraźniej miał już swoje lata. Mimo, że wyglądał tak, jakby miał się zawalić, był naprawdę solidnym budynkiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szybkim krokiem otworzyła drzwi bloku. Przed nią ukazał się hol z zielonymi ścianami. Przy prawej ścianie stało biurko recepcionisty. Kobieta siedząca zaraz obok mebla uśmiechnęła się życzliwie do Levy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przy lewej ścianie stała biała kanapa ze szklanym stolikiem. Położone na nim były różne gazety. Schody położone były przy trzeciej ścianie. W każdym kącie stała donica z paprocią, a na środku pomieszczenia umieszczony był biały, dość duży dywan.</div>
<div style="text-align: justify;">
Levy ruszyła ku schodom i zaczęła wchodzić po nich. Nim się zorientowała, już była już na piątym piętrze. Drzwi do jej mieszkania znajdowały się na końcu korytarza. Truchtem podbiegła do nich. Pogrzebała chwilę w torbie. W końcu wyciągnęła z niej klucze. Włożyła je do zamka. Po chwili położyła dłoń na klamce i przekręcając klamkę otworzyła drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Stając w progach mieszkania, ujrzała mały pokoik z żółtą kanapą na jego środku. Naprzeciwko niej stał drewniany, niski stolik z dziesięcioma książkami, które były jedynie małą częścią kolekcji dziewczyny. Przy prawej ścianie stało kilka blatów, lodówka, kuchenka, zmywarka i zlew, zaś przy lewej umieszczony był regał z niezliczoną ilością książek oraz dwoje drzwi. Przy kolejnej stał stół w kształcie kwadratu, a nad nim - okno.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyminęła mebel, jakim była kanapa i otworzyła pierwsze drzwi, prowadzące do pokoju nastolatki. Niebieskowłosa rzuciła się na łóżko, które zostało pościelone białą pierzyną. Na nim leżał różowy plecak, w którym zostały wpakowane różne rzeczy, którymi były książki. Kątem oka spojrzała na przedmiot.</div>
<div style="text-align: justify;">
Miała tego dnia jechać do swojej młodszej o pięć lat siostry, mieszkającej w Hargeonie. Musiała ją stamtąd zabrać, gdyż u nich panowała aktualnie trudna sytuacja. Wspominając to, co się dowiedziała wczoraj, po policzku spłynęła pojedyncza łza. Ciecz zaczęła spływać bardziej intensywnie. Rękawem otarła oczy, ale to nic nie dało. Wydała z siebie zduszony krzyk.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mamo... - jęknęła. - Tato... Czemu musieliście umrzeć...?</div>
<div style="text-align: justify;">
****</div>
<div style="text-align: justify;">
Obserwowała, jak jeden z mężczyzn (dop.aut. Dlaczego ja ich sobie wyobrażam jako Klony z Gwiezdnych Wojen?! XD) podchodził do dźwigni, która została umieszczona na kuli. Dziewczyna w ostatnim momencie przypomniała sobie, jaka jest jej magia. Wystawiła dwa palce ku mężczyźnie, który miał już pociągnąć za przedmiot. Szepnęła dwa, niezrozumiałe dla wszystkich w tym pomieszczeniu, oprócz niej, wyrazy i momentalnie zaczął się unosić. Poruszyła tak palcami, że trafił na ścianę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Drugi chciał mu pomóc, ale pokazała na niego palcami i powiedziała głośniej<span style="background-color: white;">: <span style="font-family: inherit; font-size: 16px; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white;"><span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: white;"> </span><span style="background-color: black;"><span style="background-color: white;"> </span><span style="background-color: white;">-</span><span style="background-color: white; color: white;"> </span></span></span><span style="font-size: 16px; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"><span style="background-color: white; font-family: inherit;">Idō shimasen. - Stanął w pozycji biegnącej. - Teraz mam pięć minut, zanim się on uwolni... - wymamrotała. Rozglądnęła się po pomieszczeniu. Zauważyła, że "Jedynka", jak to miała w zwyczaju nazywać tego pod ścianą, już wstał a w ręce trzymał pilot. </span></span></span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-family: inherit; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"> </span><i style="font-family: inherit; font-size: 16px; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;">Gdybym tylko mogła</i><span style="background-color: white; font-family: inherit; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;">, pomyślała, </span><i style="font-family: inherit; font-size: 16px; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;">To bym też go unieruchomiła, ale na ten moment jestem tak osłabiona po tych torturach, że ledwie Dwójkę mogę utrzymać w miejscu! </i></div>
<span style="line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"><div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-family: inherit;"> </span><span style="font-family: inherit;">Gdy był już był metr przed kulą, przegryzła wargę. Wiedziała, że czas użyć "tego".</span></div>
<span style="background-color: white; font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;"> ****
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> </span></div>
</span></span></span><br />
<div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-family: inherit; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"> Szkarłatnowłosa dziewczyna w czarnej sukience do kolan z białą torebką na ramieniu i uśmiechem na ustach spacerowała ulicami Magnolii. Wydawałoby się, że tego dnia nic jej nie zepsuje humoru. </span></div>
<span style="line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"><div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-family: inherit;"> Słysząc melodię, która oznaczała, że ktoś do niej napisał, natychmiast zaczęła grzebać w torebce. Po jakimś czasie udało jej się odnaleźć komórkę. Gdy włączyła telefon, okazało się, że to Natsu wysłał do niej wiadomość:</span></div>
<span style="font-family: inherit;"><div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-family: inherit;"> </span></div>
</span></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white;"><span style="line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></span><span style="font-family: inherit; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"><i>Natsu: Przyjdziesz do szpitala?</i></span></span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i style="font-family: inherit; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"> </i><span style="background-color: white; font-family: inherit; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;">Erza, zaskoczona treścią sms'a, odpisała:</span></div>
<span style="background-color: white; font-family: inherit; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> </span><i style="font-family: inherit;">Erza: Coś ty sobie znowu zrobił...? </i></div>
<i> Natsu: Nic, ale musisz przyjść.
<div style="text-align: justify;">
<i style="font-family: inherit;"> Erza: Czemu? Komuś z liceum się coś stało?</i></div>
Natsu: Tak jakby.
Erza; Co znaczy: "Tak jakby"?
<div style="text-align: justify;">
<i style="font-family: inherit;"> Natsu: Po prostu przyjdź! Albo zjem twoje ciastko truskawkowe, jeśli jakieś będziesz miała. </i></div>
</i></span><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i style="background-color: white; font-family: inherit; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"> Erza: ... Czy ty mi grozisz? </i></div>
<span style="font-family: inherit; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"><i style="background-color: white;"> Natsu: N-nie!
<div style="text-align: justify;">
<i style="font-family: inherit;"> Erza: No ja myślę. Za jakieś półgodziny będę. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i style="font-family: inherit;"> </i></div>
</i></span><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i style="background-color: white; font-family: inherit; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"> </i><span style="background-color: white; font-family: inherit; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;">Po tym, jak Natsu napisał w którym jest pokoju, schowała telefon do kieszeni i zaczęła się kierować w stronę szpitala. Gdy była już w połowie drogi, ktoś szarpnął za jej torebkę i odebrał ją szkarłatnowłosej. Parę sekund patrzyła, jak złodziej w zielonej bluzie i niebieskich dżinsach odbiega z jej własnością. Po chwili się zorientowała, co się właśnie stało. Zmarszczyła brwi i porozglądała się po ulicy: Jej wzrok napotkał drobnego chłopca z frisbee w ręku. Szybkim krokiem podeszła do niego i odebrała mu je.</span></div>
<span style="background-color: white;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"> - Zaraz ci je oddam. Obiecuję. - uspokoiła go. Pobiegła w stronę, w którą pobiegł złodziej. Gdy w końcu go znalazła przy łysym mężczyźnie w niebieskiej koszuli i czarnych spodniach, wycelowała tak, by nie trafić w osobę obok i rzuciła. Trafiła prosto w głowę. Gdy chłopak padł na ziemię, podbiegła do nich i odebrała swoją własność i zabrała plastikową zabawkę. Oddała dziecku przedmiot, po czym skierowała się w swoją stronę.</span><span style="font-family: inherit; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"> </span></div>
</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO0sYlg2SShMQ7GjgfzVRw9dSbbwGRKe-yTVb5vmB6ebhEB8BRrQyQcvzUG96NPB9okY7Zx53d6hJAUayx9BMyA5vlaqQj6wXI98jqt7bH4-bc1tX3H8_mzfId_Yh1rS06_68kHPWqqMsc/s1600/C4D_6-1.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO0sYlg2SShMQ7GjgfzVRw9dSbbwGRKe-yTVb5vmB6ebhEB8BRrQyQcvzUG96NPB9okY7Zx53d6hJAUayx9BMyA5vlaqQj6wXI98jqt7bH4-bc1tX3H8_mzfId_Yh1rS06_68kHPWqqMsc/s320/C4D_6-1.png" width="320" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-family: inherit; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"> </span><span style="background-color: black; font-family: inherit; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"><span style="background-color: white;"> </span><span style="background-color: white;">Piękny head-shot, Erza! XD </span></span></div>
<span style="line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"><div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-family: inherit;"> No i znowu zmieniłam wygląd bloga ._. </span></div>
</span><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-family: inherit; line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"> Sasuke: Jesteś żałosna i głupia. </span></div>
<span style="line-height: 24px; white-space: pre-wrap;"><span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: white; font-family: inherit;"><span style="background-color: white;"> Do czego ty zmierzasz?</span><span style="background-color: black;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Sasuke: Do tego, że nie zasługujesz na ciastka.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Ej! >.> Zamknij ryj! Tak, nie masz twarzy, tylko ryj! Nie zasługujesz na twarz! *wykopuje intruza z pokoju*</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Mniejsza. :') Mam nadzieję, że rozdział się spodobał no i... zapraszam do komentowania! ^^</span><span style="background-color: white; font-family: inherit;"> </span></div>
</span></span></span></span></div>
fffhttp://www.blogger.com/profile/02734374587438803999noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4433511767209780867.post-24948929071716874792016-02-18T11:29:00.001+01:002016-02-18T11:29:35.287+01:00Rozdział 2 - Awantura Pomieszczenie urządzone było tak, że przez każdego przeszłyby ciarki. Ściany, sufit oraz podłoga były kamienne. Na ścianach powieszone zostały ludzkie kości zafarbowane na szkarłatny kolor. Na jego środku stał metalowy fotel i szklana kula, która była napełniona do połowy jakimś fioletowym pyłem. Od czasu do czasu przebiegał jakiś szczur.<br />
Rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. W ich progach pojawiła się dziewczyna w podartej koszuli i niebieskich spodniach, na których znajdowały się plamy krwi. Jej włosy były czarne i poplątane, twarz zaś brudna, gdyż nie dawali jej dostępu do prysznicu. Warga została rozcięta. <br />
Za nią pojawiła się jakaś ręka, która ją popchnęła. Upadła. Była metr przed fotelem. Odwróciła głowę do dwóch mężczyzn ubranych w białe kombinezony i hełmy. W rękach trzymali karabiny.<br />
- Obiekcie 876... Siadaj na fotelu. - Rozkazał jeden z nich, przybliżając się do niej. Ona jedynie splunęła krwią na jego buty. Za takie zachowanie kopnął ją w brzuch, przez co znalazła się na drugim końcu pokoju. Złapała się za obolałe miejsce.<br />
Drugi podszedł do niej i brutalnie złapał za włosy. Miotała się, próbowała się uwolnić, ale na próżno. Posadził ją na fotelu. Pierwszy pilnował, aby trzymała ręce na ramionach niewygodnego siedzenia. W ręce miał jakiś "pilot" z przyciskami. (dop. Sasuke: Zazwyczaj piloty są z przyciskami...) Wcisnął jeden z nich, po czym na nadgarstkach pojawiło się coś w stylu kajdan.<br />
- Nie bylibyśmy tak brutalni, gdybyś nas posłuchała. - wzruszył ramionami. Nie odpowiedziała. - Niepotrzebnie się miotałaś. I tak umrzesz.<br />
Znowu milczenie.<br />
- ... No chyba, że odpowiesz na nasze pytania. - dokończył. "Obiekt" popatrzył się na niego groźnie.<br />
- Przecież każdy wie, że i tak mnie zabijecie... - burknęła. Jej głos był zachrypnięty.<br />
- Nie pyskuj, tylko odpowiadaj. - powiedział, gdy drugi podpinał jakieś kable do fotela. - Gdzie <i>to </i>znajdziemy? - przełknęła i popatrzyła i popatrzyła się w lewo.<br />
- Nie wiem, o czym mówisz...<br />
- Och, ty doskonale wiesz o czym mówię. - prychnął. - Gadaj. Gdzie jest Magiczna Brama?<br />
****<br />
Lucy była w pewnej kawiarence i piła kawę. Siedziała zaraz przy oknie. Rozmyślała o tym, czy aby na pewno uda jej się ich wszystkich znaleźć, i czy nie powinna się poddać. Natychmiast pokręciła głową, odpędzając myśli.<br />
<i>Lucy, nawet tak nie myśl...</i>, pomyślała, <i>Przecież oni mogą być tak blisko!<br /> </i>- ... Coś ty zrobiła z moją bluzą?! Czy ty wiesz ile ona kosztowała? - usłyszała szorstki głos. Odwróciła głowę do chłopaka ubranego w dresy i drobnej, niebieskowłosej dziewczyny w białej, prostej sukience i fartuszku.<br />
Powodem awantury było przypadkowe wylanie kawy na bluzę bruneta w dresie.<br />
- P-przepraszam, to więcej się nie powtórzy... - wyszeptała znajomym głosem dla Lucy. Chciała się wycofać, ale on brutalnie złapał ją za włosy.<br />
<i>Kto miał taki głos? Skąd ja ją znam? </i>, pomyślała.<br />
- Przeprosiny nie wystarczą, dziwko! - warknął, po czym uderzył ją w brzuch. - Odkupisz ją!<br />
- T-tak... - złapała się za obolałe miejsce, po czym spróbowała wstać, jednakże dres nie umożliwił jej to. Lucy przyjrzała się bardziej dziewczynie.<br />
- Dawaj kasę, McGarden! - syknął.<br />
Blondynka otworzyła szeroko powieki, po czym wstała. Wściekła i oburzona ruszyła w ich stronę. Stanęła pomiędzy nimi. Popchnęła chłopaka, przez co zachwiał się i zrobił parę kroków do tyłu, ale nie upadł. Groźnie spojrzał na Heartfillię.<br />
- Nie masz nic lepszego do roboty, niż bicie dziewczyn? - odezwała się jako pierwsza.<br />
- Zamknij ryj, suko! - powiedział przez zaciśnięte zęby. Chciał ją uderzyć, ale uniknęła ataku, po czym kopnęła go w krocze. Złapał się za swoje "klejnoty". Lucy skorzystała na sytuacji i chwyciła rękę Levy. Wycofała się razem z nią na drugi koniec kawiarni.<br />
- D-dziękuję. - Na jej twarzy pojawił się uśmiech i blady rumieniec. - Jak mogę ci się odwdzięczyć?<br />
- Nie, nie! To nic! - pomachała rękoma. Spojrzała na brzuch dziewczyny, na którym trzymała ręce. - Boli cię? - spytała poważnie. Niebieskowłosa pokręciła głową.<br />
- To nic takiego. - wyszczerzyła zęby. Popatrzyła się na szyję blondynki. - Ładny naszyjnik. - stwierdziła. Lucy pomyślała, że to jest idealna okazja, by przywrócić jej wspomnienia. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale ktoś wołał Levy, więc musiała się oddalić. Czekoladowo-oka odprowadziła ją wzrokiem, po czym ruszyła do swojego stolika. Usiadła na krześle. Chwyciła filiżankę kawy i dokończyła ją. Postanowiła poczekać na nią chwilę. Kiedy zobaczy, że niczym się nie zajmuje, porozmawia z nią na spokojnie i da dotknąć biżuterię...<br />
****<br />
Dziewczyna nie chciała odpowiadać na żadne z ich pytań. Milczała, przez co od czasu do czasu była potraktowana paralizatorem, który był zamontowany w fotelu. Mimo bólu, który jej zadawano i tak nie chciała nic powiedzieć. Wiedziała, że i tak ją zabiją. Wiedzieli, jaki ma plan, więc nie mogli jest zostawić przy życiu.<br />
Jeden z nich wyciągnął małą buteleczkę, która została napełniona do połowy jakąś cieczą. Brunetka zorientowała się, że to trucizna.<br />
- Gadaj. - Przedmiot znalazł się na wysokości jej oczu. - Albo zmusimy cię do wypicia tego. Za tydzień będziesz leżała martwa.<br />
- Nic nie wiem. - rzekła.<br />
- O ile dobrze nam wiadomo, twoimi przodkami są strażnicy Magicznej Bramy. Z pokolenia na pokolenie była przekazywana wiedza gdzie znajduje się Magiczna Brama, jaka jest jej moc i kto jej strzeże... Niemożliwym jest, żebyś nic nie wiedziała. - wcisnął jakiś przycisk na pilocie, przez co została po raz kolejny potraktowana paralizatorem. Mimowolnie krzyknęła. Z jej oczu spłynęła pierwsza łza. Natychmiast by ją otarła, gdyby nie te głupie kajdany.<br />
- Zróbcie ze mną co chcecie... - odezwała się po dłuższej chwili słabym głosem. - Odetnijcie mi wszystkie kończyny, wydłubcie mi oczy... Odbierzcie słuch... - Spojrzała na nich groźnym wzrokiem. - Nic nie powiem, gdyż jestem strażniczką Magicznej Bramy...<br />
- Skoro tak... - Znowu wcisnął jakiś przycisk. Rozległo się szumienie. Kula i dziewczyna zaczęły się świecić. - Czas odebrać ci magię i życie...<br />
****<br />
Minęła godzina. Zza lady pojawiła Levy, ale tym razem ubrana w normalny strój: niebieską bluzkę i rozpiętą, dżinsową kurtkę, pomarańczową spódniczkę i białe sandały. Na ramieniu miała, o tym samym kolorze co spódniczka, torebkę. Gdy wychodziła z kawiarni, blondynka zostawiła na stoliku pieniądze i szybkim krokiem ruszyła za nią.<br />
Gdy ją dogoniła, były już na ulicy przez budynkiem, w którym pracowała niebieskowłosa. Szturchnęła ją lekko w ramię. Zdziwiona brązowooka popatrzyła się na Lucy.<br />
- Cześć! - uśmiechnęła się, lekko przechylając głowę. - Dzisiaj krótko pracowałaś, co nie?<br />
- Tak... - odwzajemniła uśmiech. - Szef pozwolił mi wcześniej wyjść, ponieważ mam coś ważnego do załatwienia.<br />
- Rozumiem. - Przez chwilę trwała cisza. - Mam pewną prośbę...<br />
- Jaką?<br />
- Cóż... - Nie wiedziała, od czego zacząć. Westchnęła, po czym ściągnęła naszyjnik. - Mogłabyś... Mogłabyś dotknąć ten naszyjnik? - mruknęła. Kątem oka spojrzała w prawo: Zobaczyła małe dziecko proszące swoją mamę, proszące żeby kupiła mu zabawkę. Ona jednak chciała mu wytłumaczyć, że nie mają na to pieniędzy.<br />
Levy popatrzyła się na Lucy zdziwiona, gdy podsunęła jej biżuterię pod nosem.<br />
- O-ok... - zgodziła się z podniesioną brwią. Chwyciła naszyjnik i chwilę trzymała go w dłoni. Po paru sekundach otworzyła szeroko oczy i spojrzała zdumiona na czekoladowooką. Ścisnęła mocniej przedmiot, po czym rzuciła się na Lucy. - Lu-chan! - Po chwili oderwała się od niej, nieco uspokojona, ale kąciki ust nadal był wykrzywione w uśmiechu. - Jak...?!<br />
- Pamiętasz może Boga? No wiesz, kiedy umarłaś? - Poczuła na sobie wzroki innych ludzi. Usłyszała nawet komentarze typu: "O czym ona gada?" albo: "Nienormalna, czy co?". W końcu rzadko spotyka się kogoś, kto mówi do innej, że umarła i czy pamięta spotkanie z Bogiem!<br />
- Mhm. - Pokiwała twierdząco głową. - Było coś takiego.<br />
- Mówił ci, że magowie maja dwa życia?<br />
- Też... - skinęła głową, po dłuższym namyśle.<br />
- Ten naszyjnik. - odebrała przedmiot przyjaciółce. - Przywraca wspomnienia odrodzonym magom.<br />
- Ale... Przecież odebrano nam ją! - wykrzywiła usta w grymasie.<br />
- "Nadal jesteś magiem. Jest ukryta w twoim sercu. Musisz ją tylko od nowa odkryć" - zacytowała. - To powiedział mi Bóg... - westchnęła, zakładając biżuterię na szyję. - Może w bibliotekach trochę znajdziemy informacji.<br />
- ... Ja chyba wiem gdzie możemy poszukać... - uśmiechnęła się. - Pewna staruszka pracuje w bibliotece, do której rzadko kto przychodzi. Czasem mi opowiadała, że były czasy, kiedy ludzie używali magii oraz, że ma parę ksiąg o niej. - Lucy mocno się zdziwiła. Otworzyła szeroko oczy. - Jestem pewna, że tam znajdziemy to, czego potrzebujemy. - Kąciki ust blondynki lekko się podniosły. - Możemy kiedyś się umówić. Ale nie dzisiaj, ani jutro. Za tydzień raczej będę wolna. - Chciała się już odwrócić, ale towarzyszka ją złapała za nadgarstek. Zdumiona popatrzyła się na czekoladowooką. - Coś jeszcze?<br />
- Tak... - Kiwnęła. - Znasz może niektórych z gildii?<br />
- Połowę raczej tak.<br />
- Mogłabyś mi ich kiedyś przyprowadzić? Chciałabym przywrócić im wspomnienia. - oznajmiła. Przez parę chwil trwało milczenie.<br />
- Ok. - zgodziła się i uśmiechając się przechyliła nieco głowę. - Nie ma sprawy. - Heartfillia ją puściła, pozwalając odejść. Patrzyła, jak odchodzi. Gdy zniknęła z jej zasięgu wzroku, także udała się w swoja stronę. Zmrużyła nieco oczy, jak zobaczyła po przeciwnej stronie drogi znajomy, biały szal, różowe, sterczące włosy i niebieską czuprynę i ogon. Lucy otworzyła szeroko powieki, gdyż rozpoznała w nich Natsu i Happiego.<br /> Nie zastanawiała się nawet chwilę. Zanim się zorientowała, już była na środku ulicy. W ostatniej chwili spojrzała na zbliżający się ku niej pojazd. Chciała się ruszyć, ale nie mogła. Jakby została sparaliżowana. Kierowca chciał się zatrzymać, ale jechał z zbyt dużą prędkością. Po chwili Lucy znalazła się na masce samochodu. Głową rozbiła szybę w aucie. Poleciało kilka stróżek krwi po jej czole. Ostatnie, co zobaczyła, to ciemność, która oznaczała utracenie przytomności...<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEhZ64rdK-gLpIKxdWL3Roexv5-URz7Dcb9Xb8wMPSaPCeQ8WQua1bx0PP81BCbiamhI3X3-rcGWhFfAJLCCj9nblqFDp9NzlLmREfWbAPcO_vjzLByCjwYBuKj3AjYPu5RsMWml0LBvwqBSY9Wcx7JselwKY74Df5RIU6N7ldsi4tjB=" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" class="irc_mi" src="http://republika.pl/blog_gs_786806/2654190/tr/dolfijn_gllblauw.gif" height="200" style="margin-top: 97px;" width="300" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Najgorszy rozdział ze wszystkich... Porażka... Chciałam fajnie opisać ten wypadek, ale wyszło gówno, za przeproszeniem... Nie jestem zadowolona... :/ </div>
Sasuke: Gdybyś się postarała choć trochę...~<br />
Zamknij ryj... Nie mam ochoty słuchać twojej gadaniny... *wygania z pokoju*<br />
Tak w ogóle zmieniłam wygląd bloga. Podoba się wam?<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał... Do następnego rozdziału i... bai bai! ^^</div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<!-- Blogger automated replacement: "https://images-blogger-opensocial.googleusercontent.com/gadgets/proxy?url=http%3A%2F%2Frepublika.pl%2Fblog_gs_786806%2F2654190%2Ftr%2Fdolfijn_gllblauw.gif&container=blogger&gadget=a&rewriteMime=image%2F*" with "https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEhZ64rdK-gLpIKxdWL3Roexv5-URz7Dcb9Xb8wMPSaPCeQ8WQua1bx0PP81BCbiamhI3X3-rcGWhFfAJLCCj9nblqFDp9NzlLmREfWbAPcO_vjzLByCjwYBuKj3AjYPu5RsMWml0LBvwqBSY9Wcx7JselwKY74Df5RIU6N7ldsi4tjB=" -->fffhttp://www.blogger.com/profile/02734374587438803999noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4433511767209780867.post-62532478854304231292016-02-14T14:43:00.000+01:002016-08-08T16:46:55.307+02:00Rozdział 1 - "Nie mów, że nie jesteś już prawiczkiem!" <div style="text-align: justify;">
Po kilku dniach po odzyskaniu wspomnień z tamtego wcielenia, Lucy zrozumiała, że straciła swoje klucze. Gwiezdne Duchy. Przyjaciół. Myślała, że popadnie w depresję.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chciała odzyskać swoją magię. Szukała sposobów. No ale, do cholery, jak to zrobić? Ten Bóg tylko powiedział, że jest ukryta w jej sercu i musi ją od nowa odkryć!</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Ładne mi wskazówki</i>, pomyślała.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pokręciła głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
Siedziała już w autobusie. Głowę miała opartą o okno. Patrzyła na mijane drzewa, ludzi i budynki. Przymrużyła lekko oczy, kiedy ujrzała różową, czuprynę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Wiśniowe, sterczące włosy... </i>, pomyślała, po czym szepnęła:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiśniowe, sterczące włosy! - gwałtownie wstała, gdy pojazd się zatrzymał. Chwyciła swoją torebkę i już chciała skierować się do wyjścia. Niestety autobus był tak przepełniony ludźmi, że musiała czekać, aż ktoś ją przepuści, albo poczekać aż zwolni się trochę miejsca. Po minucie wydostała się z wnętrza autobusu. Jak autobus przejechał, porozglądała się po otoczeniu, szukając tego samego koloru włosów. Kiedy je odnalazła, zaczęła się przepychać przez grupę ludzi z turbanami na głowie. Na początku myślała, że to są prawdziwi Arabowie, ale potem zrozumiała, że to są tylko cosplayerzy. Uśmiechnęła się pod nosem i szybkim krokiem skierowała się do chłopaka. Jednak gdy była kilka metrów przed nim, zatrzymała się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>I co ja mu powiem?</i> , pomyślała. - "<i>Hej. Jestem Lucy. Mam do ciebie taką pewną sprawę. Czy mógłbyś pomacać mój naszyjnik? Jest to dla mnie bardzo ważne." Cholera, brzmiałabym jak idiotka!"</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Różowowłosy oddalał się. Dziewczyna przegryzła wargę. Ruszyła w jego stronę. Przecież to mógł być Natsu!</div>
<div style="text-align: justify;">
Zanim się zorientowała, już stała za nim. Nieśmiało dotknęła go w ramię. Ten natychmiast się obrócił. Na jego twarzy znajdowały się nieliczne zmarszczki. Na czole posiadał mało widoczną bliznę. Tęczówki oczu nie były czarne, lecz niebieskie. Dopiero w tej chwili Lucy zorientowała się, że jego włosy zaczynają siwieć przy końcówkach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>To nie może być Natsu...</i>, pomyślała, <i>Chociaż... Mógł się urodzić w wcześniej ode mnie o jakieś kilkadziesiąt lat... </i></div>
<div style="text-align: justify;">
Przełknęła ślinę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- P-przepraszam? - odezwała się nieśmiało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czego? - Zapytał szorstko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ł-ładny mam naszyjnik? - Ściągnęła z szyi biżuterię. Mężczyzna znużonym wzrokiem popatrzył się na zwisający z palca dziewczyny przedmiot. - Chce pan dotknąć?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zawracaj mi głowy. - powiedział po dłuższej chwili, po czym się odwrócił na pięcie i poszedł w swoją stronę. Minęła chwila, zanim Lucy zorientowała się, że odszedł.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale proszę pana! - dogoniła go. - Niech pan po prostu dotknie... - Nagle naszyjnik znalazł się na wysokości jego oczu. - Proszę... - szepnęła. Niebieskooki jedynie westchnął zrezygnowany.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niech ci będzie... - Zabrał naszyjnik i chwilę trzymał go w dłoni. Po kilkunastu sekundach oddał go dziewczynie. - Następnym razem nie dawaj innym do dłoni takich przedmiotów. Okazja czyni złodzieja. A on wygląda na dość drogi. - mruknął i poszedł sobie. Lucy odprowadziła mężczyznę wzrokiem. Założyła biżuterię na szyję i odwróciła się. Zmarszczyła brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzięki za radę... - burknęła. - Kiedy ja ich znajdę...? Szukam od dwóch tygodni i nawet nie znalazłam najmniejszych śladów...</div>
<div style="text-align: justify;">
****</div>
<div style="text-align: justify;">
Powoli się budził. lekko otworzył powieki. Jego oczom ukazała się niebieska ściana. Przewrócił się na drugą stronę i mruknął coś niezrozumiałego pod nosem. Kiedy znowu się przewrócił, upadł na podłogę. Przeklął po cichu, po czym ułożył się w pozycji pół-leżącej Pomasował obolałe miejsce i chwiejnie wstał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Był ubrany w czarny podkoszulek z napisem "Fuck you" i białe bokserki. Jego różowa czupryna była poczochrana.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wzrok skierował na łóżko stojące po przeciwnej stronie pokoju, w którym zauważył niebieskie włosy i niebieski ogon. Podszedł do drobnego chłopca zielonej, trochę za dużej, koszulce i luźnych, czerwonych spodenkach w kratkę. Przytulał pierzynę, zamiast się nią przykryć. Mówił coś do siebie niezrozumiałego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szesnastolatek szturchnął go w ramię. Ogoniasty otworzył czarne oczy. Popatrzył się na współlokatora pokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem głodny, Happy. - odpowiedział natychmiast. Jego brzuch zaburczał. Położył na nim rękę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie możesz sobie sam zrobić kanapki, Natsu? - burknął. Przeciągnął się i ociągając się zszedł z łóżka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pokój był mały, ale wystarczający, by pomieścić dwójkę osób. Przy lewej ścianie i prawej stało po jednym łóżku i szafie. Na środku pomieszczenia leżał czerwony dywan, który dawno nie był odkurzany, tak samo jak i podłoga. Przy jednej ze ścian stało drewniane biurko, na którym panował bałagan. Nad nim umieszczone było okno, przez które wpadały promyki słońca. W pokoju panował taki bajzel, że niektórzy nazwaliby to pomieszczenie Stajnią Augiasza. Czekaj, nie. Wszyscy tak by powiedzieli (A raczej mówią). Jednak im to nie przeszkadzało. Ich wymówką było: "Nie mamy czasu na sprzątanie.", co znaczyło: "Nie chce nam się".</div>
<div style="text-align: justify;">
Happy wyszedł z pokoju, a za nim ruszył Natsu. Znaleźli się w małym korytarzu z zgniło-zielonymi ścianami. Znajdowała się tam czwórka drzwi. Jedne z nich prowadziły do kuchni. Niebiesko-włosy otworzył drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kuchnia nie była ogromnym pomieszczeniem. Jednak zmieściła się w niej lodówka, kuchenka, parę blatów, szafek, zlew, stół itd.. Kolor tapety był biały. Przy suficie przy niektórych ścian była trochę zdarta.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopiec podszedł do lodówki. Wyjął z niej mleko. Następnie podszedł do jednej z szafek. Po chwili w dłoni trzymał płatki. Postawił pożywienie na blacie. Zanim się zorientował, już nalewał mleko do miski z płatkami. Gdy skończył przygotowywać "danie", podszedł do stołu, przy którym siedział uśmiechnięty Natsu. Przysiadł się do niego i... zaczął jeść posiłek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej? A ja?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za to, że mnie obudziłeś, nie dostaniesz śniadania. - wystawił język. Natsu przymrużył oczy. - A tak poza tym nie możesz zrobić sobie sam tych płatków? - westchnął. Czasem miał wrażenie, że to on jest dorosły, a on dzieckiem...</div>
<div style="text-align: justify;">
Zadzwonił dzwonek telefonu. Happy popatrzył się na Natsu wzrokiem, który znaczył: "Odbierz, bo mi się nie chce".</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak wstał i podszedł do blatu, na którym stał smartfon, który tak naprawdę był Nokią, ale oni lubieli go nazywać w ten sposób. Ale to tylko szczegóły...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Natsu?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czego chcesz, odjebie? - odezwał się, gdy usłyszał głos swojego przyjaciela. Graya.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie nazywaj mnie tak, głupi napaleńcu!</div>
<div style="text-align: justify;">
- To jak mam mówić? Ekshibicjonista? Nudysta? Lodówka? Gołodupiec? - zaczął wymieniać przezwiska.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Żadne z powyższych! - warknął. - Nie ważne... Mam do ciebie sprawę. Przyjdź do mnie jutro. Jeśli nie przyjdziesz, nogi z dupy ci powyrywam!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sprawy miłosne? - zaczął ruszać brwiami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z-zamknij ryj! - Natsu zaczął przypuszczać, że się zarumienił. Roześmiał się głośno. - Z czego rżysz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z n-niczego... - otarł łezki z kącików oczu. - T-to kiedy mam przyjść? - zapytał, ciągle rozbawiony.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jutro o wpół-do piętnastej. Tylko nie rano ani wieczorem!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu? Nie mów, że nie jesteś, lub nie będziesz już prawiczkiem!</div>
<div style="text-align: justify;">
- ZAMKNIJ RYJ! JAK PRZYJDZIESZ DOSTANIESZ TAKI WPIERDOL, ŻE NIE BĘDZIESZ MÓGŁ SIEDZIEĆ PRZEZ NAJBLIŻSZY MIESIĄC! - wrzasnął, po czym się rozłączył. Odwrócił się do Happiego. Chłopiec próbował powstrzymać się od śmiechu, ale ledwo mu to wychodziło. Wstał i odniósł miskę do zlewu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Happy. - odezwał się po jakimś czasie. - Idziemy dzisiaj do Hargeonu...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Aye, sir! - uśmiechnął się i podskoczył.</div>
<div style="text-align: justify;">
****</div>
<div style="text-align: justify;">
~-~W tym samym czasie, u Graya~-~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gray stał na środku pokoju i przeklinał pod nosem wpatrując się w ekran telefonu. Był czerwony jak burak.</div>
<div style="text-align: justify;">
Do pomieszczenia weszła czarnowłosa kobieta ubrana w niebieską sukienkę i zielony fartuch w różowe kwiaty. Jej tęczówki oczu były niebieskie. Na stopach miała białe pantofle.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gray, syneczku? - podniosła jedną brew. - Dlaczego jesteś czerwony? - Matka podeszła do siedemnasto-latka i dłonią dotknęła jego czoła, po czym natychmiastowo oddaliła ją od głowy Graya. - Matko! Ty chyba masz gorączkę! Czekaj, zaraz przyjdę po termometr. - oznajmiła. Gdy wyszła z pokoju, usłyszał jej głos: - Za ten czas się ubierz! - Chłopak spojrzał w dół: Ubrania leżały na podłodze, a on stał w samych bokserkach. Krzyknął swoje: "Jak?! Gdzie?! Kiedy?!" i ubrał się. </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "trebuchet ms", sans-serif;">Wiem, strasznie krótki itd.. Ale to początki więc~</span></div>
<span style="font-family: "trebuchet ms" , sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
Sasuke: Po prostu nic się jej nie chce...</div>
</span><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "trebuchet ms", sans-serif;">Bingo! Dlatego też wyszedł taki jaki wyszedł... Nic się tak właściwie nie działo. :P</span></div>
<span style="font-family: "trebuchet ms" , sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
Sasuke: Mówiłem ci...</div>
<div style="text-align: justify;">
Co mi mówiłeś? >.></div>
<div style="text-align: justify;">
Sasuke: Mówiłem ci, że nie umiesz pisać ff. Ale ty cały czas swoje: "E tam, przesadzasz ogrodniku". I jaki ogrodnik, do cholery?</div>
<div style="text-align: justify;">
No co...? Przesadzasz jak ogrodnik xd</div>
<div style="text-align: justify;">
Sasuke: Yhm...</div>
<div style="text-align: justify;">
Mniejsza! Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i... No i co jeszcze? A, no tak... Bai bai!^^</div>
</span><br />
<br />
<br />
<div>
<br /></div>
fffhttp://www.blogger.com/profile/02734374587438803999noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4433511767209780867.post-73306082285636367192016-02-08T11:02:00.002+01:002016-08-08T16:46:20.773+02:00Prolog<div style="text-align: justify;">
Otworzyłam powieki: Jedyne, co zobaczyłam, to pustka. Nie widziałam nic, poza ciemnością. Powoli wstając, porozglądałam się, z nadzieją, że ktoś tu jest. Nikogo jednak tu nie było oprócz mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zrobiłam krok do przodu. Przełknęłam ślinę. Właśnie wtedy przypomniałam sobie, co się stało.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ja umarłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dobrze pamiętam to wydarzenie. Krzyki, piski, błagania, płacz...</div>
<div style="text-align: justify;">
Straciłam moich najbliższych... Erzę, Graya, Wendy, Happiego...</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>"Natsu"</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczęłam sobie uświadamiać, że jeśli zginęłam, to powinien się pojawić Bóg.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>" W takim razie"</i>, pomyśłałam, <i>"Gdzie on jest?"</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdzie jest ten miłosierny, dobry, kochający Bóg? Czy to możliwe, że go nie ma?</div>
<div style="text-align: justify;">
Kręcąc głową, natychmiast odpędziłam od siebie te myśli.</div>
<div style="text-align: justify;">
Popatrzyłam się na moje dłonie. Podniosłam je na wysokość moich oczu: Były pół-przeźroczyste.</div>
<div style="text-align: justify;">
- P-przepraszam? - Powiedziałam drżącym głosem. - Jest tu ktoś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak. - usłyszałam. - Bóg. - Nie wiedziałam co zrobić. Uklęknąć? Nadal stać? Ostatecznie pozostałam w tej samej pozycji.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach... - Nie wiedziałam co powiedzieć. - Mam taką małą prośbę...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jaką, moje dziecko? - Nagle przypomniał mi sie Trzeci.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogłabym zobaczyć, co się dzieje tam na ziemi... W Magnolii? Ostatnio wiele okropnych rzeczy się zdarzyło... - szepnęłam. Przez chwilę trwała cisza. Nagle przed moimi oczami ukazał się obraz Magnolii: Ruiny walały się praktycznie wszędzie. Nasza ukochana gildia także została zniszczona. Krew farbowała gruzy na szkarłatny kolor. Mieszała się z kałużą. Mieszkańcy miasta zrobili coś w stylu obozów. Kobiety zajmowały się posiłkami, zaś mężczyźni szukali innych ocalonych. Dzieci pozostało prawdopodobnie z 15-20. Większość "małych" była poważnie ranna, więc przebywały w namiotach i nie wychodziły z nich. Inni dorośli rozmyślali nad odbudową miasta.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdybym mogła, to bym się natychmiast rozpłakała. Jednak nie posiadałam już ciała.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po chwili obraz znika mi sprzed oczu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co się ze mną stanie? - Nie rozpoznałam swojego głosu. Znowu cisza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lucy Heartfillio. Nareszcie wróciłaś do domu. Jednak wiedz, że to nie koniec twojej przygody.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to? - zdziwiłam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Odrodzisz się. Tak samo jak i twoi wszyscy przyjaciele. - oznajmia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie rozumiem... Myślałam, że żyjemy tylko raz...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, ale nie magowie. - wyjaśnia. - Wy macie dwa życia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja nie jestem już magiem... Odebrano mi ją. Stałam się zwykłym człowiekiem... Moi przyjaciele też. - mruczę pod nosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Milczenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lucy. Nadal jesteś magiem. Twoja moc jest ukryta w twoim sercu. Musisz tylko ją od nowa odkryć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
* * * *</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Mam tę moc! Mam tę moc!"</div>
<div style="text-align: justify;">
Słysząc budzik, blondynka obudziła się. Położyła rękę na urządzeniu o kształcie prostokąta z nadrukiem dolara. Wymamrotała coś niezrozumiałego pod nosem. Leży dziesięć minut w łóżku. Otworzyła powieki, ukazując czekoladowe oczy i gwałtownie wstała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zaraz spóźnię się do szkoły! - wrzasnęła, ale po chwili opadła na poduszkę. Jej blond włosy rozsypały się niej. - No tak... Jeszcze są wakacje. - wymamrotała.</div>
<div style="text-align: justify;">
Otworzyła lekko oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Za dwa tygodnie zacznie się szkoła.</i> , pomyślała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Za dwa tygodnie muszę zacząć się uczyć w liceum Fairy Tail.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Zawsze sądziła, że nazywa się Moriana... W wieku 15 lat, kiedy kończyła gimnazjum, odkryła, że tak naprawdę jest Lucy Heartfillią urodzoną w X767, a Moriana jest tak naprawdę jej drugim wcieleniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po paru minutach wygramoliła się z łóżka i skierowała do drzwi, prowadzących do kuchni. Otworzyła je. Pomieszczenie było w kształcie niedużego kwadratu. W jednym z kątów prawej ściany stały mały stolik i krzesło. Przy lewej stały blaty, kuchenka, lodówka, zmywarka i szafki, w których zostały schowane różne naczynia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podeszła do lodówki. Wystarczyło kilka sekund, by już trzymała w rękach pudełko z jajkami i olej. Odłożyła je na blat. Z jednej z szafek wyciągnęła patelnię. Położyła ją na kuchence i otworzyła butelkę z olejem. Następnie polała go po patelni i włączyła palnik. Niedługo potem rozbija parę jajek nad nią. Sięgnęła dłonią po widelec. Zaczęła mieszać jajka. Po paru minutach jajecznica jest gotowa i wyłączyła palnik. Otworzyła szafkę, by wziąć talerz. Nałożyła śniadanie na naczynie i szybkim krokiem podeszła do chlebaka i wzięła z niego kromkę chleba. Po pół-minucie jest już przy stoliku i je "danie".</div>
<div style="text-align: justify;">
Jakim sposobem udało się odzyskać wspomnienia z poprzedniego wcielenia? Wracając do mieszkania znalazła srebny naszyjnik z wiszącym na nim kryształowym, czarnym księżycem. Podniosła go. W tej chwili przedmiot przywrócił jej wspomnienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dlaczego musi zacząć sie uczyć w Fairy Tail?</div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli da wszystkim uczniom w szkole dotknąć ten naszyjnik pewne jest, że odzyskają wspomnienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy skończyła posiłek, wstała i odniosła naczynie do zmywarki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyszła z kuchni do swojej sypialni: Przy lewej ścianie stało wąskie łóżko, a koło niego mały stoliczek, na którym stał budzik. Zaraz przy prawej ścianie stała prosta, drewniana szafa. Biurko z laptopem i szafę dzieliło średniej wielkości okno i dwoje drzwi - jedne prowadziły do kuchni, drugie do łazienki. Na środku pokoju leżał puszysty, zielony dywan w kształcie prostokąta. Pomieszczenie nie było ogromne, ale było wystarczające, by pomieścić wszystkie rzeczy, które należały do Lucy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wzięła z szafy ubrania i znowu przeszła do następnego pokoju, którym była łazienka. Zatrzasnęła za sobą drzwi. Po pół godzinie pojawiła się w progach drzwi ubrana w dżinsową spódnicę, której odległość między kolanem, a końcem spódnicy wynosiła 15 cm, białą bluzkę i niebieską kurtkę. Na stopach posiadała czarne botki. Włosy zostały związane w wysokiego kucyka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ok! - wykrzyknęła. - Dzisiaj ich znajdę i przywrócę wspomnienia! - Naszyjnik na szyi dziewczyny błyszczał w świetle słońca.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możesz nie krzyczeć? - Do pokoju 16-latki weszła zaspana brunetka z rozczochranymi włosami. Jej tęczówki oczu były zielone. Cera: blada. Była ubrana w czerwony podkoszulek, odsłaniający jej dekolt i workowate, czarne spodnie. Na nogach miała pantofle z białymi króliczkami. - Próbuję się wyspać... Miałam wczoraj ciężki dzień w pracy...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne, Liza. - uśmiechnęła się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Liza była kuzynką Lucy. Kiedy skończyła 20 lat, zaproponowała jej, by się do niej przeprowadziła. O dziwo, ojciec blondynki w tym wcieleniu nie miał nic przeciwko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dzięki, Mo~ Znaczy się Lucy. - odzwzajemniła uśmiech. Brunetka była pierwszą osobą, której czekoladowo-oka powiedziała o poprzednim wcieleniu. Po tej rozmowie kazała siebie nazywać "Lucy".</div>
<div style="text-align: justify;">
Dwudziestolatka opuściła pokój kuzynki. Zamknęła drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Lucy chwilę patrzyła się w drzwi. Pokręciła głową i podeszła do krzesła przy biurku, na którym leżała pomarańczowa torebka. Chwyciła ją. Nawet się nie zorientowała, kiedy schodziła po schodach bloku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po paru minutach szła już ulicami Magnolii. Dawne domy zostały zastąpione nowocześniejszymi budynkami. (dop.aut. Nie mam siły tego opisywać...)</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Muszę zdążyć na autobus do Hargeonu...</i>, pomyślała, <i>Być może spotkam tam Natsu.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
___________</div>
<div style="text-align: justify;">
Pomysł na bloga wziął się znikąd.</div>
<div style="text-align: justify;">
Poważnie. Słuchałam op. Mirai Nikki i mam już pomysł na opowiadanie xd</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiem co jeszcze napisać xd</div>
<div style="text-align: justify;">
Sasuke: Napisz, że lubisz placki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ha ha... Bardzo śmieszne...</div>
<div style="text-align: justify;">
Sasuke: Wiem ^^</div>
<div style="text-align: justify;">
Zamknij się, albo nie dam ci obiadu...</div>
<div style="text-align: justify;">
Sasuke: Już się boję.</div>
<div style="text-align: justify;">
*warczy na intruza* No i to było na tyle! Trzymajcie się i cześć!</div>
<div style="text-align: justify;">
Sasuke: Tak, ściągaj od youtuberów...</div>
<div style="text-align: justify;">
MORDA W KUBEŁ!</div>
<br />fffhttp://www.blogger.com/profile/02734374587438803999noreply@blogger.com3